Brudne, zapuszczone i zniszczone to mało powiedziane. Mieszkanie komunalne, do którego klucze urzędnicy wręczyli rodzinie z małym dzieckiem to rudera, która nie nadaje się do użytku. Na ścianach został już tylko grzyb.
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Tylko że nie każdego stać na luksus, jakim są własne cztery kąty. Wie o tym dobrze pani Bożena, która od 11 lat stara się o lokal komunalny od miasta.
– Ja pracuję, a córka zajmuje się małym dzieckiem. Wynajmujemy mieszkanie w Chełmie, nie stać nas na własne. Do 15 marca musimy się wyprowadzić, bo właściciele sprzedają lokal. Nie mamy dokąd – mówi kobieta.
W ciągu tych 11 lat urzędnicy zaproponowali jej trzy lokale komunalne. Za każdym razem, jak opowiada zdesperowana chełmianka, były to zapuszczone nory, w tym jedna w sąsiedztwie kryminalistów po wyrokach, a druga – zdewastowana po rodzinie Romów. – Po tym, co zobaczyłam teraz, stwierdzam, że tamte mieszkania nie były najgorsze – dodaje zszokowana.
Kilka dni temu kobieta dostała informację, że zwolniło się mieszkanie przy ul. Trubakowskiej. Odebrała klucze, pojechała, by je obejrzeć i… aż odebrało jej mowę. – Był taki smród, że nie dało się wytrzymać nawet chwili. Całe ściany zagrzybione, odpadające kafelki, a łazienka to istny dramat. Dobrze, że pojechałam tam sama, bez córki i wnuczka. W PUM-ie powiedzieli, że miasto nie dało im pieniędzy na remont, a inspekcja nadzoru budowlanego, gdy pokazałam im zdjęcia tego lokalu, potwierdziła, że nie nadaje się ono do użytku. Nie rozumiem, jak można przekazywać dalej takie mieszkanie – dziwi się.
– Aktualnie na przydział mieszkań czeka 159 rodzin, w tym 110 rodzin z dziećmi. 43 rodziny posiadają wyroki sądowe orzekające eksmisję i przyznające uprawnienia do otrzymania lokalu socjalnego. Na tę chwilę miasto ma do dyspozycji 9 wolnych lokali, w tym 7 socjalnych. Zlokalizowane są głównie przy ul. Fabrycznej, gdzie są mieszkania przeznaczone na realizację wyroków sądowych orzekających eksmisję i przyznających uprawnienia do otrzymania lokalu socjalnego – informuje Damian Zieliński z gabinetu prezydenta miasta.
Zdaniem urzędników poprzednie lokale, które miasto zaproponowało pani Bożenie, spełniały wymagania „dotyczące stanu osobowego jej rodziny”. – Niestety nie przyjęła wymagających „odświeżenia” lokali przy ul. Lubelskiej, Rejowieckiej i Kolejowej, na które niedługo po tym zdecydowały się inne rodziny z dziećmi. Lokal przy ul. Trubakowskiej, który także odrzuciła, został przedstawiony jako ostatni. Miasto zaproponowało to lokum domagającej się niezwłocznego kwaterunku mieszkance, mając świadomość, że jego stan pozostawia nieco do życzenia.
Stało się tak dlatego, że przepisy nakładają obowiązek niezwłocznego zaoferowania oczekującemu mieszkańcowi każdego wolnego lokum, a tak się złożyło, że do zasobów wrócił w tym czasie właśnie lokal przy ulicy Trubakowskiej. Niestety miejskie służby do czasu okazania zdążyły „jedynie” oczyścić zaniedbane przez poprzedniego lokatora mieszkanie, co kosztowało miasto 3 tysiące złotych.
Jednocześnie kobieta otrzymała wówczas zapewnienie, że przed przekazaniem miasto zamierza wykonać w tym lokalu konieczne prace konserwacyjne związane m.in. z armaturą łazienkową i ogólnym „odświeżeniem”, które później przeprowadzono. W ramach prac konserwacyjnych usunięto zniszczoną armaturę i przeprowadzono dezynfekcję wszystkich pomieszczeń. Dodatkowo wykonana będzie też renowacja ścian oraz podłóg – tłumaczy Zieliński.
Odzyskane po poprzednich lokatorach mieszkania w ruinie to problem, z którym borykają się chyba wszystkie samorządy. – W tym roku na remonty lokali i budynków komunalnych Miasto przeznaczyło ponad pół miliona złotych – dodaje D. Zieliński. (pc)
Artykuł Małe mieszkanko przy Trubakowskiej pochodzi z serwisu Nowy Tydzień – tygodnik lokalny na terenie powiatu chełmskiego, włodawskiego, krasnostawskiego oraz miasta Lublin i Świdnik.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS