Korona Kielce stoi nad przepaścią. I nie mamy na myśli sytuacji sportowej – którą da się jeszcze uratować – a organizacyjną. Niemieccy właściciele w kuluarowych rozmowach z władzami miasta zapowiedzieli, że wychodzą z klubu i szykują go do sprzedaży. Podobno jest grzany temat jakiegoś polskiego inwestora z Warszawy.
Tło całej sytuacji i wydarzenia z ostatnich miesięcy są kuriozalne. No bo tak, po kolei:
a) we wrześniu Niemcy zakomunikowali, że klubowi będzie potrzebne dokapitalizowanie w wysokości pięciu milionów złotych. Zaproponowali proporcjonalny układ – oni dają około 3,5 bańki (jako że mają 72% udziałów), resztę (około 1,5 miliona) dokłada miasto będące mniejszościowym właścicielem.
b) w Kielcach jak zwykle doszło do gorącej dyskusji. Czy warto znów łożyć z miejskiej kasy na klub, który zmierza donikąd? Na co pójdą te pieniądze? Jaką miasto ma gwarancje, że za chwilę znów nie trzeba będzie dokładać?
c) po burzliwych dyskusjach i lobbowaniu Krzysztofa Zająca miasto zgodziło się na podarowanie Koronie kolejnej transzy.
d) jest marzec, a… wciąż do dokapitalizowania nie doszło. Transakcję blokują Niemcy.
Dlaczego?
I to jest właśnie największa zagadka. No bo tak – najpierw niemiecki właściciel wyciąga od miasta pieniądze, miasto przystaje na jego propozycję w imię ratowania klubu, a do tej pory wciąż do klubowej kasy nie wpłynęły żadne środki. Wydaje się, że najtrudniejsza przeszkoda do dokapitalizowania została złamana. A kasy wciąż brak.
Jak mówią nam dobrze poinformowane osoby – Niemcy od jakiegoś czasu szukali pretekstu do wyjścia z klubu. Da się także usłyszeć, że… tak naprawdę liczyli na to, że miasto tym razem się ugnie i nie da Koronie kolejnych pieniędzy. A wtedy mogliby przerzucić na miejskie władze całą odpowiedzialność: nie chcecie pomagać Koronie, więc my się zawijamy!
A tu zonk. Miasto jednak chce pomagać.
To jednak tylko teoria podszyta przypuszczeniami dobrze zorientowanych osób. Fakty są natomiast takie, że Niemcy podają inne powody swojej decyzji. Podczas kuluarowych spotkań mówili, że ich zaufanie do miasta zostało utracone, bo ciągle rzucane są im kłody pod nogi. Twierdzili, że mocno utrudniona jest komunikacja z władzami Kielc, przez kilka miesięcy nie mogli porozmawiać z Wentą, a podniesienie kapitału nie zostało załatwione od razu, trzeba było na nie czekać.
Czara goryczy Hundsdörferów miała zostać przelana, gdy miasto zgłosiło sprawę przejęcia udziałów klubu do prokuratury. W „Gazecie Wyborczej” Bogdan Wenta, a więc prezydent Kielc, wypowiadał się tak: – Po zapoznaniu się z dokumentami i konsultacjach prawnych okazało się, że są wątpliwości dotyczące transparentności zawartej umowy i niezbędne jest powiadomienie odpowiednich organów.
Dziś odbędzie się kolejne Walne Zgromadzenie klubu w sprawie podniesienia kapitału, ale już wiemy, że po raz kolejny zabraknie na nim Dirka Hundsdörfera, który przyjechał do Kielc tylko po to, by zakomunikować, że zamierza sprzedać klub. Do dokapitalizowania najprawdopodobniej znów nie dojdzie. A przypomnijmy – to już piąte Walne Zgromadzenie, jakie odbywa się w tej sprawie. Słyszymy, że Hundsdörfer się obraził i nie zamierza siadać do jednego stołu z prezydentem Kielc.
Niemcy zapowiedzieli także, że nie dołożą do Korony już ani złotówki, a to oznacza, że płynność finansowa może nie zostać odzyskana. Już teraz Korona ma kłopoty z płaceniem bieżących należności – piłkarze nie dostali pensji od stycznia. Szacuje się, że do końca sezonu w kasie może zabraknąć czterech milionów złotych. Biegły rewident ocenia właśnie sytuację finansową kieleckiego klubu.
Kim jest Dirk Hundsdörfer, czego chciał od Korony, jaką miał wizję na klub? Wciąż nie wiadomo. Gdy właścicielem Korony był Dieter Burdenski, wszystko było mniej więcej transparentne. Ten jednak w tajemniczych okolicznościach oddał udziały rodzinie Hundsdörferów i się ulotnił. Dlaczego? Także nie wiemy. A klub przeżywa marazm – zero pomysłu, zero tożsamości, a teraz także niewiele pieniędzy, bo era Gino Lettieriego mocno wydrenowała klubową kasę.
Z jednej strony dobrze, że to się kończy, bo Korona zmierza donikąd. Z drugiej nie wiadomo, czy ten serial z niemieckim inwestorem będzie miał jakikolwiek happy end. Na ten moment należy zakładać najczarniejsze – z perspektywy Korony – scenariusze. Włącznie z upadłością klubu. Wydaje się, że Niemcy będą chcieli sprzedać go jak najszybciej – oczywistą sprawą jest, że łatwiej opchnąć reprezentanta Ekstraklasy niż pierwszej ligi. Tylko czy w dobre ręce?
Fot. FotoPyK
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS