Za nami miesiąc spadków na rynkach akcji. Ostatnio, w Polsce, przecenie uległo też część obligacji korporacyjnych i skarbowe. Emocje nie są dobrym doradcą – podpowiadają zarządzający.
Strach wciąż góruje na rynkach finansowych. Inwestorzy na całym świecie w pośpiechu pozbywają się akcji. O ile jednak kapitał jeszcze do niedawna kierował się do obligacji, o tyle końcówka poprzedniego i początek nowego tygodnia przyniosły na tym rynku dużą zmianę. Obligacje rynków bazowych wciąż cieszyły się zainteresowaniem inwestorów. Inaczej wyglądała sytuacja rynków wschodzących, w tym polskiego, na którym doszło do silnego wzrostu rentowności (spadku cen).
Warto sprawdzić: Jak przetrwać epidemię koronawirusa na giełdzie
Nerwy na rynkach
Nerwowo na rynkach zrobiło się w połowie lutego, gdy inwestorzy zaczęli obawiać się skutków koronawirusa dla światowej gospodarki w związku z problemami Chin. Silne spadki na giełdach zaczęły się jednak dwa tygodnie później, gdy wirus na dużą skalę pojawił się we Włoszech, a potem w kolejnych krajach europejskich.
Żaden indeks giełdowy nie zdołał uchronić się przed spadkami. Giełdy w Azji od początku roku straciła około 20-30 proc. W Europie zniżki są teraz jeszcze silniejsze. Około połowa indeksów straciła od stycznia ponad 30 proc. Dla przykładu niemiecki DAX spadł o 34 proc., natomiast krajowy WIG20 o blisko 38 proc. (dane na poniedziałkowe zamknięcie). Inwestorzy ogłosili też koniec wieloletniej hossy w Stanach Zjednoczonych. Spadek S&P500 sięga 26 proc. Najsłabiej w tym regionie wypada jednak Brazylia.
W ślad za giełdowymi indeksami zanurkowały fundusze akcji. Strategie należące do grupy akcji globalnych rynków rozwiniętych straciły już ponad 19 proc. (wycena na 13 marca). Podobnie zachowały się fundusze akcji globalnych rynków wschodzących.
Boleśniej spadki na giełdach odczuli posiadacze jednostek polskich funduszy, gdzie przeciętne spadki sięgają 30 proc. (polskie uniwersalne) oraz 23 proc. (akcji małych i średnich spółek). Sytuacja polskich inwestorów jest jednak dużo trudniejsza także w dłuższym terminie. Warto zauważyć, że w poniedziałek indeks WIG20 sięgnął dołka z 2008 r. Indeks średnich spółek jest z kolei na poziomach z 2013 r., a sWIG80 cofnął się do poziomów z 2012 r. Z kolei amerykański S&P500 jak na razie dotarł tylko do dołka z końcówki 2018 r. co oznacza, że za ostatnie 10 lat wciąż notuje ponad 100 proc. wzrostu.
Do niedawna krajowi inwestorzy tłumnie inwestowali w funduszach dłużnych. Spadki akcji popchnęły rentowności obligacji na rekordowo niskie poziomy (ceny rosły). Fundusze długoterminowych obligacji skarbowych w kilka tygodni zarobiły nawet ponad 2 proc. Ostatnio jednak zrobiło się na tyle nerwowo, że inwestorzy zaczęli wycofywać kapitał także z tych funduszy. Widać to po spadających cenach niektórych obligacji korporacyjnych. Z kolei rentowność obligacji skarbowych wzrosła w poniedziałek do 2,25 proc., czyli poziomu z połowy stycznia. Także ostatnie dni poprzedniego tygodnia przyniosły zwyżkę rentowności skarbówek. Jak wyliczył serwis analizy.pl, w ubiegłym tygodniu fundusze dłużne, w zależności od kategorii, spadły od 0,54 proc. do 1,45 proc.
Warto sprawdzić: Prześwietlamy biura maklerskie. Które kasują najmniej
Panika jak w 2008 r.
Zarządzający przyznają, że nie spotkali się z podobną sytuacją jak dziś od ponad dekady. – Obecnie poziom strachu na rynkach dorównuje tylko sytuacją z końca 2008 r. i podobnie jak w tamtym okresie inwestorzy nie zważając na wszystko rzucili się do sprzedaży wszystkich aktywów finansowych, stąd też zaczynają obrywać rykoszetem także bezpieczne aktywa, przez poszukiwanie płynności – przyznaje Grzegorz Dobek, zarządzający w BNP Paribas TFI. Jak dodaje, nikt nie zważa na to że EBC, bank Japonii czy Chin, a w weekend Fed zapowiedział skup obligacji aby zapewnić płynność na rynkach.
– Podobnie było w 2008 r. – nikt nie reagował na uruchomiony program QE przez Fed pod koniec tamtego roku, na rynku liczyły się tylko emocje. Wydaje się, iż w momencie gdy one opadną bezpieczne aktywa, na których mamy popyt praktycznie ze wszystkich banków centralnych, powinny wrócić do poziomów sprzed przeceny – ocenia Dobek. – Oczywiście jeśli ktoś nie jest odporny na tego typu emocje i poczuję się lepiej sprzedając, sugeruję aby dokonał tego tylko z części posiadanych aktywów, aby nie poczuć się podwójnie przegranym gdy rynki odbiją, a biorąc pod uwagę jak obecnie wygląda sytuacja z koronawirusem w Chinach, jest na to duża szansa – radzi Dobek.
Zachowajmy spokój
– W obecnej sytuacji najlepiej zachować spokój i nie podejmować gwałtownych decyzji pod wpływem impulsu, emocje nie są dobrym doradcą. W perspektywie najbliższych tygodni należy liczyć się ze zwiększoną zmiennością i dynamicznie zmieniającą się sytuacją, ale w długim terminie każda głębsza przecena jest potencjalnie dobrym momentem rozpoczęcia inwestycji – przekonuje Artur Włoch, członek zarządu Alior TFI. – Współczesny świat mierzył się z podobnymi, a być może i znacznie groźniejszymi kryzysowymi zdarzeniami niż obecna pandemia. Takim sytuacjom zawsze towarzyszy gwałtowna przecena aktywów i paniczne reakcje inwestorów – wspomina Włoch. Jak mówi, zawsze jednak w pewnym momencie przychodzi uspokojenie nastrojów i odreagowanie. – Rozsądek powraca na rynki finansowe i bierze górę nad instynktownymi działaniami. Radziłbym też powstrzymać się od sprawdzania co chwilę wszystkich nowych informacji, gdyż sytuacja jest tak dynamiczna, że z porannych newsów do południa zostaje już tylko mało znaczący szum, a wieczorem mogą stać się zupełnie nieaktualne – zauważa Włoch.
Warto sprawdzić: Prawa pasażerów linii lotniczych w obliczu koronawirusa
– Jeśli spojrzeć na obecną sytuację na globalnym rynku kapitałowym z perspektywy inwestora długote … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS