Wygląda na to, że inwestorzy doczekali się w końcu tego, o co apelowali już od wielu dni − skoordynowanej akcji pomocowej dla gospodarki ze strony rządów i banków centralnych. Do tego grona prawdopodobnie za chwilę dołączy Polska.
Taktyka budżetowa rządu na najbliższe dni jest następująca: uchwalić budżet na ten rok w obecnie obowiązującej formie (bez deficytu) i znowelizować go dopiero wtedy, gdy będzie można przynajmniej wstępnie oszacować skalę potrzeb.
Na razie ustawa antykoronawirusowa daje rządowi dowolność w przesuwaniu pieniędzy pomiędzy częściami budżetowymi. Nowy pakiet, nad którym pracuje Ministerstwo Rozwoju, miałby te możliwości jeszcze zwiększyć. Obecnie dominuje więc pogląd, żeby ewentualną nowelizację budżetu przeprowadzić za kilka miesięcy, w maju−czerwcu, gdy będzie więcej wiadomo o stanie gospodarki.
Pakiet szczegółowych działań wspierających firmy ma zostać przedstawiony dziś lub jutro. Instrumenty to w pierwszej kolejności rozszerzenie programu de minimis i odroczenie płatności podatków i składek. Istotną rolę do odegrania będą też miały pożyczki i linie kredytowe z Agencji Rozwoju Przemysłu. W drugim kroku, gdy sytuacja będzie naprawdę zła, wprowadzone ma zostać subsydiowanie przynajmniej części wynagrodzeń pracowników, by nie doprowadzić do masowych zwolnień. Przy założeniu, że paraliż gospodarki potrwa tylko kilka miesięcy, pozwoli to przetrwać firmom najgorszy okres.
Zobacz również
Jest właściwie zgoda co do tego, żeby zmienić ustawę o finansach publicznych i dopisać w niej stan epidemiczny jako okres, w którym zawiesza się działanie reguły wydatkowej. Z naszych informacji wynika, że premier chce, żeby stało się to jak najszybciej. Taki zapis może się znaleźć już w pakiecie pomocowym.
W rządzie są też głosy, żeby zrobić to w drodze osobnej ustawy z chociaż minimalnymi konsultacjami. Po to, żeby dopracować szczegóły, m.in. uregulować moment, w którym reguła ponownie miałaby zacząć obowiązywać po ustaniu stanu epidemii – mówi nasze źródło. Chodzi o to, by powrót działania reguły nie wywołał szoku w postaci gwałtownego ścięcia wydatków.
Stopy w dół
Do walki z koronawirusem zamierza też włączyć się bank centralny. Prezes NBP Adam Glapiński poinformował, że będzie namawiał Radę Polityki Pieniężnej do obniżenia stóp procentowych.
− Brak takich działań mógłby pogłębić problemy, które w sposób nieunikniony spowoduje rozprzestrzenianie się koronawirusa oraz pogorszenie nastrojów, które już następuje – napisał szef NBP w komentarzu dla PAP.
Przyznał, że to nie zapobiegnie zaburzeniom podaży (firmy przestaną produkować) ani nie doprowadzi do szybkiego wzrostu popytu (nikt nie rzuci się na tańszy kredyt), ale da ulgę kredytobiorcom oraz obniży rządowi koszty obsługi długu.
Pomysł z obniżką stóp nie jest jednak jednomyślnie popierany przez wszystkich członków RPP, budzi też kontrowersje wśród ekonomistów. Według Marcina Czaplickiego, ekonomisty PKO BP, NBP powinien raczej iść drogą Europejskiego Banku Centralnego – czyli skupić się na wspieraniu akcji kredytowej kierowanej do przedsiębiorstw. Banki komercyjne dostają na bardzo preferencyjnych warunkach długoterminowe pożyczki, ale muszą pieniądze przeznaczyć na kredyt dla firm.
Plusem obniżki stóp jest oczywiście niższy koszt odsetek dla kredytobiorców, ale minusem pogorszenie się rentowności banków – zwraca uwagę Czaplicki.
NBP o żadnych niestandardowych ruchach na razie nie informuje. Zapewnia jedynie, że monitoruje sytuację, jeśli chodzi o płynność banków, i jest gotów do działania, gdyby była taka potrzeba. Myślenie banku centralnego wpisuje się w nurt zmian w polityce pieniężnej, jaki mamy ostatnio na świecie, choć nie wszędzie są to obniżki stóp. EBC rozbudował program zasilania w płynność sektora bankowego. Od czerwca warunki udzielania pożyczek bankom na kredytowanie przedsiębiorstw mają być korzystniejsze. EBC dorzucił też dodatkowe 120 mld euro na program skupu aktywów.
Budżetowa odpowiedź
Tego samego dnia, gdy EBC ogłaszał, jak zamierza wspierać gospodarkę, indeksy europejskich giełd spadły do poziomów nienotowanych od lat, a Wall Street zanotowała najgorszą sesję od Czarnego Poniedziałku z 1987 r.
Dopiero piątek przyniósł serię lepszych informacji. Najpierw we Włoszech i Hiszpanii zakazano tzw. krótkiej sprzedaży (metoda gry na spadki na giełdach) niektórych aktywów. Informacja wywołała falę euforii w Europie, a wzmocniły ją sygnały płynące z Brukseli. W Komisji Europejskiej jest gotowość do zawieszenia reguł fiskalnych wobec krajów, które zmagają się z epidemią. Nie musiałyby się przejmować limitami deficytu i długu. KE zadeklarowała, że rządów nie będą krępować restrykcyjne zasady udzielania pomocy publicznej przy wspierania firm, które popadną w kłopoty przez epidemię.
Poszczególne kraje UE też nie zwlekają ze wsparciem gospodarki. Niemiecki minister finansów Olaf Scholz zapowiedział „odpalenie bazooki” w walce z koronawirusem. Najważniejszym narzędziem ma być państwowy bank KfW z 460 mld euro, które może przeznaczyć na ratunkowe pożyczki dla firm. Pula może urosnąć do 550 mld euro, bo rząd zamierza dokapitalizować KfW.
Prezydent USA Donald Trump ogłosił z kolei stan kryzysowy na terenie całego kraju. To znaczy, że jego administracja przestała lekceważyć problem epidemii. Decyzja Trumpa ma też bardziej wymierny efekt – pozwala sięgnąć po ok. 50 mld dolarów z funduszy federalnych. W połączeniu z akcją Fed, który w piątek skupował obligacje z rynku, dało to niesłychanie silne odbicie na amerykańskiej giełdzie − indeks S&P wzrósł o niemal 9 proc., Dow Jones o 9,4 proc.
Zapewne jest jeszcze zbyt wcześnie, aby móc stwierdzić, że wszystko już za nami, ale zdecydowanie zrobiliśmy krok w dobrym kierunku. Rynek mówi teraz: „OK”, rządy, banki centralne i całe społeczeństwo to rozumieją i idą naprzód − powiedział agencji Reuters Michael Arone, główny strateg inwestycyjny w State Street Global Advisors w Bostonie.
Giełdowy rollercoaster
GPW w ubiegłym tygodniu zaliczyła najgorszą sesję w historii (w czwartek) i mimo wyraźnego odbicia (w piątek) był to dla niej najgorszy okres od czasów jej powołania. Licząc po wielkości kapitalizacji, z warszawskiego parkietu wyparowało w tym czasie prawie 195 mld zł.
Czy to już było dno? W warunkach tak dużej niepewności prognozowanie czegokolwiek mija się z celem. Ni … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS