A A+ A++

Niepubliczne szkoły podstawowe z ciekawą edukacyjną ideą cieszą się coraz większą popularnością wśród rodziców i dzieci. W roku szkolnym 2022/2023 uczyło się w nich ponad 180 tys. uczniów, czyli o 18 proc. więcej niż w 2018/2019 r. W samej Warszawie w prywatnych placówkach uczy się 55 tys. uczniów, a wielu oczekuje na listach rezerwowych. Według badania IPSOS wykonanego dla OKO.press w 2022 r. 55 proc. polskich rodziców zdecydowałoby się na wysłanie dzieci do takiej szkoły, gdyby kwestie finansowe nie były brane pod uwagę. Dziś edukację prywatną wybiera 6 proc. rodziców, a coraz lepsza sytuacja materialna Polaków i jednoczesny kryzys publicznej oświaty sprawiają, że będzie ich coraz więcej.

Prywatne szkoły zakładają najczęściej osoby, które albo same są rodzicami i mają dość publicznej edukacji, albo są nauczycielami realizującymi swoje marzenie o szkole prowadzonej według innych zasad niż te, w których przyszło im pracować.

Marzenia o lepszej szkole

Na pomysł prowadzenia szkolnego biznesu raczej nie wpada się przypadkowo. Często to efekt wielu lat marzeń i przygotowań. – Już jako dziecko chciałam być nauczycielką, potem prowadzić szkołę – wspomina Joanna Stróżyk, założycielka Szkoły Podstawowej Popatrz Szerzej w Komornikach pod Poznaniem. Przez 10 lat pracowała jako nauczycielka matematyki w jednej z najlepszych publicznych szkół w Poznaniu (ZSO nr 2). Mimo to widziała wiele niedociągnięć szkół systemowych. – W pewnym momencie poprzedni rząd naprawdę zaczął rzucać szkołom kłody pod nogi, na przykład ograniczając dostęp organizacji i firm zewnętrznych do szkół. Do tego biurokracja zabija całą spontaniczność właściwą dla pracy z dziećmi i odbiera możliwość dostosowania programu do aktualnych potrzeb uczniów – wspomina Joanna Stróżyk. Zwraca również uwagę na wciąż istniejącą negatywną selekcję kadry nauczycielskiej. – Owszem, ostatnio nauczyciele dostali podwyżki i zarabiają lepiej, ale wcześniej przez lata mieli naprawdę niskie pensje, co sprawiło, że wielu dobrych pedagogów odeszło z zawodu. Dyrektor nie ma możliwości różnicowania wynagrodzeń, a co więcej, zwolnienie nauczyciela, który nie jest zaangażowany w pracę, jest bardzo trudne – mówi Joanna Stróżyk.

O założeniu przez nią własnej szkoły przesądziło jednak coś innego. – W końcu zrozumiałam, że w szkole publicznej nie będę mogła zrealizować w pełni swoich wizji i planów. Najpierw założyłam firmę organizującą zajęcia dodatkowe dla dzieci, a rok temu spełniłam swoje marzenie i powołałam do życia szkołę, inwestując z mężem nasze oszczędności – mówi Joanna Stróżyk. Na start szkoły małżeństwo przeznaczyło niecałe 100 tys. zł. – Przy tym modelu biznesowym, kiedy zaczynaliśmy od jednej klasy i „rośniemy” wraz z naszymi dziećmi, ta kwota była wystarczająca – mówi Joanna Stróżyk.

Historia SP KOM w Miliczu, prowadzonej przez Annę Przybyło, rozpoczęła się 10 lat temu od zakupu przez firmę Deftrans budynków dawnej fabryki ozdób choinkowych. Jej właściciele, Edyta i Tomasz Defratykowie, postanowili założyć tam Fundację KOM, promującą sztukę i kreatywną edukację. Anna Przybyło, współpracując z fundacją, przekonała ich do swojej idei innowacyjnej edukacji. – Połączyło nas przekonanie, że dzieci zasługują na najlepszą edukację – mówi Anna Przybyło.

czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWyszły z wielkopolskich pałaców i domów i zawojowały świat. Czego mogą nas nauczyć?
Następny artykułMieszkanka Olsztyna oszukana przez fałszywego policjanta. Straciła 80 tys. zł