A A+ A++

Siły antyrządowe już od ponad roku pro­wa­dzą nieprzerwaną ofensywę przeciwko juncie trzymającej władzę w Mjanmie. Mimo kolejnych porażek wojsk rządowych wojna jest jeszcze daleka od zakończenia. Wraz z kolejnymi sukcesami opozycji skutki konfliktu zaczynają jednak powoli być odczuwalne w skali globalnej. W coraz trudniejszej pozycji dyplo­ma­tycz­nej znajduje się Pekin, co jest skutkiem przyjętych założeń dyplomatycznych.

Wojna domowa w Mjanmie – dawnej Birmie – wkroczyła w nowy etap 27 paź­dzier­nika ubiegłego roku, gdy ruszyła ofensywa Sojuszu Potrójnego Bractwa. W skład tego przymierza wchodzą trzy grupy: Armia Naro­do­wego Sojuszu De­mo­kra­tycz­nego Mjanmy (MNDAA), Naro­dowa Armia Wyzwolenia Ta’ang (TNLA) i Armia Arakanu. Należą one do najlepiej zorga­ni­zo­wa­nych i wypo­sa­żo­nych grup walczących z juntą. Operację przy­go­­to­wano i przepro­wa­dzono z rozmachem, który zaskoczył rządowe siły zbrojne (Tatmadaw).

Oprócz tego junta walczy z Ludowymi Siłami Obrony (PDF), czyli zbrojnym ramieniem Rządu Jedności Naro­do­wej, oraz plejadą sił wystawianych przez rozliczne grupy etniczne, jak chociażby Armia Niepodległości Kaczinów (KIA). Ugrupowania anty­rzą­dowe regularnie wspierają się nawzajem, ale zasadniczo działają na własną rękę. Z jednej strony to szansa dla rezydującego w Naypyidaw rządu – opozycja działa w sposób nie­sko­or­dy­no­wany. Z drugiej jednak skala, częstotliwości i ciągłość ataków utrudnia Tatmadawowi prowadzenie spójnych akcji.

Do tego same siły rządowe są w coraz gorszym stanie. Ciekawego przykładu dostarcza miasto Pinlebu w regionie Sagaing, zdobyte 8 października przez KIA i współdziałające z nią oddziały PDF. Siły Tatmadawu liczyły około 800 ludzi zebranych z jedenastu osobnych oddziałów podporządkowanych dziewięciu dowództwom. Nawet w najbardziej profesjonalnych wojskach zgranie takiej zbieraniny w sprawnie walczącą formację byłoby niemałym osiągnięciem.

Swojej ofensywy nie zwalniają też MNDAA i TNLA. W połowie paździer­nika siłom anty­rzą­dowym udało się opanować Hsipaw, które od tamtej pory jest celem ataków lotniczych Tatmadawu. Większość bomb spada na obiekty cywilne.

Natarcie w stanie Rakhine kontynuuje też Armia Arakanu. W rękach Tatmadawu mają pozostawać już tylko nadmorskie miasto Sittwe i jego okolice oraz będące siedzibą regionalnego dowództwa Ann. Ogółem Armia Arakanu ma kontro­lo­wać 95% Rakhine. W większości regionów taktyka sił opozycyjnych polega na opano­wy­wa­niu terenów wiejskich, przecięciu szlaków komunikacyjnych i izolowaniu w ten sposób miast. Oblężonym siłom rządowym prędzej niż później kończą się zapasy, co prowadzi do kapitulacji albo próby przebicia się.

Najważniejszym rejonem walk wydają się jednak obecnie okolice Mandalaju. Działania na tym kierunku miały ruszyć w drugiej połowie września. Wśród opozycji miał pojawić się rozdźwięk na tle celów operacji. Rząd Jedności Narodowej i PDF mają preferować zajęcie miasta, dawnej stolicy, co byłoby niewątpliwym sukcesem propagandowym. Będąca główną siłą militarną w regionie Naro­dowa Armia Wyzwolenia Ta’ang nie kwapi się jednak do tego, a bez jej wsparcia, logistyki i struktur dowodzenia PDF mogą niewiele zrobić.

Według części źródeł ma to być efekt nacisków ze strony Pekinu. TNLA ma długie i rozbu­do­wane związki z Chinami, a właściwie chińskimi służbami, ale nie wydaje się, aby był to główny powód niechęci do zdobywania Mandalaj. Perspektywa walk ulicznych w liczącym 2 miliony mieszkańców mieście powinna studzić zapał każdego dowódcy, zwłaszcza gdy ma do dyspozycji stosunkowo nieliczne formacje nieregularne i półregularne pozbawione ciężkiego sprzętu.

Nie oznacza to, że TNLA stoi z bronią u nogi. Wręcz przeciwnie. Siły anty­rzą­dowe prowadzą regularne rajdy przeciw posterunkom Tatmadawu i policji rozsianym w terenie. Zastosowanie sprawdzonej taktyki izolacji dużego miasta w nadziei na zmuszenie wojsk rządowych do kapitulacji lub odwrotu wydaje się najrozsądniejszym rozwiązaniem.

Mandalaj jest jednak zbyt presti­żo­wym miastem, by junta miała tak po prostu je oddać. Już pod koniec sierpnia władze zaczęły tworzyć milicje spośród mieszkańców uznanych za lojalnych. W ich skład wchodzą głównie mężczyźni powyżej 35. roku życia, czyli nieobjęci mobilizacją, czy też raczej branką. Znamienne, że nie wszyscy członkowie tych oddziałów paramilitarnych otrzymują broń. Trudno stwierdzić, czy przyczyną są braki w arsenałach czy brak zaufania. Niezależnie od tego, jak potoczą się wydarzenia wokół Mandalaju – blokada, oblężenia czy walki uliczne – organizacje pomocowe ostrzegają przed katastrofą humanitarną.

Globalne skutki

Wydaje się, że Mjanma to izolowane, biedne państwo, a skutki tamtejszej wojny domowej – na przykład to, że na początku listopada KIA opanowała Chipwi i Tsawlaw, miejscowości w stanie Kaczin w północno-wschodniej części kraju – mogą mieć co najwyżej regionalną skalę. Sęk w tym, że są to jedne z najważniejszych miejsc wydobycia metali ziem rzadkich. Mjanma jest trzecim największym dostawcą tych surowców, odpowia­da­jącym za 11% wydobycia. Na tym oczywiście nie koniec, Mjanma odpo­wiada bowiem aż za 57% wydobycia dysprozu i terbu, dwu ważnych surowców do produkcji silników samocho­dów elektrycz­nych. Dodajmy jeszcze, że Mjanma jest drugim największym dostawcą cyny.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie. Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują.

Konfliktom nie grozi zamknięcie, jeśli jednak nie dopniemy budżetu tą drogą, będziemy musieli w przyszłym miesiącu na pewien czas przywrócić reklamy Google.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.


GRUDZIEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 90%

Tutaj na scenę wchodzą Chiny. Wprawdzie odpo­wia­dają one za 67% globalnej produkcji metali ziem rzadkich, ale nie wystarcza to na pokrycie rosnących potrzeb, zwłasz­cza w elektro­mobil­ności i odna­wial­nych źródłach energii. Skorzystała na tym mjanmańska junta. W roku 2021 Chiny sprowadziły od południowego sąsiada 19,5 tysiąca ton metali ziem rzadkich, w roku 2023 już 41,7 tysiąca ton.

Nie dziwi więc, że gdy walki dotarły w rejon Chipwi i Tsawlaw, w Zhongnan­hai zaczęło robić się nerwowo. W połowie października specjalny wysłannik Pekinu do spraw azjatyckich Deng Xijun spotkał się z przedstawicielami Organizacji Niepodległości Kaczinów, której KIA jest zbrojnym skrzydłem. Deng miał nakłaniać Kaczinów, aby zrezyg­no­wali z walki przeciwko rządowi. Oczywiście spotkał się z odmową. W odwecie Pekin wstrzymał wszelkie dostawy przechodzące przez terytoria kontrolowane przez KIA. Sami Kaczinowie mieli powołać specjalny zespół mający utrzymać wydobycie w Chipwi i Tsawlaw, jednak ich dalsze plany pozostają nieznane.

Węzeł własnego autorstwa

Na temat licznych związków Chin ze wszystkimi stronami konfliktu w Mjanmie pisaliśmy szerzej tutaj. Teraz ograniczmy się jedynie do przypom­nienia, jakie są bardzo proste cele Pekinu: uniknąć rozpadu sąsiedniego kraju i związanego z tym chaosu, który mogłaby się przelać przez granicę i zagrozić prowincji Junnan. Stąd też szybkie podjęcie prób pośred­ni­cze­nia w negocjacjach. Już 14 grudnia ubiegłego roku chińskie ministerstwo spraw zagranicznych ogłosiło, że wynego­cjo­wało rozejm między juntą a Sojuszem Potrójnego Bractwa.

Nie przetrwał on nawet dwóch dni. Wszystkie kolejne rozejmy ogłaszane pod egidą Pekinu kończyły się tak samo. Grupy etniczne często oskarżają juntę o łamanie rozejmów poprzez ataki lotnicze.

Z drugiej strony sukcesy grup antyrządowych miały swoje dobre strony dla Pekinu. Okazały się one skore do zwalczania działających w regionach pogranicznych grup przestępczych trudnią­cych się przemytem, handlem ludźmi, narkotykami i przestępczością internetową. Junta na tym odcinku nie robiła nic. Osobna kwestią pozostaje, na ile grupy antyrządowe po prostu przejmowały interesy gangów w celu finansowania swojej działalności. Wystarczy wskazać odrodzenie się birmańskiej części Złotego Trójkąta.

Zmiana w stanowisku China zaszła po upadku Lashio (3 sierp­nia). Najwy­raź­niej obawy przed całkowitym upadkiem junty i chaosem w Mjanmie przeważyły. Połączone patrole wojska, policji i paramilitarnej Zbrojnej Policji Ludowej zaczęły solidniej pilnować granicy. Rozpoczęło się zamykanie przejść granicznych.

Do Naypyidaw udał się minister spraw zagranicznych Wang Yi. Na spotkaniu z przywódcą junty, generałem Min Aung Hlaingiem, zadeklarował, że „Chiny „sprzeciwiają się chaosowi i konfliktom”, i wezwał go do „ochrony chińskiego personelu i projektów”. Wkrótce potem nastąpiło znaczące wstrzymanie dostaw dla Sojuszu Potrójnego Bractwa. Jak widać, na niewiele się to zdało. Grupy antyrządowe cały czas zdobywają dużo sprzętu i zaopatrzenia na Tatmadawie.

Na początku listopada generał Min gościł w Kunmingu na szczycie państw Mekongu, a stamtąd udał się do Pekinu. Na obu spotkaniach prosił Chiny o pomoc gospodarczą i tech­no­lo­giczną. Jedyne, co uzyskał, to deklaracje woli „współpracy w celu konsolidacji i zwiększenia wzajem­nego zaufania politycznego” oraz zapowiedzi współpracy w zakresie edukacji, kultury, turystyki i zwalczania przestępczości.

Chińska pomoc ma jednak także bardziej wymierny dla junty zakres. W sierpniu Chiny dostarczyły sześć samolotów szkolno-bojowych FTC-2000G. To druga transza zamówienia prawdopodobnie złożonego jeszcze w roku 2020 przez demokratyczny rząd.

Wsparcie dla Naypyidaw ma jednak swoją cenę. Junta, mówiąc delikatnie, nie jest popularna w społeczeństwie. Wsparcie dla niej negatywnie rzutuje na obraz Chin, tym bardziej że wstrzymanie dostaw dla grup antyrządowych objęło nie tylko sprzęt wojskowy, ale także artykuły medyczne, w tym leki i szczepionki dla dzieci. W ciągu ostatnich miesięcy zanotowano wzrost nastrojów antychińskich.

Według singapurskiego dziennika The Strait Times za zwrotem Pekinu w stronę junty stoi jeszcze jeden czynnik. W Zhongnanhai miało przeważyć przekonanie, że rząd stworzony przez opozycję może przynieść więcej korzyści Stanom Zjednoczonym, Japonii i innym państwom uznawanym przez ChRL za wrogie. Jest to o tyle zaskakujące, że poprzedni demokratycznie wybrany rząd Aung San Suu Kyi miał bardzo dobre relacje z Pekinem.

Bardzo interesująca w tym kontekście jest deklaracja MNDAA, która oświadczyła we wrześniu, że nie będzie współpracować z sojusznikami w celu rozszerzenia terytorium ani angażować się lub współpracować z „obcymi państwami”, które są przeciw Chinom lub Mjanmie. Grupa zadeklarowała również gotowość do podpisania zawieszenia broni wynegocjowanego pod egidą Pekinu, choć pozostaje częścią sojuszu. MNDAA otwarcie odmówiła uczestnictwa w ofensywie na Mandalaj.

Widmo bałkanizacji

Lokatorom Zhongnanhai nigdy nie należy odmawiać pewnej dozy paranoi, wszak zrobią wszystko, aby utrzymać się u władzy. Trzeba jednak pamiętać, że Tatmadaw jest tym, co trzyma Birmę w całości. Upadek junty zwiększa ryzyko bałkanizacji kraju. Rząd Jedności Narodowej ma relatywnie słabe wpływy, zaś PDF operują częściej jako dodatek do sił wystawianych przez grupy etniczne niż jako samodzielna formacja.

Birmę zamieszkuje przeszło 130 grup etnicznych, z których ponad 25 wystawiło swoje siły zbrojne. Rząd Jedności Narodowej chce prze­kształ­cić kraj w federację, jednak nie odpowiada to ambicjom części grup. Do tego dochodzą jeszcze wzajemne animozje, nawet pomiędzy członkami Sojuszu Potrójnego Bractwa. Według lokalnych informatorów serwisu The Irra­waddy w kwietniu w mieście Kutkai żołnierze MNDAA zatrzymali i rozbroili grupę swoich sojuszników z TNLA. Miało także dojść do starć między Narodową Armią Czin a Bractwem Kraju Czin.

W takiej sytuacji popieranie junty wydaje się lepszą opcją dla Pekinu. Takie postępowanie wpycha jednak Rząd Jedności Narodowej w objęcia Zachodu. Do tego sytuacja junty stała się na tyle trudna, że największe szanse na jej uratowanie dawałaby chińska interwencja. To scenariusz dyskutowany w Mjanmie, ale bardzo skrajny. Wkroczenie ChALW jedynie przy­spie­szy­łoby bałkanizację kraju, zaś Pekin nie mógłby już z niezwykle komfortowych pozycji krytykować Stanów Zjednoczonych. Osobną kwestią pozostaje, jak ChALW poradziłaby sobie z uganianiem się za partyzantami po pokrytych dżunglą górach. Ostatnia chińska interwencja w Birmie pod koniec XVIII wieku zakończyła się kompromitującą porażką.

Stefan Fussan, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułIran wysłał niepodpisany list do Bidena. Chodzi o Trumpa
Następny artykułOficjalnie: Carlos Sainz pojedzie w barwach Williamsa podczas testów w Abu Zabi