Pomimo 4 miliardów euro haraczu, który za utrzymanie muzułmańskich migrantów w Turcji wyłudził Recep Tayyip Erdoğan, tamtejsze ministerstwo spraw zagranicznych zagroziło otworzeniem granic z Grecją i wpuszczeniem do Europy miliona muzułmanów. Szantaż jest prosty. Stanie się to, jeśli członkowie Paktu Północnoatlantyckiego natychmiast nie wspomogą działań wojsk tureckich na terenie Syrii.
Konflikt na linii Moskwa-Stambuł wisiał w powietrzu od kiedy Baszszar al-Asad, nadal cieszący się ogromnym poparciem ze strony swego narodu, sukcesywnie dążył do wyzwolenia wszystkich terytoriów syryjskich. Rosyjskie lotnictwo wspierające oficjalne, syryjskie władze 23 lutego 2020 przeprowadziło naloty na miasto Anadan, które następnie zajęły siły asystowane przez irańską milicję. Jeśli wierzyć doniesieniom rządowych mediów, również tego dnia udało się odbić co najmniej 30 miejscowości w prowincji Aleppo, nad którą rząd syryjski odzyskał pełną kontrolę po raz pierwszy od 2012 roku. Rebelianci zostali zepchnięci do pobliskiej prowincji Idlib, w której siły rządowe, wspierane przez Rosję i Iran, równie skutecznie przeprowadziły ofensywę, przeciwko popieranym przez władze tureckie rebeliantom. Turcja, sprzymierzona z organizacjami terrorystycznymi walczącymi z siłami Asada, w wyniku ofensywy sił rządowych w pierwszych dwóch tygodniach straciła 13 żołnierzy.
Sytuacja w Idlibie znacznie się pogorszyła, kiedy 27 lutego przeprowadzono skoordynowany atak na syryjskie pozycje. Według informacji rosyjskiego Ministerstwa Obrony w wyniku działań odwetowych tureckie wojsko zostało ostrzelane w rezultacie czego zginęło 36 żołnierzy armii tureckiej, a 30 zostało rannych. Efektem eskalacji konfliktu na obszarze obu prowincji dach nad głową straciło blisko 4 miliony syryjskich obywateli, z których aż 800 tysięcy wyruszyło na północny wschód Turcji, w kierunku granicy z Grecją. To właśnie tymi ludźmi straszy Europę Erdogan.
5 marca w Moskwie, przywódcy Turcji i Rosji zawarli porozumienie zawieszające konflikt na terenie obu prowincji. Mimo to nachodźcy nie przestali szturmować greckiej granicy. Co więcej, greckie media oskarżają turecką straż graniczną o zwożenie migrantów w okolice przejścia granicznego w Kastanies, z okolic tak odległych jak kilkumilionowe miasto Izmir, oddalone o ponad 500 kilometrów od granicy lądowej z Grecją. W cały proceder zaangażowano kolej, autokary, a nawet taksówki. Większość zagranicznych źródeł dość spójnie utrzymuje, że muzułmanie szturmujący bramę Europy to w większości Irakijczycy i Afgańczycy przebywający w tureckich obozach dla uchodźców nawet od 7 lat i nie mający absolutnie nic wspólnego z ostatnimi bombardowaniami w Syrii.
W momencie, kiedy piszę tę publikację (9 marca) jednostka administracyjna greckiej straży granicznej Ewros, opublikowała nagranie monitoringu, przedstawiające turecki pojazd opancerzony typu HIZIR/ATES, który przymocowaną, stalową liną usiłuje wyrwać płot dzielący migrantów od Europy. Na granicę, prócz ciężkiego sprzętu, wysłano uzbrojone jednostki mundurowe mające dopilnować, aby żaden migrant przekraczający granicę nie wrócił do kraju nad Bosforem. Jednocześnie tureckie MSZ oskarża grecką straż graniczną o łamanie praw człowieka i zatapianie pontonów z migrantami przy użyciu ostrej amunicji.
Śmiem otwarcie wątpić, czy berlińscy eurokraci jeszcze wczoraj akredytujący politykę Turcji na terenach Syrii, a dziś oficjalnie wspierający działania Grecji – dotrzymają słowa i udzielą obiecanej pomocy finansowej i militarnej, bez której prędzej czy później, rozwścieczeni i coraz liczniej gromadzący się przy greckiej granicy migranci w końcu ją przeforsują.
Jednego możemy być pewni. Sfrustrowany, turecki bisurman Recep Tayyip Erdoğan nie zrobi kroku w tył. Stracił w Syrii trochę wojska i kontrolę nad dwiema prowincjami, za co w końcu jest rozliczany w swoim kraju. Tureckie MSZ utrzymuje, że milion muzułmańskich nachodźców, którymi chce nas uraczyć, zdestabilizuje europejskie giełdy i gospodarkę, co w konsekwencji ma doprowadzić do upadku rządów, a długofalowo, może nawet całej Unii Europejskiej. Na pierwszy rzut oka widać, że porażka Turków na syryjskim froncie podrażniła ich mocarstwowe ego, które niemal natychmiast próbują podreperować wywołując kolejny kryzys migracyjny w Europie. Mówiąc kolokwialnie, Erdogan chce nam wszystkim uświadomić, że mimo lania jakie dostał, nadal jest przywódcą państwa, które potrafi silnie oddziaływać na światową politykę.
Jestem przekonany, że migranci znajdujący się w strefie zgniotu, między grecką i turecką strażą graniczną, jeśli nie zostaną wpuszczeni do Europy hurtem, to relokacji zostanie przeprowadzona tylnymi drzwiami.
Turecki pojazd opancerzony typu HIZIR/ATES, który przymocowaną, stalową liną usiłuje wyrwać płot dzielący migrantów od Europy:
Przeczytaj:
Śmiercionośny plan: Świat zniszczyć multikulturalizmem, a w kraju zbudować szowinistyczne getto
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS