A A+ A++

Wakacje w Peru lub na Filipinach wielu Polakom wydają się marzeniem poza zasięgiem. Wystarczy jednak tylko zmienić podejście, a okażą się czymś na wyciągnięcie ręki.

Nie pamiętam, ile razy już tłumaczyłem ludziom, że wyjechanie na drugi koniec świata nie musi wiązać się z wydaniem fortuny. Odpowiedź na pytanie “skąd mam na to pieniądze” jest zarówno banalnie prosta, jak i pełna drobnych szczegółów, których poznanie pozwala na wybranie się na wyprawę życia.

Nie tylko ja, ale też większość osób ma pieniądze na podróże, tylko nie jest tego świadoma. W Polsce przyjęło się, że wakacje oznaczają dobry hotel oraz wydawanie pieniędzy na lewo i prawo – krótko mówiąc, relaks poprzez brak kontroli wydatków. I oczywiście jest to zrozumiałe, jednak jeśli zmieni się podejście, można pojechać dalej, na dłużej, a co za tym idzie – zobaczyć więcej.

Ja niestety nie wygrałem na loterii ani nie odziedziczyłem ogromnego spadku (a nawet żadnego). Na podróż życia odkładałem 8 lat. W końcu rzuciłem pracę i wyjechałem. Odkładając zarobione pieniądze, byłem w stanie zebrać odpowiednią kwotę. Jak dużą? Odpowiem przez porównanie. Czy jeśli sąsiad kupi 10-letniego używanego volkswagena passata, to wszyscy będą się go pytać, skąd miał na niego pieniądze? Raczej trudno nazwać takie auto luksusowym. A za tę samą kwotę bez problemu można przez pół roku jeździć po świecie.

Trzeba tylko zmienić podejście. Zrezygnować z luksusów na rzecz innych doświadczeń. Wtedy nagle egzotyczne wakacje tysiące kilometrów od domu staną się czymś osiągalnym dla “przeciętnego Kowalskiego”. Wciąż nie wierzycie? Opowiem, na czym ja oszczędzam najwięcej.

Jedną z największych oszczędności zyska się na porzuceniu drogich hoteli na rzecz hosteli lub innych tanich opcji noclegowych. Tutaj wiele zależy od tego, czy podróżuje się w pojedynkę, czy we dwie lub więcej osób. Dla przemieszczających się samemu, wspólne pokoje w hostelach są na ogół jedyną tanią opcją. W wielu azjatyckich krajach koszt takiego noclegu waha się w przedziale od 10 do 40 zł. Zatem często może się okazać, że łącznie przez miesiąc wyda się na ten cel ok. 600-700 zł.

Nawet w przypadku droższych krajów lub ofert o wyższym standardzie, całość nie przekroczy 1200 zł – to mniej niż koszt wynajmu mieszkania w dużych polskich miastach. Podróżując w dwie osoby często za podobną lub niewiele wyższą kwotę można mieć prywatny pokój (też w hostelu). W przypadku większych grup warto też sprawdzić wynajem całych apartamentów lub dużych pokoi.

Oczywiście, jak ze wszystkim, również tutaj można dodatkowo oszczędzić. Chwila spędzona na porównaniu ofert pomiędzy różnymi serwisami do rezerwacji noclegów wystarczy, aby znaleźć najkorzystniejszą ofertę. Warto też po prostu nie robić rezerwacji, tylko udać się na miejsce i tam zapytać o cenę. Jeśli w internecie nie ma akurat promocji, to często w hostelu zapłacimy kwotę bez prowizji dla pośrednika.

Oczywiście oprócz noclegów jest wiele innych rzeczy, za które trzeba płacić niezależnie od rodzaju podróży. Na przykład jedzenie. Jednak i tu różnice w cenie są znaczące. Nawet większe niż w Polsce. Bary czy uliczne stoiska z jedzeniem, w których posilają się lokalni mieszkańcy, będą dużo tańsze od restauracji nastawionych na zagranicznych turystów. Co więcej – w ten sposób możemy poznać prawdziwą kuchnię danego kraju.

Choć akurat tam trudno mówić o lokalnej kuchni, to dobrym przykładem jest Singapur. Przed przyjazdem do tego niewielkiego państwa sporo słyszałem o tym, jak wszystko jest tam drogie. Jakie było moje zaskoczenie na miejscu, gdy się okazało, że bez problemu w każdym centrum handlowym mogę znaleźć obiad za 14-20 zł. Oczywiście w porównaniu do innych azjatyckich krajów jest to wysoka cena, ale w restauracji obok trzeba wydać przynajmniej 3 razy więcej, a to pokazuje skalę oszczędności.

Warto też zwrócić uwagę na inne rzeczy, na których można zaoszczędzić wydawałoby się drobne kwoty. Przy miesięcznej podróży łącznie potrafią one skumulować się do zauważalnej sumy. Zdecydowana większość hosteli oferuje za darmo wodę do pica. Uzupełnianie bidonu lub pustej butelki jest nie tylko ekologiczne, ale też oznacza, że nie trzeba codziennie płacić za 2-3 l wody.

Dłuższe wyjazdy oznaczają potrzebę prania. I tu też różnice w cenie potrafią być zaskakująco duże. Czasem wystarczy pójść kawałek dalej, aby zapłacić w pralni miejskiej połowę ceny hotelowej.

Jeszcze więcej zostanie nam w kieszeni (a raczej na koncie), jeśli przed przyjazdem do nowego kraju dowiemy się, w jakim bankomacie nie zapłacimy prowizji dla lokalnego banku.

To wszystko to oczywiście tylko kilka przykładów tego, że odrobina wysiłku da oszczędności, które skumulowane uczynią wyjazd zauważalnie tańszym. Wielu podróżujących, których spotykam, powtarza to samo – czasem można myśleć, że wydanie tu czy tam paru złotych więcej jest bez znaczenia, ale po pewnym czasie robi się z tego spora suma.

Wiem, że taka teoria jest przydatna, ale jak to wygląda w praktyce? Ile kosztuje podróżowanie w wersji budżetowej? Tutaj dużo zależy od tego, co robimy i jaki mamy styl podróżowania.

Jeśli ktoś spędza sporo czasu w jednym miejscu (np. jedzie nad wybrzeże, plażuje i poznaje okoliczne atrakcje), to wyda mniej od osoby, która przemieszcza się z miejsca na miejsce. Ja należę do tego drugiego typu. Na ogół spędzam w danej lokalizacji 2-3 dni i jadę dalej.

Oczywiście w tej kwestii też można wydać więcej lub mniej. Ceny za autobusy i pociągi u pośredników potrafią być różne. Ja, jak i wiele innych podróżujących osób, preferuję nocne autobusy (lub pociągi). Z jednej strony oznaczają oszczędność na noclegu, a z drugiej w ten sposób nie tracę dnia na podróż.

W przypadku Azji, po której aktualnie podróżuję, a która też jest najtańszym regionem na świecie, mój budżet wynosi 4,5 tys. zł miesięcznie, ale na ogół wydaję mniej. W przypadku Indii, które zwiedziłem w dość szaleńczym tempie skacząc z miejsca na miejsce, miesiąc kosztował nieco ponad 3 tys. zł. Spokojniejsza forma podróżowania oznaczałaby zatem wydatek poniżej tej kwoty.

Oczywiście nie zapominam, że podróżowanie ma być przyjemnością i poznawaniem świata. Zatem nie rezygnuję z lokalnych wycieczek czy atrakcji turystycznych, a od czasu do czasu zjem w lepszej restauracji, gdy najdzie mnie na to ochota.

Nie ma co się oszukiwać – Polacy zarabiają mniej niż m.in. mieszkańcy Europy Zachodniej. Dlatego tym bardziej powinniśmy być świadomi, że przy odrobinie chęci można podróżować tanio. Muszę z niekrytym zadowoleniem zauważyć, że to się zmienia. Ostatnio coraz częściej podczas podróży spotykam Polaków. Dla wielu z nich jest to pierwsza taka wyprawa, ale sami przyznają, że są zaskoczeni tym, jak łatwo się podróżuje i jak tanie to może być.

Mam też nadzieję, że udało mi się zainteresować was taką formą podróżowania – bez luksusów, za to w miejsca, które do tej pory wydawały się poza zasięgiem. Może spotkamy się gdzieś w trasie? Świat jest mniejszy niż nam się wydaje!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułElbląscy kajakarze w formie!
Następny artykułBrowar Północny Fight Night