Do takich występów wraca się po latach z czystą przyjemnością. Dokładnie 8 listopada 1984 roku swój pierwszy mecz w Madison Square Garden na profesjonalnym poziomie rozegrał Michael Jordan. Nie była to byle jaka okazja, więc MJ musiał upewnić się, że dostarczy zebranym kibicom niezapomnianych wrażeń. Tamtej nocy nowojorczycy wracali do domów w kiepskich humorach.
W 1984 roku Michael Jordan rozpoczynał dopiero swoją przygodę na parkietach NBA, którą w końcowym rozrachunku zakończył z dorobkiem sześciu mistrzowskich pierścieni i statusem najlepszego koszykarza w historii. Już w swoim debiutanckim sezonie „Jego Powietrzność” dał poznać się jako jeden z najlepszych zawodników ligi, przez co oprócz tytułu debiutanta roku uplasował się na 6. miejscu w głosowaniu MVP.
Co ciekawe, MJ zdobył wówczas więcej głosów plasujących go na 1. pozycji niż m.in. Magic Johnson. Doprowadziły do tego występy na poziomie tego, któremu przyjrzymy się dziś. Dokładnie 40 lat temu, tj. 8 listopada 1984 roku Jordan zaliczał swój pierwszy występ w prawdopodobnie najsłynniejszym obiekcie w NBA, czyli nowojorskim Madison Square Garden. Przed wybiegnięcie
— Najważniejsza jest bardzo ciężka praca. Myślę, że jestem wystarczająco oddany, by ciężko pracować i być najlepszym koszykarzem, jakim tylko mogę. Wszystkie komentarze, które otrzymuję, inspirują mnie do dalszej pracy — mówił Jordan przed swoim pierwszym starciem z New York Knicks.
Przed rozpoczęciem swojego pierwszego sezonu na parkietach NBA Michael Jordan spędził trzy lata w akademickiej lidze NCAA, gdzie bronił barw uniwersytetu North Carolina. Po drafcie z 1984 roku, w którym po MJ’a z trzecim wyborem sięgnęli Chicago Bulls, skrzydłowy reprezentował również Stany Zjednoczone na igrzyskach olimpijskich. Jak się okazuje, adaptacja do profesjonalnej gry nie okazała się dla niego zbyt trudna.
— Myślę, że to było całkiem łatwe. Igrzyska Olimpijskie przypominały etap preprofesjonalny. Tempo było wysokie, nie brakowało fizyczności, a tak właśnie wygląda gra w NBA. Wejście na taki poziom to dla mnie zupełnie nowy początek. Zaczynam od początku, by wypracować sobie drogę w kierunku szczytu. Ciężka praca jeszcze przede mną, ale jestem skłonny podjąć to wyzwanie i grać tak dobrze, jak tylko umiem — dodał MJ.
Jordan nie potrzebował dużo czasu, by przekonać zgromadzonych w Madison Square Garden, że ten wieczór będzie należał do niego. Już w pierwszych minutach gry popisał się przechwytem i wykończył akcję, wysyłając tym samym jasny sygnał — ta scena należy do mnie.
W końcowym rozrachunku Jordan zapisał na swoim koncie 33 punkty, osiem zbiórek, pięć asyst, trzy przechwyty i dwa bloki, trafiając zawrotne 68,2% rzutów z gry. Przy niektórych z jego ataków ręce same składają się do oklasków, a przypomnijmy, że to był wówczas 21-letni debiutant. To trzeba zobaczyć!
Po drugiej stronie parkietu brylował legendarny Bernard King (34 punkty, 4 zbiórki, 4 asysty). Był to dla niego ostatni sezon w trykocie Knicks przed urazem, który wykluczył go z gry na cały rok. Po powrocie do zdrowia skrzydłowy rozegrał jedynie sześć spotkań dla NYK w sezonie 1986/87, po czym został zwolniony i dołączył następnie do Washington Bullets.
Warto wspomnieć, że choć za czasów świetności Michaela Jordana jego Chicago Bulls stoczyli wiele emocjonujących pojedynków z New York Knicks, to tamten zespół z Wielkiego Jabłka nie należał, mówiąc łagodnie, do najlepszych. Nowojorczycy zakończyli rozgrywki 1984/85 na 10. miejscu w tabeli Konferencji Wschodniej (na 11. zespołów) z kiepskim bilansem 24-58. To jednak oni wygrali następnie pierwszą w historii loterię draftu, dzięki czemu z pierwszym wyborem zgarnęli Patricka Ewinga. Reszta jest już historią.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS