Z dzisiejszej perspektywy tak. Ale kiedy w 2021 r. zaczęliśmy negocjować z inwestorami, to mieliśmy 10-krotnie mniejsze zyski. Dopiero co wyszliśmy z największego kryzysu w historii firmy. W tamtym momencie to była maksymalna cena, jaką mogliśmy zapłacić, więcej po prostu nie mieliśmy. A i tak strasznie zaryzykowaliśmy, bo do sfinansowania transakcji wykorzystaliśmy maksymalny kredyt, oferowany nam przez banki. My, specjalizujący się w produkcji rozdzielnic, stacji transformatorowych i magazynów energii, usiedliśmy naprzeciwko finansistów, którzy żyją z tego, że umieją dobrze liczyć. I oni uznali, że ta oferta jest fair. A tak szczerze – ani ja, ani mój tata w najlepszych scenariuszach nie zakładaliśmy, że nasza firma tak szybko się rozwinie.
Sukces poszedł na pana konto. Półtora roku przed transakcją w ZPUE dokonała się sukcesja, a pan przejął stery firmy.
Nie będę ukrywał, że było w tym sporo szczęścia. Moi rodzice budowali ZPUE od zera, spędzając w niej większość swojego dorosłego życia. W 2011 roku tacie zmieniły się priorytety. Z jednej strony czuł się coraz bardziej przeciążony, z drugiej – i to było ważniejsze – moja mama zachorowała na nowotwór. Dziś jest już zdrowa, ale on wtedy zaczął więcej uwagi poświęcać rodzinie. Powoli zaczął się wycofywać z biznesu, by w efekcie kilka lat później ściągnąć do ZPUE zewnętrznego menedżera z dużymi sukcesami w globalnych korporacjach. Ale to nie wypaliło z różnych względów, również rynkowych, i skończyło się pierwszymi stratami w historii firmy. Musiał wrócić i wtedy wspólnie wyprowadziliśmy rodzinny biznes znowu na prostą. Półtora roku później wróciła kwestia sukcesji i zaproponował ją mi, czym mnie zaskoczył.
Dlaczego?
Bo już wcześniej próbowaliśmy sukcesji i nam nie wyszła. W międzyczasie zacząłem rozwijać swój biznes i nawet nieźle mi szło. W rodzinnym biznesie widziałem się raczej w roli budującego nadzór właścicielski poprzez np. family office, a nie jako menedżer operacyjny w firmie produkcyjnej. Ale wtedy to nie był czas na zarządzanie nadwyżkami finansowymi, bo ich nie mieliśmy, chwilę wcześniej otarliśmy się o bankructwo. Poświęcałem sporo czasu na odbudowanie zaufania i zmotywowanie naszych ludzi, którzy byli mocno zniechęceni po nieudanym eksperymencie zrobienia korpo z dobrze działającej rodzinnej firmy. Tata docenił to, że dobrze się dogaduję z zespołem, i zaproponował przejęcie firmy. Przespałem się z tą propozycją i następnego dnia powiedziałem, że w to wchodzę.
Sukcesja następuje w roku 2020 i zaczynacie podwajać co roku zyski. Przypadek?
Mówiłem, że miałem furę szczęścia, no i mam fantastyczny zespół. Sukcesja … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS