Pisaliśmy dzisiaj (tutaj) o dwóch nowych karetkach pogotowia, które trafiły do oleśnickiego pogotowia. Czy są one szansą na to, że teraz pogotowie przyjedzie do nas szybciej i że to nie straż będzie musiała udzielać pierwszej pomocy potrzebującym?
Oleśniccy ratownicy mają jasno sprecyzowaną opinię na temat sytuacji, do których dochodzi w ostatnich latach w powiecie oleśnickim. – Po pierwsze sprzęt. Ten, którym dysponowaliśmy miał określone możliwości techniczne. Samochody, które nie są sprawne, poruszają się z określoną prędkością. Bywa, że mają trudności z odpaleniem – mówią w rozmowie z nami. – Konieczność sukcesywnej wymiany karetek pogotowia to podstawa. Trudno zmniejszać czas dotarcia do pacjenta, który jedziemy samochodem, który ma 600 tysięcy kilometrów przebiegu na liczniku.
W ciągu roku oleśnickie pogotowie udziela pomocy ośmiu tysiącom pacjentów. – Niestety, spora część naszych wyjazdów w dalszym ciągu jest nieuzasadniona – mówi Damian Szczepaniak, koordynator ds. ratownictwa w oleśnickiej stacji. – Pacjenci wzywają nas do bolącego od trzech dni brzucha, do zwichniętej nogi, czasem dzwonią, gdy są nietrzeźwi i źle się czują.
Ratownicy z Oleśnicy są dysponowani przez dyspozytorów z Wrocławia. – Dyspozytorzy dmuchają na zimne. Boją się wziąć odpowiedzialności i odmówić skierowania pogotowia do pacjenta, stąd liczba wyjazdów, które nie zawsze powinny być realizowane przez nas – mówi Mateusz Szczęch, zastępca kierownika oleśnickiego pogotowia. – Kuriozalne bywa w tym wszystkim zachowanie pacjentów. Odpowiedzią niektórych na zwrócenie uwagi przez ratownika, że zwichnięta noga nie jest powodem wezwania karetki, są skargi, które automatycznie do nas wpływają.
– Nieuzasadnione wezwania bez wątpienia mają wpływ na to, że nie zawsze jesteśmy tam, gdzie faktycznie jesteśmy potrzebni – mówi ratownik. – Ludzie nie zdają sobie sprawy, że swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem, decyzją wezwania karetki zamiast pójścia do przychodni, mogą wpłynąć na czyjeś życie.
Nasi rozmówcy odnoszą się też do kwestii kierowania straży pożarnej do pacjentów. – Proszę wyobrazić sobie sytuację, w której wracamy od pacjenta i jesteśmy 15 kilometrów od Oleśnicy, a dyspozytor otrzymuje informację o pilnej interwencji – mówi Szczepaniak. – Skierowanie strażaków to nic innego, jak zabezpieczenie medyczne tego pacjenta do czasu naszego przyjazdu. Czasem to kwestia 5-10 minut, które mogą zaważyć na czyimś życiu lub zdrowiu.
W Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim trwa analiza ilości zespołów ratowniczych w poszczególnych powiatach regionu. Oficjalnej informacji jeszcze nie ma, ale nieoficjalnie wiadomo, że od marca w oleśnickim pogotowiu pozostanie dotychczasowa liczba zespołów. Oceniając sytuację w powiecie oleśnickim urzędnicy mieli brać pod uwagę zadowalający czas dotarcia pogotowia do pacjenta.
Najnowsze
Miasto nie będzie musiało odkupić dworca od kolei. Dostanie obiekt za darmo
Red 26 lutego 2020
Nie będzie dodatkowego parkingu i przejazdu przez Rynek
Dzisiaj o 15:55
Byków chwycił SMA za rogi. Zobacz, jak! [WIDEO]
Dzisiaj o 15:16
Ratownicy apelują: zastanówmy się zanim wezwiemy karetkę, bo w tym czasie ktoś naprawdę może jej potrzebować
Dzisiaj o 14:52
Emeryci na śledziku dla Tosi Wiśniewskiej
Dzisiaj o 13:01
Nowa śmieciarka dla Gminnego Przedsiębiorstwa Komunalnego
Dzisiaj o 12:34
Zawodnik Akademii Piłkarskiej Oleśnica na treningu selekcyjnym DolZPN
Dzisiaj o 11:34
Mieszkańcy wracają z Włoch i zaniepokojeni dzwonią do sanepidu z pytaniami o koronawirusa
Dzisiaj o 11:22
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS