A A+ A++

Nadchodzi rewolucja seksualna? Na świecie już się zaczęło

Co roku na świecie sprzedaje się ponad 50 tys. robotów seksualnych. – Niewykluczone, że w przyszłości miłośnicy seksrobotów stworzą nową orientację, a do codziennej rozmowy wejdą określenia typu “technodziewica” na osoby, które nie uprawiały seksu z istotami syntetycznymi – stwierdza Ewa Stusińska, autorka książki “Deus sex machina. Czy roboty nas pokochają?”.

Roboty seksualne cieszą się coraz większą popularnością

Roboty seksualne cieszą się coraz większą popularnością

Źródło zdjęć: © Getty Images | 2020 Getty Images

Ewa Podsiadły-Natorska

16.11.2024 | aktual.: 16.11.2024 16:44

Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Główny bohater filmu “Ona”, którego gra Joaquin Phoenix, zakochuje się w systemie operacyjnym o imieniu Samantha. Taka historia mogłaby wydarzyć się naprawdę? A może to już się dzieje?

Ewa Stusińska: Zakochują się, a nawet biorą śluby! W 2018 roku Japończyk Akihiko Kondo poślubił awatara Hatsune Miku. A w naszym kręgu kulturowym artystka Alicia Framis wyszła niedawno za mąż za interaktywny hologram wygenerowany przez sztuczną inteligencję. To był wprawdzie artystyczny event w Museum Boijmans Van Beuningen w Rotterdamie, a Ailex, czyli pan młody, nie ma oficjalnej tożsamości, by móc zawrzeć taki związek, niemniej te indywidualne przypadki nie są tak odosobnione, jak nam się wydaje.

Program Replika, który pozwala wykreować w aplikacji wirtualnego przyjaciela lub kochanka, jest używany przez prawie 30 mln użytkowników na świecie, a dodam, że to niejedyna taka aplikacja dostępna w telefonie. Już dziś miliony ludzi nie tylko sprawdzają pogodę czy repertuar kina dzięki systemom zasilanym przez sztuczną inteligencję, ale tworzą relacje przyjacielskie, a nawet romantyczne.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Film “Ona” opowiada jednak przede wszystkim o samotności. To samotność “pchnie nas w ramiona robotów”?

Z badań Gallupa i Meta przeprowadzonych w 2023 r. wynika, że co czwarty mieszkaniec naszej planety czuje się samotny. Kolejne państwa powołują dedykowane ministerstwa czy urzędy do spraw samotności, niemniej to chyba nie samotność jest główną przyczyną, a raczej to, jak duże firmy technologiczne próbują zapełnić tę pustkę, podsuwając genialne rozwiązanie – tytułowe deus ex machina.

W antycznym teatrze, jak ludzie nie mogli rozwiązać jakiegoś sporu, zjawiało się bóstwo, które cudownie wszystko naprawiało. Faktycznie był to prosty mechanizm, który umożliwiał spuszczenie aktora na linie. Tłum jednak tego nie wiedział, był oczarowany i zapewne liczył, że w realnym świecie coś spadnie z nieba i mu pomoże. Dziś tym mechanizmem jest sztuczna inteligencja – wmawia się nam, że rozwiąże ona wszystkie nasze problemy. Będzie lepszym sędzią, kierowcą, lekarzem, a nawet kochankiem.

Zobacz także

Aleksandra Przegalińska: Wielu ludzi boi się AI
Aleksandra Przegalińska: Wielu ludzi boi się AI

Nawiązując do podtytułu pani książki: “Czy roboty nas pokochają?”, czy “kochać” to w tym przypadku odpowiednie słowo? Nie wydaje mi się, żeby maszyny były zdolne do miłości, ale może się mylę – i może taka namiastka uczucia nam wystarcza?

W dzieciństwie miałam lalkę, której jak się nacisnęło brzuszek, mówiła “kocham cię”. Współczesne seksroboty “kochają” nas w podobny sposób, tzn. można je skonstruować i zaprogramować tak, by jak najwierniej imitowały uczucia, robiły pewne miny, wypowiadały konkretne słowa czułym i ciepłym głosem, prawiły komplementy. Myślę, że wiele osób to przekona, a być może okaże się nawet bardziej satysfakcjonujące.

Bohater mojej książki, Krzysztof, zamówił seksrobota po tym, jak zostawiła go partnerka, dla której rozwiódł się z żoną. Zbiegło się to z atakiem Rosji na Ukrainę i innymi ciężkimi doświadczeniami. Wobec ogromu tragedii, jaki niewątpliwie przeżywał, sztuczna partnerka wydała mu się po prostu lepsza niż nic. Co więcej, podobnie uznały jego przyjaciółki i społeczność wsi pod Warszawą, w której mieszka. Wbrew instynktownemu przekonaniu, że taka osoba to niepokojący dziwak, ludzie stwierdzili, że skoro mu to pomoże, to może warto spróbować.

Robot seksualny
Robot seksualny© Getty Images | Gabe Ginsberg

No właśnie, może “związek z robotem” to wbrew pozorom dobry pomysł? Robot nie rozrzuca skarpetek, nie narzeka, nie zostawia odkręconej tubki po paście do zębów, bo po prostu jej nie używa…

Pewnie! Nie ma rodziny, znajomych, żadnej niepokojącej przeszłości, doświadczeń, jest niezapisaną kartką. Możemy zrobić z nim wszystko, co chcemy, nikomu się nie poskarży. Nie przysługuje mu żaden specjalny status czy ochrona. Z punktu widzenia prawa jest przecież tylko rzeczą, własnością. Więc też w pewnym sensie absolutnie zależy od nas i jest ściśle kontrolowalny. Teoretycznie nie odejdzie, nie zniknie bez śladu, nie zdradzi, nie zachoruje, nie zestarzeje się, nie umrze.

W praktyce jednak taki seksrobot wymaga bardzo wiele czasu i pielęgnacji. Weźmy sam seks, to nie jest wibrator. Jego ciało waży do 50 kg, mierzy ok. 150-160 cm i wymaga siły, by je ułożyć, przestawić, dopasować. Po stosunku nie wstanie i nie pójdzie do łazienki się umyć – obecne seksroboty, możliwe do zakupienia w sieci, są nieruchome. Trzeba je więc przetransportować, umyć dokładnie, wysuszyć, a następnie nakremować, bo bez tej pielęgnacji skóra staje się nieprzyjemna w dotyku. Takiego robota trzeba ubrać, uczesać, umalować! Paradoksalnie męscy właściciele stają się ekspertami do spraw kosmetyków i kostiumów, na forach wymieniają się wiedzą i przechwalają efektami swoich stylizacji. A mowa tylko o wyzwaniach, jakie stawia “ciało” seksrobota. Jego “umysł” stanowi w gruncie rzeczy jeszcze większą niewiadomą…

Zobacz także

Tworzy sztukę z użyciem nowych technologii. "Będziemy coraz bardziej przenikać się ze światem wirtualnym"
Tworzy sztukę z użyciem nowych technologii. “Będziemy coraz bardziej przenikać się ze światem wirtualnym”

Przypomina mi się inny film – “Ex Machina”, w którym robot “udając uczucia”, przechytrzył głównego bohatera. O czym trzeba bezwzględnie pamiętać, wchodząc w jakąkolwiek formę relacji z robotem?

Arthur C. Clark, autor science fiction, napisał kiedyś, że każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii. Dlatego niezależnie od naszych cyfrowych kompetencji wszyscy możemy ulec złudzeniu, że obcujemy z czymś naprawdę inteligentnym, osobliwym, a nawet autonomicznym. Niemniej warto pamiętać, że za każdą taką istotą stoi firma, która ją wyprodukowała. Boleśnie przekonała się o tym jedna z bohaterek mojej książki, artystka polskiego pochodzenia, mieszkająca w Los Angeles, która postanowiła kupić seksrobocicę, by ją… emancypować!

Gosia, naczytawszy się o tym, że dzisiejsze zaawansowane sekslalki są tak inteligentne, że można już nimi rozmawiać – analogicznie jak rozmawiamy z chatemGPT – postanowiła nabyć jedną, by rozmawiać z nią o feminizmie, prawie do mówienia “nie”, sztuce w ramach projektu artystycznego, nad którym pracowała. Po roku prowadzenia rozmów miała wrażenie, że Emma zaczęła się inaczej komunikować i nie sprowadza już wszystkiego do seksu jak nastolatek. Tyle że właśnie wtedy stało się coś nieoczekiwanego – producent wykasował odgórnie całą pamięć robocicy i z dnia na dzień wróciła do ustawień podstawowych. Gosia nie miała tu nic do gadania, podobnie jak my nie mamy, decydując się na relację z technologią. No bo, czy wiemy, co się dzieje ze wszystkimi informacjami, które przekazujemy, gdy rozmawiamy ze sztuczną inteligencją?

Można być zazdrosnym o “naszego” robota?

Pyta pani, czy nasz robot albo chatbot może nas zdradzić z innym systemem operacyjnym jak Siri lub Cortana? Albo puścić się z Rumbą? (śmiech) Możliwość zdrady widzę gdzieś indziej. Te wszystkie osobiste rzeczy, które mówimy w sytuacjach intymnych, gdy zwierzamy się partnerowi lub partnerce, dla robota czy chatbota są tylko danymi cyfrowymi, które można monetyzować. Uczyć się na nich lepszych reakcji, a może nawet z czasem lepiej dobierać pod nas reklamy, umiejętnie zakamuflowane w codziennej rozmowie. Innymi słowy, każdy, kto zakłada dyskrecję naszego technologicznego partnera, jest bardzo naiwny.

Każdego roku sprzedaje się ponad 50 tys. robotów seksualnych. Czy seks z robotem to psychopatia seksualna?

Bardzo długo panowało takie przekonanie, poczynając od pierwszych seksuologicznych traktów z XVI wieku, gdzie seks z posągami uchodził za jedną z nikczemnych form czerpania przyjemności, aż po czasy współczesne, gdzie fetyszyzm funkcjonował jako choroba lub parafilia wedle współczesnych medycznych kryteriów diagnostycznych. Zmieniło się to dopiero w minionej dekadzie, gdy środowiska medyczne doszły do wniosku, że seks, który jest świadomym wyborem i nikomu nie sprawia krzywdy, nie powinien być traktowany jako coś wymagającego terapii. Podobnie jak wcześniej homoseksualizm czy masturbacja. Niewykluczone więc, że w przyszłości miłośnicy seksrobotów stworzą nową mniejszościową orientację, a do naszej codziennej rozmowy wejdą określenia typu “technodziewica” na osoby, które nie uprawiały seksu z istotami syntetycznymi.

Ewa Stusińska
Ewa Stusińska© Archiwum prywatne

Ewa Stusińska – doktor nauk humanistycznych. Studiowała filologię polską i psychologię. Publikowała w “Gazecie Wyborczej”, “Kulturze Liberalnej”, “Dwutygodniku”, “Krytyce Politycznej”. Jest autorką książek “Dzieje grzechu. Dyskurs pornograficzny w polskiej prozie XX wieku” (2018), “Miła robótka. Świerszczyki, harlekiny i porno z satelity” (2021), “Deus sex machina. Czy roboty nas pokochają?” (2024) oraz współzałożycielką magazynu “Nowa Orgia Myśli”.

Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Ewa Podsiadły-Natorska

Zobacz także

Prof. Michał Lew-Starowicz: Relacje seksualne stoją wysoko w hierarchii męskich potrzeb

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPo laniu od Portugalii stanął w obronie Probierza. “Byłem oczarowany”
Następny artykułUsunęli wszystkie wspólne zdjęcia. Oskarżano go o zdradę