W wyniku działań wojennych zniszczonych było 40 proc. mostów i wiaduktów oraz 63 proc. dworców kolejowych. Spośród przejętych niecałych pięciu tysięcy parowozów do użytku nadawała się raptem połowa. Do tego dochodziło aż 129 różnych typów wagonów, co wiązało się z różnicami w systemie hamulców, systemie grzewczym czy oświetleniowym.
Szybko zdecydowano się na wymianę taboru szynowego. Jeszcze w 1919 r. w Chrzanowie powstała Pierwsza Fabryka Lokomotyw w Polsce (taką oficjalną nazwę otrzymała rok po rozpoczęciu działalności). Bardziej kojarzymy ją pod nazwą Fablok. Oprócz niej produkcją zajęły się Zakłady Cegielskiego w Poznaniu, Warszawska Spółka Akcyjna Budowy Parowozów (przejęta w 1935 r. przez Zakłady Ostrowieckie), warszawska fabryka Lilpop, Rau i Loewenstein oraz Polska Fabryka Maszyn i Wagonów w Sanoku (dzisiejszy Autosan).
Zobacz także: Jak II RP udało się połączyć trzy różne kolejowe światy?
To właśnie w Chrzanowie, Poznaniu, Warszawie i Sanoku powstało ponad tysiąc lokomotyw i jeszcze więcej nowych wagonów kolejowych. W latach 30. ciężkie pociągi towarowe najczęściej były ciągnięte przez lokomotywy Ty23, osobowe – Ok22, a pospieszne – Pt31. Sporo egzemplarzy przetrwało nawet II wojnę światową. Dwa pierwsze modele kursowały w barwach powojennych PKP aż do 1979 roku. Natomiast ostatni Pt31 na trasę wyjechał w lutym 1980 roku.
Przedwojenne fabryki niejednokrotnie próbowały również eksperymentować i rozwijać dostępne technologie. Wyprodukowany w Fabloku parowóz Pm36 zdobył nawet złoty medal na Międzynarodowej Wystawie Techniki i Sztuki w Paryżu w 1937 r. Dzięki jednej z nowinek parowóz mógł rozwinąć prędkość 140 km/godz. Wyprodukowano jednak tylko dwa egzemplarze modelu Pm36. Jeden z nich cudem przetrwał wojnę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS