A A+ A++

Cena ropy naftowej załamała się na otwarciu rynków w poniedziałek po informacjach o rozpoczęciu przez Arabię Saudyjską wojny cenowej z Rosją. Informacja ta nie pomogła także innym rynkom. Gwałtowne spadki stały się udziałem kontraktów na amerykańskie indeksy, a nowe lokalne maksima osiągnął kurs złota.

Początek tygodnia na rynku ropy naftowej przyniósł prawdziwą krwawą łaźnię notowań tego surowca. Cena kontraktów na ropę naftową spadła nawet o 30 proc., jak pokazują zrzuty ekranowe z serwisu Bloomberga publikowane w mediach społecznościowych.

Cena ropy brent zniżkowała na początku notowań o blisko 31 proc. do 31,25 dolarów za baryłkę. Cena ropy WTI spadła „tylko” o 27 proc. do 30,07 dolara. To oznacza największy jednodniowy spadek cen ropy od 17 stycznia 1991 roku, co miało miejsce w czasie I konfliktu w Zatoce Perskiej. Wprawdzie po starcie notowań, ceny „nieco” odbiły, ale wciąż pozostają ok. 20 proc. poniżej cen zamknięcia z ubiegłego tygodnia.

Tak gwałtowna przecena ropy naftowej to efekt zapowiedzi Arabii Saudyjskiej, że od kwietnia zwiększy swoje wydobycie ropy do maksimum. Oznacza to podniesienie dziennego wydobycia ropy początkowo do poziomu ok. 10-11 mln baryłek dziennie z 9,7 mln baryłek obecnie. A z nieoficjalnych informacji wynika, że w dalszym czasie wydobycie może skoczyć nawet do 12 mln baryłek ropy dziennie. Ten ruch Saudów to efekt zerwania porozumienia wiążącego dotychczas kartel OPEC z Rosją.

Fiasko OPEC+

Pod koniec ubiegłego tygodnia przedstawiciele kartelu OPEC spotkali się, aby uzgodnić wspólne kroki mające na celu podwyższenie cen ropy naftowej. Surowiec ten od początku roku do ubiegłego czwartku został przeceniony o 25-27 proc. w zależności od gatunku, ze względu na kryzys w transporcie spowodowany wybuchem epidemii koronawirusa. Kraje OPEC chciały uzgodnić cięcia w wydobyciu ropy naftowej, które miały zaowocować wzrostami cen ropy. Kartel od 2016 roku współpracował na tym polu z Rosją (tworząc tzw. OPEC+), jednak tym razem OPEC i Rosja nie dogadały  się. To spowodowało mocny spadek cen ropy już w piątek, kiedy cena surowca zniżkowała o ponad 9 proc. Brak porozumienia oznaczał bowiem, że porozumienia co do poziomów wydobycia ropy będą obowiązywały jedynie do końca marca.

Rosja, nie zgadzając się na cięcia wydobycia, chciała wywrzeć nacisk na Stany Zjednoczone, które w ostatnich latach, dzięki wydobyciu ropy z łupków, stały się największym na świecie producentem ropy naftowej. Problem w tym, że ropę z łupków opłaca się wydobywać dopiero, gdy jej cena jest odpowiednio wysoka. Przy cenie na poziomie 50 dolarów lub niższej, wydobycie ropy z niektórych złóż łupkowych w USA jest po prostu nieopłacalne.

„Kreml postanowił poświęcić OPEC+, aby powstrzymać amerykańskich producentów ropy z łupków i zemścić się za mieszanie się USA w budowę gazociągu Nord Stream 2” – twierdzi w wypowiedzi dla Bloomberga Alexander Dynkin, prezes rosyjskiego, państwowego think-tanku. „Oczywiście rozjuszenie Arabii Saudyjskiej może być ryzykowne, ale w tym momencie taka jest strategia Rosji” – dodaje Dynkin.

Arabia Saudyjska idzie na wojnę z Rosją

Już w niedzielę na brak porozumienia postanowiła odpowiedzieć Arabia Saudyjska, największy na świecie eksporter ropy naftowej. Saudyjski gigant naftowy, Saudi Aramco, zaoferował swoim odbiorcom w Azji, Europie i Stanach Zjednoczonych bezprecedensowe obniżki cen ropy. „To oznacza, że Arabia Saudyjska idzie na całość, jeśli chodzi o wojnę cenową” – komentuje dla Bloomberga Iman Nasseri, dyrektor zarządzający na Bliski Wschód w FGE.

Jak wynika z informacji opublikowanych przez serwis Bloomberga, Arabowie zwiększyli rabat na ropę Arab Light o 8 dolarów na baryłkę do aż 10,25 dolara za baryłkę, w stosunku do uznawanej za benchmark ceny ropy brent. Tymczasem rosyjska ropa ural oferowana jest z 2-dolarowym dyskontem w stosunku do ceny ropy brent.

Strategia Saudów ma polegać jak najszybszym przyciśnięciu do muru Rosji, aby zdecydowała się ona do szybkiego powrotu do negocjacji. Rosja jest krajem typowo surowcowym (pod względem wydobycia ropy zajmowała 3. miejsce w rankingu największych producentów ropy w 2018 roku wg BP), którego przychody budżetowe w znacznej mierze uzależnione są od przychodów z wydobycia surowców, w tym m. in. ropy. Arabia Saudyjska chce zatem wywrzeć nacisk na spadek przychodów rosyjskiego budżetu.

Na spadku cen ropy ucierpią wszyscy

Problem w tym, że spadek cen ropy wywrze negatywny wpływ także na przychody budżetowe Arabii Saudyjskiej oraz innych krajów OPEC, których budżety krajowe są jeszcze bardziej uzależnione od wysokich cen ropy. O ile rosyjski budżet balansuje się przy cenie ropy w przedziale 50-60 dolarów za baryłkę, to budżet Arabii Saudyjskiej wymaga już ceny baryłki ropy w przedziale 80 – 90 dolarów. Spadek cen ropy także negatywnie na amerykański przemysł wydobywczy, choć zapewne ruch Arabów został skonsultowany i zaaprobowany przez USA.

Zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie wydają się być nieźle przygotowani do tej wojny. Choć wiele amerykańskich firm wydobywających ropę z łupków jest zadłużonych i obniżka cen może oznaczać dla nich bankructwo, to sporo odwiertów kontrolują teraz największe amerykańskie koncerny, jak Exxon Mobil czy Chevron, które posiadają odpowiednie środki finansowe by przetrwać trudne czasy.

Także Rosja jest nieźle przygotowana na trudne czasy. Koszty wydobycia rosyjskiej ropy są stosunkowo niskie, a w czasach wyższych cen ropy część zysków z ropy trafiała na fundusz przeznaczony na czarną godzinę.

Natychmiast spadek cen odczuje Arabia Saudyjska, dlatego będzie się ona starała jak najszybciej zwiększyć wydobycie ropy, co ma przynajmniej częściowo zneutralizować negatywne skutki finansowe dla budżetu państwa.

Następne spotkanie przedstawicieli OPEC+ jest planowane na 18 marca, czyli jeszcze przed końcem obowiązywania aktualnych ograniczeń w wydobyciu ropy.

Rynki akcji w panice

Sytuacja na rynku ropy natychmiast odbiła się na notowaniach innych instrumentów finansowych. Notowania kontraktów terminowych na amerykańskie główne indeksy giełdowe rozpoczęły się od gwałtownych spadków. Zarówno kontrakty na indeks S&P500 jak i na indeks Dow Jones rozpoczęły tydzień od 4-procentowych spadków. Tym samym zeszły poniżej intraday’owego dna zanotowanego na ostatniej sesji w lutym. Chociaż jeszcze końcówka piątkowych notowań przyniosła 2,5-procentowy rajd w górę, odbijając się od dna ostatnich koronawirusowych spadków.

Znacznymi spadkami otworzyły się notowania giełd w Azji. Japoński Nikkei traci przed godz. 2 w nocy ok. 4,3 proc., koreański Kospi zniżkuje o blisko 3 proc. Ponad 5,5 proc. spada All Ordinaries, czyli indeks giełdy w Australii, a 2,5 proc. traci giełda w nowej Zelandii.

Wzrostem kursu zareagowały na kryzys na rynku ropy notowania złota, które przekroczyło poziom 1700 dolarów za uncję trojańską.

Kliknij w obrazek, aby zobaczyć aktualne notowania.

Wyraźnie osłabił się kurs dolara do euro, zbliżając się na niewielką odległość do poziomu 1,14.

Kliknij w obrazek, aby zobaczyć aktualne notowania.

Dolar osłabł także o 1 proc. do jena, co wyraźnie wskazuje na ucieczkę inwestorów od ryzykownych aktywów.

MD

Źródło:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoronawirus to tylko wstęp. Chińczycy chcą zbudować terminatora. I to tego ciekłego!
Następny artykułZaginiony 14-latek odnalazł się na Dworcu Centralnym w Warszawie