A A+ A++

Wojciech Marczyk RMF FM: Takiego zakończenia sezonu Pucharu Świata chyba nikt nigdy nie przeżył.

Jakub Kot: Ten sezon miał być nieprzewidywalny i wyjątkowy w pewnym sensie jest. Pytanie tylko, czy o taką wyjątkowość i nieprzewidywalność nam chodziło. Na pewno nie. W sumie szkoda, że wszystko kończy się tak nagle i w takich okolicznościach. Trudno teraz z tym dyskutować. Zdrowie jest najważniejsze. Pytanie, w którą stronę to się wszystko potoczy. Na pewno takiego sezonu jeszcze nie mieliśmy i mam nadzieję, że nie będziemy mieć, bo jednak nie o taką dramaturgię nam chodzi.

Nie masz wrażenia, że można było taką decyzję podjąć już wcześniej?

Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, bo nie jestem ani ministrem zdrowia ani nie jestem w komitecie organizacyjnym danych zawodów. Jestem człowiekiem, który patrzy na to z boku i tylko tyle. Teraz będzie na pewno dużo gdybania; czy można było odwołać cały Raw Air, czy może jednak pociągnąć te zawody… Nie jestem znawcą, ale zdrowy rozsądek każdy ma. Nie wiem, czy ktoś był w stanie to przewidzieć. Gdybyśmy wiedzieli to dwa tygodnie temu, to wtedy pewnie byśmy to odwołali. Jeszcze wtedy aż tak poważnej sytuacji nie było. Każdy jest mądry po szkodzie i każdy będzie się teraz wypowiadał, jak by to zrobił. Dlatego ja nie będę bawił się w znawcę. Akceptuję to, kiedy odwołano zawody. Być może można to było zrobić wcześniej, ale nie było mnie na miejscu i nie wiem, jaka była wokół tego atmosfera. Nie wiem, jak nastawiały się do tego zespoły. Każdy ma swój interes w takiej sytuacji. Kiedy jednak stoimy pod ścianą i zdrowie jest najważniejsze, jest to wtedy jedyna słuszna decyzja. Pytanie, czy nie za późno? Ale nie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć.

Wracając do całego sezonu: choć był szalony, to chyba dla nas udany? Najbardziej żal chyba Dawida Kubackiego, który zanotował 10 podiów z rzędu, ale na koniec na tym podium go nie ma.

To jest teraz może błędne, ale ciągle myślę, co by było gdyby… gdybyśmy dokończyli ten Raw Air. Co by było gdyby była Planica? Tych innych rozstrzygnięć mogłoby być dużo. Na przykład w Pucharze Narodów; wiemy, że Niemcy wygrali, ale wiemy też, że bez Stephana Leyhe końcówka byłaby dla nich ciężka. Może dogoniliby ich Austriacy. Jeśli chodzi o nas – czy nie dogoniliby nas Słoweńcy, którzy na skoczniach do lotów spisują się świetnie i są w formie. Pytanie o same loty – Kamil jest w formie dość fajnej. Pytanie, czy może wreszcie medal mistrzowski w lotach byłby do zdobycia. Pytanie też – kto czwarty znalazłby się w drużynie. Czy Kuba by się obronił, czy Olek, czy Maciek, czy może Paweł Wąsek dostałby szansę. To są wszystko pytania, na które nie poznamy odpowiedzi. Wszystko urwało się w momencie dla nikogo niefajnym. Szkoda też Dawida Kubackiego, bo miał sezon życia, a nie ma go na podium klasyfikacji generalnej. To też pokazuje, jak trudny był to sezon i ile było tam konkursów, których nikt nie przewidział. Pamiętamy takie nazwiska jak Lanisek, Aschenwald, Schmid, Jelar. Zobaczymy, ilu było zawodników, którzy po raz pierwszy poczuli pucharową krew. To też pokazuje, jak trudny jest Puchar Świata. Dawida szkoda, bo mimo wyników nie ma go na podium. Stracił mało do Kobayashiego, ale jednak stracił. Kraft, Geiger, Kobayashi, Stoch, Kubacki – to ciągle czołówka Pucharu Świata.

Patrzymy też na Kamila Stocha jako na zwycięzcę Raw Air. W tej całej przykrej sytuacji jest pozytyw, a są nim dobre skoki Kamila Stocha.

To cały czas pokazuje, że utrzymujemy w kadrze status quo i trzech zawodników w światowej czołówce. Oni zawsze mogą wygrywać. W przypadku Kamil sezon był z zawirowaniami. W Engelbergu wydawało się, że już jest zwycięstwo i powrót formy. W Turnieju Czterech Skoczni znów mała zapaść. Później świetny konkurs w Zakopanem i znowu zaczyna czegoś brakować. W końcówce sezonu Kamil jest liderem Raw Air i wszystko się urywa. Myślę, że szkoda i myślę, że sam Kamil chciałby polatać jeszcze na mamucie. Kamil wygrywa jednak cykl i udowadnia, że jest graczem z najwyższej półki.

Największe zaskoczenie sezonu?

Nie mam szczęścia do obstawiania, bo przed sezonem stawiałem, że Kobayashi obroni Kryształową Kulę. Obstawiałem też, że czarnym koniem może być Marius Lindvik. Natomiast ta ostatnia kandydatura się broni, bo młody Norweg pokazał, że wchodzi z buta do tej czołówki. Mistrz świata juniorów, który robi furorę w świecie seniorskim. Myślę, że w Vikersund powalczyłby z Kamilem i byłby groźny również w Planicy. W Turnieju Czterech Skoczni też skakał świetnie.

Zobacz również:

Koniec sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich

Opracowanie:
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoronawirus. Powiatowe obiekty sportowe będą zamknięte
Następny artykułKoronawirus. Collegium Medicum w Krakowie szuka studentów do pomocy w szpitalach