– Już trzeci raz w ciągu miesiąca odwołano moją rekrutację. Za pierwszym razem, umówiony na Teams’ach, pełen napięcia czekam i nikt się nie pojawia. Kilka minut później pytam firmę e-mailem, czy coś się stało? W odpowiedzi dostaję informację o odwołaniu spotkania. Potem kontakt się urywa, a dopiero po dwóch dniach dzwoni do mnie przedstawicielka HR i przeprasza za zaistniałą sytuację. Kilka minut później dostaję maila, z którego czytam, że spółce nie odpowiada moje doświadczenie – opowiada Piotr, działający w branży IT od 4 lat.
W innym przypadku, po całym procesie rekrutacyjnym, gdzie właściwie zostało mu podpisanie umowy – miał zaprojektować i wdrożyć aplikację, zarządzając zespołem młodszych programistów – nagle, praktycznie bez żadnych wyjaśnień, pracodawca zmienił zdanie. Z kolei trzecia spółka, do której trafił przez agencję rekrutującą, w ogóle nie chciała z nim rozmawiać. Z obserwacji Piotra wynika też, że rekrutacje prowadzone przez zewnętrzne agencje już nie dają żadnej gwarancji pracy, bo one same walczą dziś o klienta.
Coraz więcej CV na rynku
Jacek, specjalista od UI Design (projektowanie interfejsów), przed pandemią miał zwyczaj chodzić na rekrutacje w czasie, gdy w jego firmie decydowano o podwyżkach.
– Spółki, z którymi rozmawiałem, z miejsca były skłonne zgodzić się na moje propozycje. Zawsze więc miałem gdzie odejść, jeśli mój pracodawca nie chciałby podnieść mojej pensji – twierdzi.
Dziś jednak już nie praktykuje tego „hobby”.
– Stawki bardzo się usztywniły, a oferowane tzw. górne widełki często są tylko „lepem na muchy”. W rzeczywistości pracodawcy mocno negocjują cenę – zauważa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS