“… kto panuje we wschodniej Europie – panuje nad sercem Eurazji. Kto panuje nad sercem Eurazji – ten panuje nad wyspą światową – kto panuje nad wyspą światową ten panuje nad światem.”
Halford Mackinder
Co jakiś czas w mediach społecznościowych dochodzi do dyskusji i sporów na temat naszej obronności (bez udziału MON) i wiele emocji budzi zwłaszcza kwestia użycia w obronie wojsk terytorialnych, które są wyśmiewane jako „niedzielne wojsko” bez wartości bojowej, będące „mięsem armatnim”, które wróg z łatwością zlikwiduje. Różni mądrale z Facebook’a i Twitter’a opowiadają, że należy toczyć wojnę na terytorium wroga, a nie własnym więc przygotowywanie się do obrony na własnym terytorium jest zbędne. To przecież spowoduje straty wśród niewinnych cywilów. A w ogóle to należy atakować, bowiem bez tego nie będzie zwycięstwa i najlepiej nie ponosząc strat własnych – przypomina się słowa gen. Pattona: “Celem wojny nie jest śmierć za ojczyznę, ale sprawienie, aby tamci skurwiele umierali za swoją.”, itp. itd.
Takie opowieści są jednak o tyle pozbawione sensu, że ich głosiciele nie uwzględniają realiów takiej wojny, nie chcą dostrzec, iż Polska nie prowadzi polityki agresywnej i nie jest mocarstwem dysponującym ogromnym potencjałem, aby móc wyprzedzająco zaatakować wroga na jego terytorium i zwyciężyć go z dala od własnych granic. Biorąc pod uwagę wszystkie uwarunkowania geopolityczne, geostrategiczne, gospodarcze, siłę własnej armii trzeba założyć, że to wróg będzie miał nad Polską przewagę, to on wybierze moment ataku na nas, czyli będziemy musieli bronić naszych granic i do tego na własnym terytorium.
Funkcjonowanie państwa i społeczeństwa stanie się trudne w obliczu takiego najazdu, a będzie skrajnie utrudnione, jeśli agresor zniszczy naszą armię i dojdzie do okupacji kraju, jak to się stało w 1939 r. Tym samym zapewnienie bezpieczeństwa narodowego staje się, gdy uwzględnimy polskie, a nie jakieś mocarstwowe możliwości obronne, niezwykle trudne. Konieczne jest stworzenie takiego systemu obrony, który zapewni oddalenie zagrożenia wojennego od granic państwa, a nie będzie tylko przygotowaniem do jej prowadzenia.
A jednak obrona.
Generał Carl von Clausewitz jest uważany za najwybitniejszego teoretyka sztuki wojennej. To Clausewitz studiując teorię wojny odrzucił nazwę „nauka wojenna”, a zaproponował termin „sztuka wojenna”. Sztuka, czyli taka forma aktywności, w której podstawową rolę odgrywa „talent” w tym wypadku talent dowódcy wojskowego, który potrafi wykorzystać posiadane środki dla odniesienia zwycięstwa.
Traktat Clausewitza „O wojnie” (niem. Vom Kriege) wydany w 1832 r. w Berlinie staraniem Marie von Clausewitz, żony autora, został później przetłumaczony na wiele języków i doczekał się licznych wydań w świecie. Nadal jest studiowany w akademiach wojskowych. Dowódcy i eksperci obronności uważają, że zasady prowadzenia wojny sformułowane dwa wieki temu przez Clausewitza zachowują swoją aktualność.
Carl Phillip Gottlieb von Clausewitz żył i działał w latach 1780-1831. Był to okres wielkich przemian społecznych w Europie (Rewolucja Francuska 1789–1799) i jaśniejącej gwiazdy geniusza wojny cesarza Napoleona I. Błyskotliwe zwycięstwa wodza Francuzów nie pociągały jednak Clausewitza. Znalazł się w obozie przeciwników Napoleona. W czasie inwazji Bonapartego na Rosję (1812), w okresie formalnego sojuszu francusko-pruskiego Clausewitz porzucił armię pruską i wstąpił do rosyjskiej. Walczył w całej kampanii rosyjskiej, odegrał kluczową rolę w doprowadzeniu do przejścia na rosyjską stronę pruskiego gen. Johanna Yorcka i został mianowany dowódcą rosyjsko-pruskiego legionu walczącego z wojskami Napoleona.
Nie można wątpić, że doświadczenia wojennych starć z czasów wojen napoleońskich były podstawą teoretycznych dociekań pruskiego generała. Często bywają powtarzane jego spostrzeżenia: „Wojna jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami.” oraz: „Pokój to zawieszenie broni pomiędzy dwiema wojnami”. Tymczasem zwykle nie dostrzega się tego, co z punktu widzenia prowadzenia wojny w myśli Clausewitza wydaje się być istotniejsze. Tym bowiem co go szczególnie zajmowało były zależności miedzy atakiem (natarciem), a obroną. Clausewitz badając te relacje doszedł do wniosku, że to nie atak, ale obrona jest „silniejszą” formą prowadzenia działań wojennych. Taka konstatacja jest o tyle zaskakująca, że doświadczenie napoleońskich zwycięstw zdawało się sugerować coś innego.
Dla Napoleona decydującym zawsze był atak. Nadrzędnym prawem, którym kierował się wódz francuskiej armii, a którego realizację doprowadził do perfekcji, było skoncentrowanie większości sił własnych w najważniejszym punkcie, w miejscu rozstrzygającym o losie bitwy. Uderzenie zgromadzonych sił miało zdruzgotać jednym ciosem, błyskawicznym i bezwzględnym, najsilniejsze ogniwo oporu nieprzyjaciela. Napoleon nie wypracował żadnej reguły ostatecznej, kiedy miała nastąpić koncentracja armii dla zadania decydującego ciosu. Zależało to zawsze od jego własnej decyzji. Strategia cesarza była sztuką opartą nie tylko na znajomości teorii prowadzenia walki, ale i na wyobraźni dowodzącego oraz dokładnej kalkulacji sił własnych i przeciwnika.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS