Chyba nikt nie spodziewał się aż tak dobrego początku sezonu w wykonaniu Los Angeles Lakers pod wodzą nowego trenera, niedoświadczonego na tym stanowisku JJ’a Redicka. LeBron James i spółka z bilansem 10-5 zajmują obecnie wysokie czwarte miejsce w Konferencji Zachodniej. Trudno przypuszczać, by rozpędzeni Jeziorowcy mieli nagle spuścić z tonu, i raczej nie zmieni tego nawet pechowa porażka z Orlando Magic.
Gwoli przypomnienia, koszykarze z Florydy uciekli katu spod topora, gdy na 2,1 sekundy przed końcem czwartej kwarty Franz Wagner celnym rzutem zza łuku zapewnił swojej drużynie cenną wyjazdową wygraną. Dla Los Angeles Lakers była to dopiero pierwsza porażka na własnym terenie w tym sezonie, ale tak naprawdę wcale nie musiało do niej dojść. Orlando Magic otrzymało jednak pomocną dłoń od rywali, ponieważ ostatniej minucie spotkania LeBron James i Anthony Davis spudłowali aż cztery z sześciu wykonywanych rzutów wolnych.
Przegrana 119-118 stanowiła jednocześnie dla gospodarzy przerwanie znakomitej passy kolejnych zwycięstw, która ostatecznie zatrzymała się na sześciu. Na pomeczowej konferencji prasowej trener JJ Redick wyglądał jednak jak zdjęty z krzyża. Jego mowa ciała wyraźnie potwierdzała, jak ten pasjonat koszykówki przeżywa dopiero co zakończone starcie. Chociaż dla jego podopiecznych była to pierwsza porażka od dwóch tygodni, można było wyczuć, że nie czuje się dobrze z tym wynikiem.
Jedynym właściwie momentem, gdy uśmiech zawitał na twarzy szkoleniowca Lakers była chwila tuż po zadanym przez Rachel Nichols z Fox Sports 1 pytaniu o to, jak bardzo przeżywa przegrane mecze. Pozwolił sobie wówczas na żartobliwą wypowiedź, nawet jeśli sam jej początek mógł zwiastować coś zgoła odmiennego.
– Dosłownie udaję się w bardzo mroczne miejsce. Do piwnicy. Gaszę światła i oglądam nagrania. To moja terapia – przyznał ze śmiechem.
Wygląda to na typowy przykład prawa Murphy’ego – „jeśli coś jest głupie, a działa, to nie jest głupie”. Strategia 40-letniego trenera póki co bezapelacyjnie zdaje egzamin. Bilans 10-5, z którym jego zawodnicy zajmują czwartą lokatę w konkurencyjnej Konferencji Zachodniej, jest na to najlepszym dowodem. Inna sprawa, że 15 meczów to niewiele, więc trudno jeszcze przewidzieć, jak stosowane przez debiutanta na pozycji szkoleniowca zdadzą egzamin na dłuższą metę.
Na tę chwilę wydaje się, że Redick i LeBron mają świetną chemię, co pokazywały już ich wspólne podcasty, a i Davis pełni rolę istotnego elementu tej układanki. Pomimo czwartkowej porażki obaj zawodnicy pokazali spore zaangażowanie, a i z graczy tak zwanego drugiego szeregu trener potrafi wyciągnąć coś ekstra. Najlepszy dowód? Debiutant Dalton Knecht, który w czwartkowy wieczór rzucił 17 punktów, a był świeżo po spotkaniu, w którym zanotował rekordowe 37 „oczek”. Chociaż w grze Jeziorowców przeciwko Magic widać było sporo pozytywów, jak na przykład wynosząca co najmniej przyzwoite 50,6% skuteczność rzutów z gry, to jednak pozostają jeszcze elementy, które można usprawnić, jak skuteczność w zbiórkach czy wspomniane na początku rzuty osobiste.
Pozostaje jednak najważniejsze pytanie, czy wspomniane „mroczne miejsce” to naprawdę była tylko metafora? Przypadki, gdy sportowcy nieraz będący stałymi bywalcami pierwszych stron gazet nie radzą sobie ze sferą mentalną nie należą do rzadkości i Redick, jako były koszykarz, powinien zdawać sobie z tego sprawę. Nawet najlepsze drużyny nie zawsze wygrywają, więc nie warto aż tak tego przeżywać. Tym bardziej, jeśli zdecydowanie nie widać powodu do paniki.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS