Ponad 50 zł kosztowało bydgoski ratusz jedno wypożyczenie roweru miejskiego w tym sezonie. Choć z roku na rok zainteresowanie jazdą na rozklekotanych jednośladach jest coraz mniejsze, w przyszłorocznym budżecie na zapłacenie operatorowi chorego systemu zarezerwowano 1,5 mln zł.
29 623 – dokładnie tyle razy wypożyczano rowery miejskie w Bydgoszczy w tym sezonie. To niechlubny rekord w 10-letniej historii Bydgoskiego Roweru Aglomeracyjnego. Kiedy zaczynał w 2015 r., zainteresowanie było ogromne – liczba wypożyczeń przekroczyła 585 tys., a stacji mieliśmy wtedy przecież znacznie mniej niż dziś. Już ubiegłoroczny wynik – ponad 32 tys. – na tym tle wyglądał wstydliwie, a teraz jest jeszcze gorzej.
Degrengolada Bydgoskiego Roweru Aglomeracyjnego
Dlaczego zainteresowanie spada? Przyczyn jest oczywiście wiele, ale łatwo wskazać podstawową – bydgoszczanie zrazili się do BRA. Od początku skarżyli się na źle działające stacje dokujące, przez co po oddaniu jednośladu licznik bił i żeby nie zapłacić horrendalnej stawki, trzeba było marnować czas na składanie reklamacji. Doszły do tego problemy z jakością sprzętu – ile razy można tolerować konieczność natychmiastowego zwrotu roweru z niesprawnymi przerzutkami czy opuszczonym łańcuchem?! Te kłopoty nawarstwiły się od 2020 r., gdy ratusz wpadł na “genialny” pomysł “systemu pomostowego”, czyli bazowaniu na dotychczasowych pojazdach, bo z powodu spadającego zainteresowania “się nie zużyły”. Kontynuował go w kolejnych latach, choć w 2023 r. ZDMiKP zarzekał się, że to już “ostatni” raz.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS