Niewątpliwie brak świadomości wagi odpowiedzialności za własne słowa.
Osoba o dużym autorytecie i zasięgu oddziaływania, często wpada w pułapkę przeświadczenia, że mówi do określonego, zamkniętego, sprofilowanego grona odbiorców. W dobie internetu, ale też przy aktualnej kondycji społecznej, ta granica brzegowa potencjalnego profilu, do którego docierają jej słowa, ulega przesunięciu.
Słowa docierają już do osób wcześniej nieuczestniczących w danej wspólnocie, czy nawet z niej wykluczonych – z różnych przyczyn. I to nie musi być tak, że to wykluczenie jest efektem działania grupy, z której pochodzą te słowa. Potencjalny odbiorca mógł nigdy wcześniej nie mieć żadnego kontaktu z grupą nadającą przekaz.
Dlatego z tej perspektywy bardziej słuszne zdaje się określenie – przypadkowy odbiorca; choć obecność jego wcale nie musi być przypadkowa, może być zupełnie celowa. W końcu coś go przyciągnęło do tej grupy i dla tego czegoś jest przy niej obecny.
Tymczasem, nawet przy najlepszych intencjach, jako wykluczona, może i bardzo często nie posiada odpowiedniego obycia, czy to co do zwyczajów i form komunikacji, panujących w grupie, czy też odpowiedniego rozeznania wagi słów jakie tam padają. Może cechować się pewnego typu wrażliwością, czy wręcz nadwrażliwością na kwestie, które w tej grupie nie budzą żadnych głosów sprzeciwu, dlatego, że nie posiada wiedzy, zrozumienia tych kwestii.
Dlatego osoby o autorytecie, które korzystały z przyrodzonego aparatu mowy, niczym z organicznej maszynki do masowej produkcji treści, nie zastanawiające się nad tym, które z ich słów mogą stanowić gwóźdź przeszywający poczucie wartości jednostki, budziły mój sprzeciw.
Na szczęście trafiłem na bardzo wiele sensownych osób, otwartych na rozwój osobisty, które były w stanie, po zwróceniu uwagi dokonać odpowiedniej refleksji i korekty swojego zachowania, często nawet lepiej, niż byłbym w stanie to sobie wyobrazić. Osob bardzo chętnych do podejmowania odpowiedzalności nie tylko za siebie, ale także we wskazanym wyżej sensie – za inne osoby, bo to przecież dla nich zmieniały swoje postawy.
Tymczasem spadłem do polityki i tutaj doświadczam epokowego antyrenesansu. Doświadczam nie tylko autentycznego braku woli do refleksji nad odpowiedzialnością, ale i braku percepcji odpowiedzialności osobistej. Tutaj obecny jest jakiś zmysł odpowiedzialności zbiorowej, odpowiedzialności odległej i obcej, odpowiedzialności cudzej. O słowach wstrzemięźliwych można tylko pomarzyć.
Ciekawe, czy nie jest przypadkiem tak, że to ta ufność Słowu, budzi w jakiś sposób większą świadomość roli i wagi własnego słowa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS