Jej tata Marian sprawnie wymienił oponę w autobusie, a co najważniejsze, był szybszy od rywala z Kraśnika. Turniej miast Dębica wygrała 5:0.
Andrzej Janiec zapamiętał dzień turnieju jako chłodny i mglisty, bardzo nieprzyjemny. Ale nikt pogodą się nie przejmował, wszak dla Dębicy miało to być wielkie święto. W niedzielę 28 października 1984 roku oczy całej Polski zwrócone były na dwa miasta: Dębicę i Kraśnik.
Naczelnicy byli za Dębicą
Każde z nich mogło zdobyć pięć punktów, bo rywalizacja odbywała się na pięciu polach: inicjatywy społeczno-gospodarcze, konkurencje sprawnościowe, programy artystyczne i kulturalne, zbiórka książek dla bibliotek miejskich oraz telefoniczny plebiscyt mieszkańców całej Polski. I we wszystkich lepsza okazała się Dębica, choć kontrowersji nie brakowało.
Inicjatywy społeczno-gospodarcze obydwa miasta zaprezentowały w krótkich filmach. Ten przygotowany przez Dębicę zwracał uwagę przede wszystkim na to, że wszystkie dzieci mają miejsca w przedszkolach, że budowane są baseny i mieszkania, a oświata cały czas się rozwija. Z 67 naczelników miast, którzy mieli prawo oddać głos w tej konkurencji, 36 opowiedziało się za Dębicą. I tym sposobem nasze miasto prowadziło 1:0.
Bohater od zmiany koła
Najwięcej emocji budziły jednak konkursy sprawnościowe, bo brali w nich udział sami mieszkańcy. Z jedenastu aż osiem wygrali dębiczanie. Jednym z nich był Marian Dykas. Pracował w WPK, czyli obecnym MKS-ie, przez pewien czas był kierownikiem oddziału w Dębicy. To on został wyznaczony do zmiany koła w autobusie.
– Niewiele pamiętam, bo byłam wtedy dzieckiem. Szukałam nawet informacji na ten temat, bo chciałam pokazać mojej córce, jak dziadek wygrywa – opowiada Andżelika Ryba (z domu Dykas).
Niestety, ojca nie może już o to zapytać, bo ten nie żyje. Zapamiętała za to bardzo dobrze to, co działo się dzień później.
– Koleżanki z przedszkola nr 7 mi zazdrościły wtedy, że mój tata wygrał w telewizji – wspomina.
Po tym wydarzeniu została jej jedna pamiątka, którą zachowała do dziś. Jest to list gratulacyjny dla Mariana Dykasa podpisany przez naczelnika miasta Czesława Szeląga, przewodniczącego MRN w Dębicy Stanisława Mroczka i I sekretarza KM PZPR Leszka Wojnarskiego. Dziękują w nim za pełne zaangażowanie w przygotowaniu i realizacji wspaniałego widowiska.
Strażacy też byli lepsi
Taki sam list otrzymał również Adam Strojek. Miał wtedy 32 lata i był dowódcą sekcji w konkursie drużyn pożarniczych. Wraz z nim tworzyli ją Jerzy Bączek, Tadeusz Nykiel, Zbigniew Szwejda oraz nieżyjący już Sylwester Korycki. Był jeszcze kierowca, ale Adam Strojek nie jest pewien który, dlatego woli nazwiska nie wymieniać.
– Tworzyliśmy drużynę zakładową w Stomilu, a wybrali nas dlatego, że w zawodach wojewódzkich byliśmy drudzy – opowiada.
Pierwotnie ich zadanie miało polegać na tym, by wspiąć się na 10-metrową drabinę i podać prąd wody na dach. Ale ze względów bezpieczeństwa w ostatnim momencie zasady zostały zmienione.
Ruszyli ze startu na znak dany przez Włodzimierza Szaranowicza, wskoczyli do samochodu, przejechali kilkadziesiąt metrów i musieli sforsować pierwszą przeszkodę. Na przecięcie piłą motorową czekała drewniana belka. Kiedy ją pokonali znów wsiedli do samochodu i podjechali do drugiej.
– Musieliśmy przeciąć palnikiem gazowym dwa grube pręty metalowe – mówi Adam Strojek.
Na koniec podali jeszcze prąd piany i byli na mecie o pół minuty szybciej od rywali.
Szatkowanie dla Kraśnika
Nasi wygrali też sztafetę pokoleń, szybciej zrobili fotel z pniaka i wymalowali zebrę na jezdni, dokładniej doprowadzili wodę do wanny, mieli lepszego operatora wózka widłowego i celniej rzucali kręglami. Kraśnik zaś okazał się lepszy w szkleniu okna, rzucie oponą i szatkowaniu kapusty.
– Jak mieliśmy wygrać, jak ja pierwszy raz kapustę szatkowałem, i dobrze, że sobie palców nie poobcinałem – śmieje się Jan Ciołczyk, obecnie prezes Stowarzyszenia Radość.
Nie pamięta już, jak w ogóle znalazł się w drużynie, która udała się do Kraśnika. Nie wie też, kto był wtedy z nim, ale wszyscy byli pracownikami Stomilu.
– Ale wiem, że przydało mi się to, bo jak już miałem działkę, to posadziłem kapustę, kupiłem szatkownicę i już umiem szatkować – zdradza Jan Ciołczyk.
Zabrzmiał Stary zegar
W programach kulturalno-artystycznych przewaga Dębicy była bardzo duża. Jury w Warszawie najwyżej oceniło występy Igloopolan i zespołu młodzieżowego Mors, który wykonał piosenkę Stary zegar. Kierownikiem muzycznym tego drugiego był grający na klawiszach Zenon Piękoś. A tworzyli go wraz z nim Janusz Sozański (gitara solowa), Jerzy Obrocki (perkusja), Roman Ryba (wokal) i Andrzej Konieczny (gitara basowa).
– Mieliśmy pierwotnie zagrać coś innego, ale tekst się nie spodobał ówczesnym władzom, bo był niekoniecznie pochlebny dla Dębicy – wspomina Zenon Piękoś.
Opowiada, że przed turniejem pojechali do Warszawy, by w którymś z klubów studenckich zrobić nagranie. A w dniu turnieju czekali długo na wejście antenowe i zagrali to w nieistniejącej już muszli koncertowej na Igloopolu.
Podejrzana zbiórka książek
Największe kontrowersje dotyczyły zbiórki książek. W trakcie wejścia telewizyjnego o godzinie 18:00 Kraśnik miał ich ponad 38 tysięcy, Dębica zaś 22. Po godzinie Dębica była o kilka tysięcy lepsza. A to dlatego, że książki przywożono tu z całego województwa tarnowskiego, zamiast tylko z miasta.
Dla Dębicy było to drugie zwycięstwo w takim turnieju. W 1972 r. w Turnieju Fabryk Stomil pokonał swojego olsztyńskiego odpowiednika 11:10.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS