PGE Projekt Warszawa nie tylko przerwał zwycięską passę Bogdanki LUK Lublin, ale też strącił ją z fotelu lidera, zajmując jej miejsce. W drugiej połowie meczu widać było wyraźnie różnicę w okolicznościach poprzedzających udział w tym meczu obu drużyn. A żałować można tylko jednego – że to spotkanie nie odbyło się w dużo większej hali Torwar, która była zajęta. Szczęściarzami było zaś 1700 osób, którym udało się kupić bilety na miejsca w Arenie Ursynów – te rozeszły w sześć minut.
Siatkarze Bogdanki poprzedniej wizyty w Arenie Ursynów, która miała miejsce nieco ponad pół roku temu, nie wspominają dobrze. Opuszczali tę halę źli i przybici. W pierwszym meczu ćwierćfinału przegrali u siebie 1:3, ale w rewanżu w stolicy zagrali koncertowo, co dało im zwycięstwo 3:0. Zgodnie z regulaminem poprzedniego sezonu ekipę, która przejdzie do strefy medalowej, wyłonił “złoty set”, który zakończył się kontrowersyjną decyzją sędziego i zamieszaniem. Chwilę potem Projekt fetował, a rozgrywający gości Marcin Komenda udzielał wywiadów, płacząc.
Teraz jednak ekipa z Lublina to inny, ulepszony zespół w porównaniu z tym z połowy kwietnia (choć i tamten radził sobie bardzo dobrze). Przede wszystkim za sprawą pozyskania Wilfredo Leona. Coś, co początkowo wydawało się bajką, okazało się rzeczywistością – występujący w ekstraklasie dopiero od 2021 roku klub pozyskał będącego gwiazdą światowego formatu przyjmującego reprezentacji Polski. Jego debiut w PlusLidze nieco się opóźnił, bo po igrzyskach musiał się zająć sprawami zdrowotnymi, ale w ośmiu kolejnych spotkaniach pokazał, że – o ile pozwoli mu na to zdrowie – to powinien być jednym z najjaśniejszych punktów rozgrywek.
W sobotę też zaliczył dobry występ, choć zabrakło jego znaku firmowego – asów. Przydarzyło mu się to drugi raz w tym sezonie – poprzednio w debiucie, gdy wchodził głównie na krótkie zmiany. W pojedynku ze Ślepskiem Malow Suwałki aż sześć razy bezpośrednio punktował zagrywką, a ostatnio w meczu przeciwko Zaksie Kędzierzyn-Koźle – pięciokrotnie. Teraz w Warszawie przez dwa sety nie mógł się wstrzelić – raz piłka zatańczyła na siatce, po czym spadła na parkiet po stronie gości. Najbliżej szczęścia Leon był w czwartej partii, ale po dwóch jego potężnych zagrywkach gracze Projektu zdołali się wyratować.
Tym razem królem pola serwisowego bezsprzecznie był Linus Weber, który posłał sześć asów. Od poprzedniego sezonu w Projekcie jest zmiennikiem Bartłomieja Bołądzia i głównie ogląda poczynania kolegów z kwadratu dla rezerwowych. Niedawno dał świetną zmianę w meczu z Asseco Resovią Rzeszów i teraz trener Piotr Graban posłał go od początku do gry. Niemiec szansę w pełni wykorzystał, zdobywając 22 punkty i zostając bohaterem spotkania.
Przygotowania obu ekip do tego meczu znacząco się różniły – zespół z Lublina w środę grał mecz z Zaksą, Projekt również ostatnie spotkanie grał w środę, ale w ubiegłym tygodniu. Zawodnicy stołecznej drużyny zdążyli więc wypocząć i spokojnie przygotować się do walki z liderem tabeli.
Lublinianie trzymali moc w pierwszym secie, kiedy bardzo dobrze zagrywali. Gra była dość wyrównana, a akcję meczu obejrzeliśmy pod koniec tej partii (20:22) – wówczas obroną spod band popisał się środkowy Jakub Kochanowski, wystawą ratował sytuację przyjmujący Artur Szalpuk, a kontrę sfinalizował grający na tej samej pozycji Kevin Tillie. Końcówka należała jednak do świetnie spisujących się gości, wśród których błyszczał m.in. przyjmujący Bennie Tuinstra. A zwycięstwo w tym secie przypieczętował skutecznym blokiem Leon.
Wyrównana walka w secie numer dwa trwała do stanu 14:14. Gospodarze poprawili zagrywkę, co pomogło im też stawiać szczelniejszy blok. To wtedy też po raz pierwszy Weber posłał asa, ale i razem z Szalpukiem kontynuowali świetną grę w ataku.
Od trzeciego seta widać było już wyraźnie różnicę w czasie, jaki oba zespoły miały na przygotowanie do tego meczu. Siatkarze Projektu wciąż mieli sporo energii, a ich rywalom momentami brakowało paliwa. Ozdobą tej partii były trzy punktowe zagrywki z rzędu Webera. Gdy przewaga gospodarzy była już znaczna, to trener Bogdanki dał odpocząć na chwilę liderom. Leon i rozgrywający Marcin Komenda wrócili do gry na ostatnie akcje, ale przewaga rywali była zbyt duża, by mogli coś zdziałać. Ekipa z Lublina próbowała powalczyć jeszcze w partii numer cztery, ale od połowy znów rosła przewaga gospodarzy. Autor ostatniego punktu – oczywiście Weber.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS