A A+ A++

Izraelska służba bezpieczeństwa Szin Bet zatrzymała siedem osób podej­rze­wa­nych o szpie­go­wanie na rzecz Iranu. Siatka miała wykonać około 600 zadań zleconych przez Teheran, a skupiała się na zbieraniu informacji na temat placówek wojskowych, także tych zaata­ko­wa­nych przez Iran 1 paź­dziernika.

To nie pierwsza irańska siatka szpie­gow­ska rozmontowana w Izraelu, ale prawdo­po­dob­nie największa. Wszyscy podejrzani to Żydzi, miesz­kańcy Hajfy i innych miejscowości na północy kraju. W skład siatki wchodziło pięciu dorosłych mężczyzn i dwie osoby małoletnie. Tożsamość tych pierwszych ujawniono. Są to: Azis Nisanow, Aleksander Sadykow, Wiaczesław Guszczin, Jewgienij Joffe i Jigal Nisan. Jeden z nich to dezerter z Cahalu.

Szefem siatki był Nisanow, którego zwerbowano w Azerbejdżanie. Początkowo kontaktował się z Turkiem używającym pseudonimu „Al-Hasan”. Następnie Nisanow zwerbował stopniowo pozostałych sześciu współpracowników, po czym siatka zaczęła wykonywać polecenia dwóch irańskich koordynatorów, „Alhana” i „Orhana”. Wciąż jednak kontaktowała się z nimi za pośrednictwem Turka.

Całej siódemce ogłoszono zarzuty fotografowania na zlecenie Iranu baz i placówek wojskowych Cahalu, w tym „izraelskiego Pentagonu”, czyli bazy Machane Rabin w Tel Awiwie, oraz baz lotniczych Ramat Dawid (ostrzelanej niedawno przez Hez­bollah) i Newatim (będącej jednym z głównych celów irańskich rakiet), a także portów, elementów infra­struk­tury elek­tro­ener­ge­tycz­nej i stanowisk baterii systemu przeciw­rakie­to­wego Kipat Bar’zel.

Wieża Matkal (sztabu general­nego) po lewej i Wieża Marganit z urządzeniami łączności (po prawej) – główne budynki Machane Rabin.
(צילום:ד”ר אבישי טייכר)

Siatka Nisanowa najpewniej maczała palce w ataku na posterunek aerostatu dozoro­wego Tal Szamajim w połowie maja tego roku. Według ustaleń izraelskiej telewizji miesiąc wcześniej szpiedzy wykonali zdjęcia doku­men­tu­jące dokładne położenie instalacji balonowej.

Podejrzani mieli również otrzymać mapy instalacji wojskowych, między innymi bazy przy mieście Binjamina-Giwat Ada w dystrykcie Hajfa. Baza ta stała się celem ataku Hezbollahu przeprowadzonego za pomocą dronów i pocisków rakietowych. Zginęło wówczas czterech żołnierzy, a kilkudziesięciu zostało rannych.

Drodzy Czytelnicy! Dziękujemy Wam za hojność, dzięki której Konflikty pozostaną wolne od reklam Google w listopadzie.

Zabezpieczywszy kwestie podstawowe, możemy pracować nad realizacją ambitniejszych planów, na przykład wyjazdów na zagraniczne targi, aby sporządzić dla Was sprawozdania, czy wyjazdów badawczych do zagranicznych archiwów, dzięki czemu powstaną nowe artykuły. Pasek odlicza do kwoty 1200 złotych.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Z tą zbiórką zwracamy się do Czytelników mających wolne środki finansowe, które chcieliby zainwestować w rozwój Konfliktów. Jeśli nie macie takich środków – nie przejmujcie się. Bądźcie tu, czytajcie nas, polecajcie nas znajomym mającym podobne zainteresowania. To wszystko ma dla nas ogromną wartość.

Za wykonaną pracę szpiedzy mieli dostać honoraria w łącznej wysokości kilkuset tysięcy dolarów (w tym część w kryptowalutach, a część w gotówce dostarczanej przez rosyjskich turys­tów). Niektórzy członkowie siatki nawiązali współpracę z Irańczykami już dwa lata temu. Wszyscy jej członkowie byli aktywni od początku wojny z Hamasem. Według biura proku­ra­tora krajowego to jedna z najpoważniejszych spraw tego rodzaju w ostatnich latach. Siatka wpadła już prawie miesiąc temu, ale dopiero teraz ogłoszono zatrzymanie jej członków.

Demontaż siatki zaczął się 19 wrześ­nia, najwyraźniej przypadkowo. Kilku szpiegów zatrzymano, ponieważ zauważono, iż śledzą ważnego członka (tożsamości nie ujawniono) izraelskiego aparatu bezpieczeństwa. Podejrzani nie tylko monitorowali jego ruchy, ale też wykonywali zdjęcia jego domu i śledzili jego dzieci. W toku dochodzenia i przesłuchań ustalono, że zatrzymani są elementem większej grupy szpiegów.

Głównym zarzutem będzie prawdo­po­dob­nie wspieranie wroga w czasie wojny, za co może grozić kara śmierci. Prawo Izraela przewiduje możliwość kary śmierci za nadzwyczajne zbrodnie, właśnie takie jak zdrada. Do tej pory we współczesnej historii Izraela stracono tylko dwóch skazańców. Jeden to oczywiście osławiony Adolf Eichmann. Drugi to Meir Tubianski – rozstrzelany za zdradę, ale potem rehabilitowany.

W ostatnich miesiącach Szin Bet uda­rem­nił kilka innych spisków zor­ga­ni­zo­wa­nych przez Iran. W ubiegłym miesiącu zatrzymano 73‑letniego Motiego Mamana, zwerbowanego rzekomo do zabicia premiera lub ministra obrony. Tydzień temu wpadły trzy osoby – 30-letni Władisław Wiktorson, 18-letnia Anna Bernstein i trzecia osoba, której tożsamości nie ujawniono – najęte w roli sabotażystów (między innymi do malowania eks­tre­mis­tycz­nych haseł na ścianach budyn­ków). Wiktorson wiedział, iż jego zlece­nio­dawcą jest Irańczyk. Dwa dni później pojmany został Władimir Wierchowski, który miał kupić broń w celu zabicia izrael­skiego naukowca. Zaoferowano mu za to 100 tysięcy dolarów.

Co z atakiem na Iran?

Chciałoby się powiedzieć: „cicho wszędzie, głucho wszędzie”. Ale ujawnienie irańskiej siatki szpie­gow­skiej właśnie teraz (do tego siatki mającej przynajmniej luźny związek z ostatnim atakiem Iranu na Izrael) sugeruje, że Jerozolima nadal stara się przygotować grunt pod bolesne ude­rze­nie na Islamską Republikę. Mini­ster obrony Joaw Galant powiedział dziś w rozmowie z personelem bazy lotniczej Chacerim, że „kiedy uderzymy na Iran, wszyscy zrozumieją, co uczyniliście w procesie przygotowań i szkolenia”.

Informacje napływające z Waszyng­tonu i Jerozolimy sugerują, że Binjamin Netanjahu powoli zaczyna ustępować pod presją Joe Bidena. Opcja ataku na instalacje nuklearne została prawdo­po­dob­nie skreślona już dawno, a teraz premier skłania się również ku odrzu­ceniu instalacji naftowych i infra­struk­tury elek­tro­ener­ge­tycz­nej. Rośnie prawdo­po­do­bień­stwo ataku na cele ściśle wojskowe.

Pięć dni temu do internetu wyciekły dwa dokumenty rzekomo opisujące przygotowania Izraela do ataku na Iran. Federalne Biuro Śledcze wszczęło dochodzenie w sprawie wycieku doku­men­tów. Na razie nie ma pewności, czy zostały one wypuszczone celowo przez kogoś, kto miał do nich legalny dostęp, czy też jest to efekt ataku hakerskiego.

Dokumenty są autentyczne, ale wbrew początkowym doniesieniom nie zawierają opisu planów wojen­nych. To jedynie opis informacji zdobytych dzięki zdjęciom sateli­tar­nym, na których uwieczniono ćwiczenia izraelskiego lotnictwa. W najlepszym razie jest to opis jednego z licznych możliwych wariantów wojny, i to bardzo fragmentaryczny. Tak bardzo, że całość jest praktycznie bezwartościowa dla Irańczyków, jeśli chcieliby się na tej podstawie przygotować do odparcia uderzenia. I bez tego wiadomo, że w operację muszą być zaangażowane latające cysterny KC-707 Re’em i samoloty bojowe F-15I Ra’am.

Ale nie znaczy to, że dokumenty są pozbawione wartoś­cio­wych infor­macji. Przede wszystkim określają one prawdo­po­dobne typy uzbrojenia, które mogą być użyte w operacji irańskiej: pociski aero­balis­tyczne Rocks i nieznany dotychczas typ określony anglojęzyczną nazwą Golden Horizon (Złoty Horyzont, po hebrajsku byłoby to: Ofek Zahaw). Stwierdzono, że podczas ćwiczeń w bazie Chacerim pojawiło się co najmniej szesnaście tych pierwszych i czterdzieści tych drugich.

Rocks prawdopodobnie został użyty w poprzedniej operacji irańskiej, kiedy Izraelczycy zniszczyli stanowiska zestawu przeciw­lot­ni­czego S-300PMU2 opodal Isfahanu, broniącego zarówno miasta i portu lotniczego, jak i pobliskich instalacji nuklearnych w Natanzie.

Jeszcze ciekawsza jest informacja o dronie w bazie Ramon. W tym punkcie pojawia się tajem­ni­cza konstrukcja oznaczona RA-01. Co o niej wiemy? Dokładnie nic. Dokument stwierdza jedynie, że 15 października o godzinie 20.31 czasu lokalnego dron tego typu był prawdo­po­dob­nie przetaczany z hangaru na drogę startową lub z powrotem, a nazajutrz zaobserwowano sprzęt wskazujący na to, iż wykonywano wówczas czynności przed- lub postartowe. Co ciekawe, według opisu w dokumencie samego drona nie zauważono. Stwierdzono jedynie poszlaki wska­zu­jące na jego obecność, takie jak urządzenia lotniskowe czy osłony przy hangarze mającym stanowić dom RA-01.

Chodzi najpewniej o ten wydzielony obszar w północno-wschodniej części bazy Ramon. Jest on wyraźnie podzielony na dwie sekcje, każda jest wyposażona w parę półokrągłych hangarów, a w jednej znajduje się także prostokątny hangar, który jest najstarszym elementem całego tego zespołu. Budowle „wskazane” przez białe trójkąty to daszki, pod którymi personel naziemny może na przykład podwieszać uzbrojenie pod drona i wykonywać ostatnie czynności przedstartowe. Same trójkąty mogą określać obszar zagrożony przez gazy wylotowe silnika odrzutowego.

Joseph Trevithick z serwisu The War Zone spekuluje, iż „RA” (co jest z pewnością oznaczeniem nadanym przez Amerykanów) oznacza „recon­nais­sance–attack”, czyli „rozpoz­nawczo-uderze­niowy”. Na podstawie wymiarów hangarów Trevi­thick wnioskuje, że rozpiętość RA-01 to maksymalnie 64 stopy, czyli 19,5 metra. Dla porównania: F-15I ma rozpiętość wynoszącą 13 metrów, z kolei rosyjski UCAV S-70 Ochotnik – właśnie około 19,5 metra.

Lt. Col. E. / IDF Spokesperson’s Unit / CC BY-SA 3.0

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŻużel. Trzy scenariusze dla ebut.pl Stali Gorzów. Uda się uniknąć bankructwa?
Następny artykułUkraina ma wyjątkowego drona. Wykryli go z kosmosu