A A+ A++



fot. Sipa US / Alamy Stock Photo


Poważne granie zaczynał w Radomiu, ale to w Warszawie stał się jednym z liderów drużyny. To z Projektu wdarł się na dobre do reprezentacji Polski i poleciał z nią na igrzyska do Paryża. W nich zdobył srebro, ale na tym nie zamierza poprzestawać. Sylwetkę Bartłomieja Bołądzia w serwisie weszlo.com przedstawił Jakub Radomski.  

Pierwsze szlify siatkarskie zbierał w Spale, ale jego kariera na dobre zaczęła się w Radomiu, gdzie trafił jako siatkarski młokos. – Był czas w Radomiu, że wchodziłem na boisko i niczym się nie przejmowałem. Grałem jakbym miał klapki na oczach i heja do przodu. To nie było do końca dobre. Później uczyłem się innego podejścia – wspomina Bartłomiej Bołądź, który przez 4 sezony był zawodnikiem Czarnych Radom.

Metamorfoza

Występował w nich między innymi z Wojciechem Żalińskim, który dostrzega metamorfozę, jaka zaszła na przestrzeni lat w Bołądziu. – Kiedy trafił do Czarnych Radom, dostał pseudonim Cycu. To był okres popularności Świata według Kiepskich, a on był takim małym Bartusiem, trochę niedojrzałym gościem. Mogłeś z nim porozmawiać przede wszystkim o szybkich samochodach, telefonach i ubraniach, a tym raczej interesują się nastolatkowie. Bartek wtedy raczej nie myślał o poważnym dorosłym życiu, a dziś to dojrzały mężczyzna. Bardzo się zmienił, strasznie ewoluował i to przełożyło się też na to, na jakim poziomie jest dziś jako siatkarz – ocenił Wojciech Żaliński.

W 2017 roku Bołądź trafił do VfB Friedrichshafen, w którym trenerem był Vital Heynen. – Czasem surowe podejście Vitala mi pomogło. Zawdzięczam mu trochę siatkarsko i życiowo. To człowiek, o którym mógłbym chyba książkę napisać – stwierdził Bołądź, który właśnie u Heynena zadebiutował w reprezentacji Polski, ale na poważnie w kadrze zaistniał dopiero w tym roku.

Szczęśliwa trzynastka

Ze świetnej strony pokazał się w kilku meczach Ligi Narodów, powodując, że Nikola Grbić miał duży ból głowy w kontekście wyboru składu na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Ostatecznie Bołądź pojechał do Francji, ale w roli zawodnika rezerwowego. – Gdy usłyszałem, że będę tym trzynastym, powiedziałem trenerowi, że akceptuję tę rolę i postaram się z niej jak najlepiej wywiązać. Na szczęście mogłem cały czas przebywać z chłopakami i z nimi trenować. Wiadomo, że nie było mnie w szóstkach na zajęciach, ale pomagałem, zagrywając czy wchodząc na podwyższenie bloku. Przygotowywałem się do każdego meczu tak, jakbym miał w nim wystąpić i tak w końcu się stało, a moja trzynastka okazała się szczęśliwa – zaznaczył Bołądź.

Ambitne plany

Drugi sezon występuje on w Projekcie Warszawa, będąc jednym z jego filarów. Ma apetyt nie tylko na mistrzostwo Polski, ale również na triumf w Lidze Mistrzów. A co z kadrą? Być może w niedługim czasie stanie się w niej atakującym numerem jeden. – Mówimy o człowieku, który jest teraz zdecydowanie najlepszym polskim atakującym w lidze. Myślę, że jest on w stanie pociągnąć reprezentację. Przecież na igrzyskach, kiedy w półfinale i finale nieco gorzej grał Kurek, trener Grbić na boisko wprowadzał Bołądzia, a nie Kaczmarka – zakończył Robert Prygiel, który wprowadzał Bołądzia w wielką, plusligową siatkówkę.

Zobacz również

Cichy bohater igrzysk: Zaowocowało poświęcenie tylu lat

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZmieniony format treningów w Meksyku
Następny artykułCzy „tak należy budować miasto”?