Żołnierze z Korei Północnej nie mają doświadczenia w walce i mogą nie wnieść istotnej wartości na froncie. W dodatku jest ryzyko dezercji albo stania się jeńcami wojsk ukraińskich. Ale Rosja ma inne możliwości wykorzystania ich na swoje potrzeby – mówi w rozmowie z “Newsweekiem” Oskar Pietrewicz, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, autor książki “Spór o Koreę”, którego pytamy o coraz bliższą współpracę Władimira Putina z Kim Dzong Unem.
Newsweek: Szef NATO Mark Rutte powiedział, że koreańscy żołnierze są już w obwodzie kurskim. Czy to oznacza, że będą się szkolić do walk w Ukrainie, walcząc z tymi Ukraińcami, którzy są obecnie na rosyjskim terytorium?
Oskar Pietrewicz: Kierunek obwodu kurskiego jest faktycznie wymieniany jako najbardziej prawdopodobne miejsce, gdzie faktycznie już trafili Koreańczycy z północy. Ale czy na pewno trafili tam do walk? Tutaj jeszcze ciągle stawiałbym duży znak zapytania. Ani komunikaty ukraińskie, ani południowokoreańskie, ani najnowsze natowskie jednoznacznie nie wskazują na to, że żołnierze północnokoreańscy będą wysłani do walk. Mówię o tym dlatego, że tak naprawdę mogą być oddelegowani do innych zadań, na przykład do osłaniania tyłów, na przykład do wojsk inżynieryjnych, które zajęłyby się odbudową infrastruktury wojskowej czy kolejowej służącej transportowi dostaw na front. Zwłaszcza że tutaj akurat mogliby wnieść istotną wartość, odciążając Rosjan, którzy mogliby być przekierowani na front. A Koreańczycy mogliby działać na tyłach, niekoniecznie wchodząc w bezpośrednie walki z wojskami ukraińskimi.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS