Bagnaia przystępował do niedzielnego wyścigu na Chang International Circuit pod niemałą presją. W sobotę przegrał bowiem sprint z Jorge Martinem i w razie kolejnego niepowodzenia rywal mógłby niebezpiecznie oddalić się w tabeli sezonu.
Początek wskazywał na powodzenie planu Martina. Hiszpan popełnił jednak błąd i Bagnaia objął prowadzenie. Nie dał się naciskającemu go Marcowi Marquezowi. Przyszły zespołowy partner upadł jeszcze przed połową dystansu i Bagnaia mógł kontrolować tempo, wygrywając dziewiąte grand prix w sezonie.
– Z całą pewnością musiałem to wygrać – stwierdził Bagnaia. – Może jeśli chodzi o sytuację w mistrzostwach nie do końca, ale jeśli chodzi o odczucia i stronę mentalną już tak. Było to bardzo ważne. Nie tylko dla mnie, ale i dla niego.
– Chciałbym to zwycięstwo zadedykować zespołowi. Rano usiedliśmy i zastanawialiśmy się, co poprawić. Miałem bowiem sporo problemów na hamowaniu. I udało się. Jestem bardzo szczęśliwy. Wyścig nie był łatwy. Był długi i bardzo stresujący. Jednak już po starcie czułem się dobrze, chociaż Jorge naciskał. Zdecydowałem się jednak poczekać ze dwa okrążenia, aż tylna opona będzie gotowa. Jak tylko była, starałem się go dogonić.
– Powiększyłem przewagę, ale później naciskał Marc. Na okrążeniu, na którym miał kraksę, my byliśmy w trzecim sektorze szybsi o 0,2 s. Niesamowite okrążenie. Tempo było bardzo mocne.
Bagnaia zdolał zmniejszyć stratę do Martina z 22 do 17 punktów. Do końca rywalizacji pozostały dwa weekendy i cztery wyścigi.
– To był dla nas dobry dzień pod każdym względem. Strata 17 punktów brzmi nie najgorzej. Dzisiaj trzeba było zrobić różnicę i to się udało.
– Wiedziałem, że ze względu na punkty lepiej finiszować pierwszym niż drugim.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS