A A+ A++

– Wydaje mi się, że samo ukończenie uczelni takiej jak AFI nie gwarantuje sukcesu, koniec końców ludzie, którzy mnie zatrudniają, patrzą na zrobione przeze mnie filmy, a nie na mój dyplom – na temat studiów filmowych w USA, a także o produkcji reklamowej rozmawiamy z Michałem Wrońskim.

Ukończyłeś renomowaną uczelnię American Film Institute. Co Cię skłoniło do podjęcia studiów w USA? Powiedz kilka słów o tym, czym się one charakteryzują i różnią od możliwości polskich uczelni wyższych?

American Film Institute Conservatory jest jedną z najlepszych uczelni filmowych na świecie. Ma wśród absolwentów takich filmowców jak David Lynch, Terrence Malick, czy Janusz Kamiński. To było dla mnie najważniejszym czynnikiem. Chciałem studiować na uczelni, którą kończyli jedni z najlepszych. Ciężko porównać studia w Polsce i Stanach. Wydaje mi się, że największą różnicą jest to, że AFI uczy przede wszystkim rzemiosła, nie jest to szkoła artystyczna w polskim rozumieniu. Jak ludzie się mnie pytają o AFI, to zazwyczaj mówię, że jest to połączenie Hogwartu i szkoły zawodowej, jakkolwiek by to dziwnie nie zabrzmiało. Z jednej strony jest to magiczne doświadczenie, bo jest się w Los Angeles i ma zajęcia z największymi twórcami świata filmowego, takimi jak Quentin Tarantino, Dennis Villeneuve, czy Claudio Miranda, a z drugiej strony my jako operatorzy byliśmy oceniani z naszego warsztatu. Czyli z tego, jak opowiadamy historię, czy umiemy dobrać odpowiednie środki wyrazu do jej opowiedzenia, czy technicznie jesteśmy w stanie przenieść wizję filmu na ekran, a nie z tego, czy nasze zdjęcia są piękne.

Czy studia filmowe są niezbędne do podjęcia pracy w produkcji filmowej i reklamowej?

Wydaje mi się, że nie są konieczne, czego przykładem może być wspomniany przeze mnie wcześniej Quentin Tarantino, który nie skończył żadnej szkoły filmowej. Z całą pewnością są pomocne. Oprócz wiedzy największą wartością szkoły filmowej są ludzie, których się w niej poznaje, ponieważ z tymi ludźmi będzie się najprawdopodobniej współpracować do końca życia. Na pierwszych zajęciach w AFI powiedzieli nam, żebyśmy się rozejrzeli wokół siebie, bo na tej samej sali poznali się twórcy tacy jak np. Darren Aronofsky i Matthew Libatique, którzy razem zrobili „Requiem dla snu”, „Czarnego Łabędzia” itd.

Jak umiejętności i doświadczenie zdobyte w USA wpłynęły na Twoją pracę i rozwój w Polsce?

Na pewno wiedza, którą zdobyłem jest nieoceniona. Nie boję się projektów, które są wyzwaniem. Nawet jeśli w filmie czy reklamie są rzeczy, których wcześniej nie robiłem, to wiem jak do nich podejść i je rozgryźć. Dla przykładu, jak filmowałem reklamę dla Land Rovera, to był pierwszy raz, kiedy kręciłem samochody. Ale dzięki temu, że w AFI miałem zajęcia z Billem Bennettem, operatorem, który w swoim życiu nakręcił kilkaset reklam samochodowych i jest od tego specjalistą, wiedziałem, jak to zrobić. Wydaje mi się, że samo ukończenie uczelni takiej jak AFI nie gwarantuje sukcesu, koniec końców ludzie, którzy mnie zatrudniają, patrzą na zrobione przeze mnie filmy, a nie na mój dyplom.

Realizowałeś projekty m.in. Range Rover, Nationale-Nederlanden, Discovery Channel Poland czy TVP. Który z nich wspominasz najlepiej?

Najlepiej wspominam chyba reklamę Nationale-Nederlandem nakręconą na konkurs Papaya Young Directors. Miałem świetną współpracę z Kubą Zarzyckim i Zuzą Miksiewicz. Dostaliśmy za tę reklamę pierwszą nagrodę. To miłe uczucie, kiedy twoja praca jest doceniana.

A czy jest firma, marka, dla której szczególnie chciałbyś zrealizować projekt?

Marzy mi się reklama dla jednej z firm outdoorowych, takich jak The North Face, Patagonia, czy Arc’teryx. Uwielbiam góry, zaczynałem swoją przygodę z filmem od robienia filmów narciarskich. Także wydaje mi się, że nakręcenie takich reklam musi być straszną frajdą. Do tego można zobaczyć jedne z najpiękniejszych miejsc na ziemi.

Jakie są obecnie trendy w produkcji reklamowej?

Przede wszystkim powstaje coraz więcej reklam do Internetu, na takie platformy jak Facebook, czy Instagram. To powoduje, że reklamy są bardzo krótkie i muszą szybko przykuwać uwagę. Bardzo często tego typu produkcje są oglądane na telefonie i bez dźwięku, także warstwa wizualna jest najważniejsza.

Oprócz tego jednym z najważniejszych trendów jest zaangażowanie społeczne. Coraz więcej marek zdaje sobie sprawę z tego, że dla klientów zaczyna być ważne to, jak powstają ich produkty i jaki mają wpływ na środowisko. Oprócz tego marki zaczynają być wyczulone na nowe grupy docelowe. Widać to na przykład w reklamie Land Rovera, którą robiłem i która jest skierowana do kobiet.

Jak oceniasz polską branżę produkcji filmowej i reklamowej?

Polska branża produkcji filmowej i reklamowej bardzo dynamicznie się rozwija. Oprócz dużych graczy powstaje coraz więcej małych i średnich firm produkcyjnych. Wydaje mi się, że główną tego przyczyną jest pojawianie się nowych platform internetowych, na które produkuje się treści.

Jakie masz plany na najbliższy czas?

Chciałbym się rozwijać zarówno w USA, jak i w Polsce. Wydaje mi się, że oba rynki mają duży potencjał. Wiem, że nie będzie to proste, ale są operatorzy, którym to się udaje, także nie jest to niemożliwe.

O rozmówcy:

Michał Wroński jest polskim operatorem, który ukończył wydział operatorski na American Film Institute Conservatory. Filmy krótkometrażowe, nad którymi pracował, miały premierę na takich festiwalach, jak Festiwal Filmów Fabularnych w Gdyni, czy Palm Springs Film Festival. Oprócz tego pracował nad projektami dla Discovery Channel Polska i TVP.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTe kolory będą najmodniejsze w aranżacji wnętrz
Następny artykułWindows 10X uruchomi aplikacje Win32. “Większość” z nich będzie działać poprawnie