A A+ A++

Wymowne gesty siatkarzy, zaskakujące błędy, przygaszeni kibice na trybunach i zaledwie dwa zwycięstwa w siedmiu meczach – o tym początku sezonu Asseco Resovia chciałaby jak najszybciej zapomnieć. Tyle że na razie nie ma za bardzo przesłanek ku temu, by mieć pewność, że zła passa utytułowanego klubu lada chwila się skończy. Eksperci bowiem wskazują problemy rzeszowian, ale sami też mają kłopot z przepisaniem lekarstwa, które by szybko zadziałało.

Zobacz wideo PGE Projekt Warszawa zwycięski w meczu z Asseco Resovia Rzeszów. Szalpuk: Nie radziliśmy sobie w obronie

Kolejna wpadka, a nie wypadek przy pracy. Będzie powtórka z feralnego sezonu wielkiego klubu?

Steam Hemarpol Norwid na początku października pokonał 3:2 Zaksę Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębski Węgiel, więc ostatnią wygraną w tie-breaku z Resovią można uznać za kolejny cenny łup i potwierdzenie formy ekipy z Częstochowy. Ale doborowe towarzystwo w gronie “ofiar” jest marnym pocieszeniem dla rzeszowian, którzy w czwartym secie nie wykorzystali trzech piłek meczowych i którym w kluczowych momentach przytrafiały się zadziwiające nieraz wręcz błędy. Bo nie był to wypadek przy pracy, a kolejny dowód na to, że w tej drużynie nie dzieje się na razie dobrze.

Z jednej strony, panikować na razie nie ma co, bo do zakończenia fazy zasadniczej jeszcze daleka droga, ale obecnie dziewiąte miejsce w tabeli, a przede wszystkim styl gry zespołu Tuomasa Sammelvuo nie nastrajają optymistycznie. Zdaniem Jana Sucha już najbliższe trzy spotkania ligowe (z Indykpolem AZS Olsztyn, PSG Stalą Nysa i Cuprumem Stilon Gorzów) będą bardzo ważne w kontekście walki o awans do play off-ów. W poprzednim sezonie przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy do końca o miejsce w ósemce walczyła – bez powodzenia – Zaksa. Czy teraz podobny los spotka Resovię, która w składzie ma choćby kadrowiczów Pawła Zatorskiego, Bartosza Bednorza i Karola Kłosa oraz jedną z gwiazd ligi Francuza Stephena Boyer?

– Szczerze, boję się. Przypomina mi się feralny sezon sprzed kilku lat – mówi Sport.pl Such. Wieloletni trener drużyny z Podkarpacia nawiązuje do rozgrywek 2019/20, w których szło jej fatalnie. Z powodu pandemii COVID-19 sezon został przerwany i nie dokończono go, ale w pamięci kibiców zostało 13. miejsce rzeszowian po ostatniej rozegranej kolejce.

Odkąd Resovia pod wodzą Sucha wróciła na najwyższy szczebel rozgrywkowy 20 lat temu (olimpijczyk z Monachium prowadził ją do 2007 roku), to zawsze plasowała się w najlepszej siódemce. W latach 2009-16 nie schodziła z podium i trzy razy w tym okresie wywalczyła mistrzostwo, nawiązując do sukcesów z lat siedemdziesiątych. Ostatni jej medal to brąz z sezonu 2022/23. Miniony zakończyła rozczarowująco tuż za podium, a na pocieszenie pozostał triumf w Pucharze CEV.

Jeden siatkarz obrywa najmocniej. “Klasa średnia”. Wymowne gesty i obrona Kochanowskiego

Znakiem firmowym klubu z Rzeszowa w ostatnich latach stały się liczne zmiany w składzie, wczesne podpisywanie kontraktów i ściąganie gwiazd dzięki budżetowi, którego – jak mówi Ireneusz Mazur – zazdroszczą prezesowi Piotrowi Maciągowi szefowie wszystkich innych klubów PlusLigi. Przed obecnym sezonem zmiany też były spore – podziękowano m.in. pierwszemu rozgrywającemu Fabianowi Drzyzdze, w którego miejsce pozyskano Gregora Ropreta, pojawił się wspomniany Bednorz, a z podstawowego składu ubył błyszczący na środku Jakub Kochanowski.

– Dla mnie Rzeszów to takie siatkarskie Lourdes. Zawsze, gdy przyjeżdżałem tam jako trener czy komentator telewizyjny, to widać było, że to miasto żyje siatkówką, a w hali zwykle jest świetna atmosfera. Ludzie się tam na tym porcie znają i mają swoje oczekiwania. Chcieliby, by obecnie proces zgrywania drużyny nastąpił szybko, a zmiana rozgrywającego zawsze ten proces wydłuża. Można powiedzieć, że to siatkarskie Lourdes potrzebuje teraz cudu – ocenia Mazur.

Były trener reprezentacji Polski nie kryje, że zbyt mocno jego zdaniem skupiono się w ostatnich tygodniach na krytyce Ropreta. Praktycznie po każdym meczu 35-letni Słoweniec obrywał za niedokładną grę i błędy wynikające z braku zgrania z nowymi kolegami. Warto pamiętać, że dołączył do nich późno z uwagi na grę w reprezentacji i występ w igrzyskach. W rozmowach z osobami ze środowiska nieraz można usłyszeć, że nie jest to po prostu gracz odpowiedniego kalibru dla Resovii.

– Mogę otwarcie powiedzieć, że jestem rozczarowany. Niektórzy może myśleli, że skoro gra on w kadrze z Klemenem Cebuljem [przyjmującym Resovii – red.], to teraz w Rzeszowie będzie szaleństwo, ale go za bardzo nie ma. W PlusLidze znalazłbym co najmniej pięciu rozgrywających, których stawiam wyżej. Określiłbym go jako klasę średnią – na polską ligę tak, ale nie na walkę o medale – ocenia Such.

Bardzo trudny moment Ropret zaliczył w niedawnym meczu z Projektem Warszawa. Został zdjęty przez Sammelvuo już przy stanie 12:4 w pierwszym secie. Po wejściu rezerwowego Łukasza Kozuba gra znacząco się poprawiła, a kibice zwracali uwagę na wymowne gesty pozostałych siatkarzy Resovii.

– W sieci można znaleźć mem z wymownym ujęciem Bednorza, który po skończeniu bardzo niedokładnej piłki od Ropreta aż złapał się za głowę – opowiada osoba ze środowiska, która woli zachować anonimowość.

Jeszcze więcej osób komentowało zmianę, jaka zaszła wtedy w Boyer. Francuski atakujący miał wcześniej po błędach w ataku z piłek posyłanych przez Ropreta rozkładać bezradnie ręce i zerkać wymownie na trenera, a po zmianie znacząco poprawił mu się humor. Słoweńca bronił po tamtym meczu m.in. Kochanowski, który latem przeszedł do Projektu po trzech latach występów w rzeszowskim klubie.

– Nie jest łatwo dołączyć do drużyny, która miała swoje problemy w zeszłym roku i magicznie je nagle rozwiązać. Czy tego od niego oczekują? Myślę, że on sam od siebie na pewno oczekuje, by zagrać jak najlepiej. Widać, że może dalej gdzieś tam szuka formy, ale jeśli ktoś uważa, że Gregor jest problemem Resovii i że dlatego nie punktują może tak, jakby chcieli, to na pewno jest w błędzie. Siatkówka jest o wiele bardziej złożonym sportem i nie da się tego zrzucić na jednego zawodnika – zaznaczył w rozmowie ze Sport.pl jeden z filarów kadry.

“Spalił się, nie wytrzymał presji”. Resovia sprawdzała duże nazwiska. Tęsknota za Drzyzgą

Rzeszowianie przegrali z Projektem 2:3, a Kozub zebrał sporo pochwał. 27-latek wrócił do klubu, którego jest wychowankiem, w trakcie poprzedniego sezonu i był wsparciem dla Drzyzgi. Kilka razy zastąpił go wtedy i po jednym z udanych wejść też go komplementowano. Ale gdy wychodził potem w podstawowym składzie, to bywało już gorzej. To samo przydarzyło się teraz. Po bardzo dobrym występie z Projektem dostał szansę od początku meczu z ekipą z Częstochowy – został zmieniony po pierwszym secie i więcej się już na parkiecie tego dnia nie pojawił.

– Spalił się, nie wytrzymał presji. Uważam nawet, że trener Sammelvuo powinien go szybciej zdjąć i ewentualnie później jeszcze ponownie wpuścić – przyznaje Such, który wcześniej był za tym, by Kozub pojawił się w wyjściowym składzie na spotkanie z Norwidem.

Z kuluarowych informacji wynika, że prezes Maciąg w trakcie poprzedniego sezonu sprawdzał m.in. możliwość pozyskania podstawowego rozgrywającego kadry Marcina Janusza, innego kadrowicza Jana Firleja, a nawet będącego światową gwiazdą na tej pozycji Argentyńczyka Luciano De Cecco. Transfer Ropreta to nie był jednak wariant “last minute” – sam zawodnik potwierdził go już pod koniec stycznia.

Słoweniec ma koncie trochę sukcesów z reprezentacją, ale w klubach często był dotychczas rezerwowym (ostatnio w Sir Saftery Perugii). Such, który jako zawodnik rozegrał ponad 100 meczów w reprezentacji Polski, stwierdza, że Resovia chciała znaleźć kogoś lepszego w miejsce Drzyzgi i nie trafiła.

– Mądry Polak po szkodzie – zaznacza. Ale jednocześnie dodaje: – Teraz niektórym odzywa się tęsknota za Fabianem, ale on czasem był aż za dużym liderem, co się odbiło na jego losach w klubie i reprezentacji [Nikola Grbić po objęciu kadry w 2022 roku zrezygnował z powoływania Drzyzgi, który wcześniej był w niej stałym elementem – red.].

W przypadku Ropreta i Kozuba eksperci oceniają zgodnie, że żaden z nich nie jest mającym zaufanie kolegów liderem. Czy to oznacza, że Resovia powinna szukać jeszcze innej opcji? Trudno spodziewać się na przebranym mocno rynku dostępnego gracza na odpowiednim poziomie, o ile nie nastąpi jakiś nagły zwrot akcji.

– Nie skreślam Ropreta. Ale uważam, że trzeba z nim jeszcze popracować oraz ustalić i poprawić pewne systemy rozegrania – zastrzega Such.

W poszukiwaniu lidera. “Nie wygra się, mając drużynę złożoną z 11 napastników”

Na nieszczęście dla Resovii na razie żaden z zawodników pojawiających się na parkiecie nie jest w stanie sprostać roli lidera, który będzie stale pobudzał zespół do walki. Skrzydłowi grają bowiem nierówno. Przykładowo Boyer w meczu z Norwidem momentami błyszczał, ale w kluczowych momentach zdarzały mu się zaskakujące pomyłki.

– Gdy drużyna jest w kryzysie, to każdemu zdarzać się mogą dziwne zagrania i błędy, które momentami wręcz nie przystoją na tym poziomie. Wtedy też zaczyna się szukanie winnego i okazywanie niezadowolenia po zagraniu kolegi. Stephen to wybitny atakujący i trzeba na niego stawiać, ale wokół niego muszą być zawodnicy odpowiednio odgrywający swoje role – analizuje Mazur.

Niektórzy żartują, że przed meczem nigdy nie wiadomo, który Boyer się pojawi na parkiecie – ten, któremu chce się grać, czy ten drugi. Francuz znany jest z tego, że gdy nie ma piłki dogranej tak, jak lubi, to często posyła ją w aut lub jest blokowany. – Ropretowi zdarzają się niedokładności, ale pamiętajmy też, że zawodnik atakujący potrafi w pewnym stopniu to nadrobić. A rzeszowianom zdarzało się ostatnio nie zdobywać punktu, gdy mieli czystą siatkę lub pojedynczy blok – wskazuje były szkoleniowiec Polaków.

Przy atakującym, który w większym stopniu bazuje na sile i zasięgu, tym ważniejsze jest dokładne przyjęcie i tu pojawia się kolejny problem Resovii – dwaj podstawowi gracze na tej pozycji są typem ofensywnym.

– Drużyna jest zwykle w stanie sobie jakoś poradzić bez dokładnego przyjęcia, ale przy rywalu z najwyższej półki liczą się detale i wtedy to będzie miało większe znaczenie. Dlatego trzeba odpowiednio rozłożyć akcenty przy budowie drużyny – w piłce nożnej też się nie wygra, mając drużynę złożoną z 11 napastników – argumentuje Mazur.

Sammelvuo, który również jest w Resovii nową postacią, ma tego świadomość i ostatni mecz zaczął z bardziej defensywnym Lukasem Vasiną. Czech zebrał dobre recenzje, ale pytanie, czy da radę na stałe zająć miejsce w wyjściowej szóstce i być stale mocnym punktem zespołu.

Zbiór indywidualności zamiast drużyny. Pomoże grill?

Przed sezonem Resovia pozyskała też m.in. trzech środkowych, którzy zamiennie pojawiają się na parkiecie obok doświadczonego Karola Kłosa. Trudno zapełnić miejsce po uznawanym przez niektórych za najlepszego obecnie środkowego świata Kochanowskiego, ale zdaniem Mazura to nie niższy poziom sportowy jest teraz kluczowy.

– Problemem jest to, że tutaj nie ma drużyny. Zespołu, który oddycha razem i potrafi wychodzić z opresji, przetrzymać słabości. Tu są indywidualności. To nie problem klasy sportowej, on w znacznym stopniu tkwi w sferze mentalnej. Chodzi o budowanie drużyny o określonym profilu temperamentalnym – podsumowuje były trener m.in. Skry Bełchatów i Indykpolu AZS Olsztyn.

Resovii nieraz wskazywano błędy dotyczące budowania drużyny. – Na błędach trzeba się uczyć – mówi przy tej okazji wprost Such. A rozmówca chcący zachować anonimowość zwraca uwagę, ile znaczy posiadanie w swoich szeregach osoby dobrze orientującej się w realiach rynku i jako przykład podaje klub z Częstochowy. Mało znany 25-letni amerykański rozgrywający Quinna Isaacsona, którego pozyskano tam latem, zbiera jak na razie dużo pochwał. A w Norwidzie funkcję dyrektora sportowego od dwóch lat pełni Łukasz Żygadło, dawny rozgrywający reprezentacji Polski. Zdaniem Mazura Resovii również przydałby się ktoś na takim stanowisku.

Zarówno on, jak i Such są zgodni, że rzeszowskiej drużynie potrzebny jest teraz przede wszystkim spokój i brak nerwowych ruchów. A co może zrobić w tak trudnej sytuacji dodatkowo sam trener?

– Co do boiska, to nie mam odpowiedzi na to pytanie. Nie ma też dużo czasu między kolejnymi meczami, ale ja i tak zabrałbym chłopaków np. do Kielnarowej [okolice Rzeszowa – red.] na grilla czy piwo, by usiąść i porozmawiać. Takie coś daje czasem więcej niż kolejny trening – wskazuje Such.

Mazur na koniec zaś tonuje ewentualny nadmierny optymizm dotyczący tempa uporania się z tego typu kryzysem. – Można sięgać po różne sposoby, np. skorzystać z pomocy psychologa. Ale to daje efekt na dłuższym dystansie. Ogółem bardzo ciężko jest wyprowadzić zespół z takiego marazmu i dołka mentalnego – ostrzega.

Najbliższą próbę siatkarze Resovii podejmą w niedzielę podczas meczu w Olsztynie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAkcja słubickiej policji „Pieszy bezpieczny na przejściu” (foto/wideo)
Następny artykułNowy odcinek zakopianki spowodował nowe korki. Miastu grozi paraliż