Min. Izabela Leszczyna z uwagą przygląda się zarobkom lekarzy. Poinformowała – w rozmowie z TVN24 – że “z danych Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wynika, że są tacy lekarze, którzy przedstawiają fakturę na 299 tys. złotych”.
– Wzięto grupę, bardzo wąskich specjalistów i ukazano, jakbyśmy wszyscy tyle zarabiali – komentował w TOK FM słowa ministry rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej Jakub Kosikowski. Gość “Popołudnia Radia TOK FM”ocenił, że nie ma podstaw, by nie wierzyć, że ministerstwo przedstawiło prawdziwe dane
Kosikowski powiedział, że z raportu, na który powoływała się min. Leszczyna wynika, iż średnie wynagrodzenie lekarzy specjalistów na umowie o pracę to 11600 zł. Jak wyliczał lekarze, tacy lekarze stanowią 20 proc. personelu polskich szpitali, a ich wynagrodzenia to 35 proc. budżetu przeznaczonego na płace. – Gdybyśmy wszyscy zarabiali te 299 tys. miesięcznie, które pani minister podała, to te procenty chyba by tak nie wyglądały – przekonywał i dodał, że wystąpiono do ministerstwa o dane, ilu faktycznie lekarzy w Polsce tyle zarabia.
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
Zarobki lekarze. Jaka jest rzeczywistość?
Rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej przyznał, że w Polsce doprowadzono do powstania “kominów płacowych” i do patologicznego podziału na oddziały opłacalne i nieopłacalne. – Nikt nie chce mieć chirurgii, pediatrii czy interny. Każdy by chciał mieć okulistykę, ortopedię, neurochirurgię, bo one zarabiają., są dobrze wyceniane – tłumaczył.
A dobrze wyceniane procedury zarabiają na szpital i pozwalają utrzymać go na powierzchni, a lekarzom z tych oddziałów proponować wysokie pensje. – A lekarze na oddziałach deficytowych? Z reguły szorują po dnie na umowach o pracę na pensjach minimalnych, które w tej chwili wynoszą dla lekarza specjalisty 10320 zł brutto. I to jest niesprawiedliwe, bo medycyna jest grą zespołową. To nie jest tak, że jeden lekarz ze specjalizacją od początku do końca wyleczy pacjenta. On potrzebuje konsultacji innego lekarza, pomocy pielęgniarek, salowych, diagnostyków laboratoryjnych, niejednokrotnie ratowników, fizjoterapeutów, dietetyka – argumentował Kosikowski.
Lepsze szpitale, ale rzadziej
Zdaniem gościa TOK FM kominy płacowe to efekt patologii wynikającej w dużej mierze z tego, że szpitale stoją pod ścianą i muszą zatrudniać lekarzy za wielkie pieniądze. Bo “nie ma politycznej zgody, by je zamknąć”. – Problem polega na tym, że nasze powiaty się wyludniają. Każdy powiat w tej chwili ma mieć swój szpital i nie ma politycznej zgody na to, żeby taki szpital połączyć z innym; zrobić jeden z dwóch i zabezpieczyć pacjentów na wszystkie choroby. To jest sytuacja narażenia zdrowia pacjentów i wydawania pieniędzy na dwa niewydolne szpitale zamiast na jeden wydolny – przekonywał, dodając, że nikt nie podejmie politycznej decyzji o zamykaniu niewydolnych szpitali.
A zdaniem rozmówcy Adama Ozgi należałoby “uczciwie powiedzieć pacjentom i pacjentkom”, że potrzebne są lepsze szpitale, ale powinno ich być mniej. Ale to wymaga poważnego planowania, połączonego z analizą demograficzną, dzięki której będzie wiadomo, gdzie potrzebna jest pediatria, a gdzie np. zakład opiekuńczo-leczniczy.
Zakładnicy polityki
Rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej przekonywał, że nie prowadzimy tego typu dyskusji, a zastanawiamy się nad pensjami lekarzy. Pacjent musi zrozumieć, że trzeba zmienić system. Lokalnie zapewnić mu “pogotowie i ambulatorium całodobowe na takie podstawowe stany, jakieś przeziębienia, skręcenia kostki”. – Żeby nie musiał z każdą medyczną drobnostką jechać 30-40 km, tylko miał to w swoim mieście powiatowymi. Ale te “grube” rzeczy, od których zależy życie, żeby zaopatrywał super wyposażony szpital z personelem, a nie taki, w którym jest dwóch lekarzy, trzy pielęgniarki, a wszystko jest na taśmę klejącą, bo tak niestety to w wielu miejscach wygląda – podkreślił gość TOK FM.
Zdaniem Kosikowskiego dyrektorzy szpitali są zakładnikami polityki. – Nie wolno optymalizować, bo u nas optymalizowanie kojarzy się tylko i wyłącznie z zamykaniem, a nie z uzyskaniem lepszych świadczeń – tłumaczył. Jak podkreślił, nad dyrektorem szpitala “jest zawsze jakiś polityk”. – I on po prostu na pewne rzeczy się nie zgodzi, bo to będzie polityczne samobójstwo. Żyjemy w takiej sytuacji, że te problemy będą narastały, ale nie ma nikogo odważnego, kto by próbował znaleźć rozwiązanie – ocenił.
– Czy powiedzieć wyborcom, że niestety nie dostaniecie się do lekarza, bo się skończyły pieniądze na przykład na operacje planowe pęcherzyków żółciowych, czy trzeba powiedzieć, że skończyły się pieniądze, bo lekarze wystawiają faktury na 300 000? Uważam, że dzisiaj mamy odpowiedź – podsumował rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej.
Premier Donald Tusk pytany przez dziennikarzy we wtorek o informacje ujawnione przez min. Leszczynę o zarobkach lekarzy, podkreślił, że żadnej nagonki na lekarzy i zarobki nie będzie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS