Niektóre światy idealnie pasują do danych gatunków, czego znakomitym przykładem jest A Quiet Place: The Road Ahead. To idealne IP dla symulatora chodzenia w konwencji horroru, ale czy Stormind Games przygotowało dobrą grę? Przeczytajcie naszą recenzję.
John Krasinski zaskoczył świat realizując „Ciche miejsce”, ponieważ aktor znany z seriali „Biuro” (Jim Halpert) oraz „Jacka Ryana” (tytułowy bohater) nie tylko wystąpił w horrorze o niezwykle ciekawej fabule, ale zajął się także reżyserią oraz był jednym ze scenarzystów. To między innymi za jego sprawą powstało świetne IP, które Stormind Games wykorzystało do stworzenia horroru.
I nie potrafię sobie wyobrazić, by twórcy mogli dokonać lepszego wyboru, realizując grę tak żywo inspirowaną kultowym już w pewnym sensie Obcym Izolacją. A Quiet Place: The Road Ahead wykorzystuje prostą koncepcję unikania kolejnych bestii, a biorąc pod uwagę założenia świata – to dosłownie idealne IP do takiej gry… zacznijmy jednak od początku.
Historia żywo inspirowana filmem
„Ciche miejsce” zaskoczyło nie tylko światem, ale także głównymi bohaterami. Nie będę za daleko wchodził w szczegóły, jednak istotnym tematem dwóch pierwszych filmów w reżyserii Johna Krasinskiego jest postać Evelyn Abbott (w tej roli genialna Emily Blunt), która w tym okrutnym świecie pełnym bestii spodziewa się dziecka, a później zajmuje się jego wychowaniem. Scenarzyści ze Stormind Games postawili na niemal identyczną tematykę, ponieważ Alex Taylor już na samym początku przygody dowiaduje się, że jest w ciąży. Nie mogę napisać, by pisarze z włoskiego studia wykazali się specjalną kreatywnością, ale szybko okazuje się, że historia w recenzowanym A Quiet Place: The Road Ahead jest w zasadzie dodatkiem.
Gracze wcielają się w Alex, która za wszelką cenę chce trafić do pewnego miejsca, a podczas przygody mamy okazję uczestniczyć w retrospekcjach w jej życiu, jednak trudno przywiązać się do postaci czy też innych uczestników opowieści. Problemem jest pośpiech oraz samo przedstawienie wydarzeń – deweloperzy wiedząc, że realizują krótką grę, nie bawią się w półśrodki i chętnie pokazują przewagę krwiożerczych bestii nad ludźmi. W ostateczności nie mamy czasu na zbudowanie relacji z postaciami, a protagonistka nie jest specjalnie wygadana – jest to oczywiście związane z samym światem.
Jeśli nigdy nie widzieliście filmów z uniwersum „Cichego miejsca” to śpieszę z wyjaśnieniem, z czym tak naprawdę mierzą się bohaterowie tego IP – pewnego dnia na Ziemię trafiają tajemnicze, przerośnięte bestie, które reagują na najdrobniejszy dźwięk. Stwory słyszą szepty ludzi znajdujących się w domach, opuszczoną szklankę czy też drobne dźwięki wydawane przez metalowe przedmioty. Dosłownie wszystko może wzbudzić ich szał, co zazwyczaj kończy się w bardzo prosty sposób: potwory wpadają do lokacji, niszczą wszystko po drodze i mordują każdą osobę, która mogła wpłynąć na ich stan.
Niedobitki muszą nauczyć się nowego życia. Chodzą po piasku, który zmniejsza odgłosy stóp, wykorzystują dźwięki otoczenia do odwrócenia uwagi stworów i ostatecznie żyją niemal w kompletnej ciszy – tylko w niektórych miejscach mogą pozwolić sobie na potencjalną normalność, która jednak cały czas musi być monitorowana, ponieważ bestie wciąż polują.
To właśnie z tego powodu uważam, że recenzowany A Quiet Place: The Road Ahead to idealna produkcja do klasycznego symulatora chodzenia, w którym tak naprawdę nie możemy biegać, musimy uważnie chodzić, a nawet za bardzo nie mamy możliwości na jakąkolwiek większą konfrontację z oponentami. Stormind Games z tego powodu zaprasza graczy na 7-8 godzinną przygodę, w której… po prostu chodzimy, unikamy elementów otoczenia czy też wykonujemy proste zadania, by pchać fabułę do przodu.
Prosty gameplay w znanych korytarzach
A Quiet Place: The Road Ahead pod względem rozgrywki jest bardzo podobny do wspomnianego wcześniej hitu Creative Assembly, co w zasadzie nie jest specjalnie zaskakujące. Odnoszę jednak wrażenie, że Brytyjczycy znacznie lepiej poradzili sobie z wykorzystaniem świata i zbudowaniem pewnej aury przerażenia – gra umiejscowiona w świecie „Cichego miejsca” nie budzi grozy.
Alex Taylor wierzy, że dostając się do wybranego miejsca będzie mogła uratować siebie oraz nadchodzące wielkimi krokami dziecko, więc dziewczyna jest bardzo zmobilizowana. Podczas przygody musimy zwracać uwagę nie tylko na potwory, które cały czas gdzieś krążą i możemy ich usłyszeć, ale przede wszystkim na liczne pułapki pozostawione przez deweloperów w kolejnych korytarzowych miejscówkach. Puszki pozostawione na ziemi, które łatwo można kopnąć przechodząc, rozsypane szkło lub nawet większy sprzęt mający unieruchomić na chwilę bestię – gracz musi cały czas bardzo rozważnie rozglądać się po terenie i powoli chodzić, ponieważ szybszy krok może pobudzić stwora czyhającego tylko na nierozważny ruch Alex.
Bohaterka w pierwszej godzinie konstruuje sprzęt, który jest niezwykle pomocny w A Quiet Place: The Road Ahead, ponieważ Alex korzysta z fonometra. Urządzenie bardzo dokładnie rejestruje odgłosy wywoływane przez dziewczynę oraz te z otoczenia, by ostatecznie gracz musiał chodzić w odpowiednim tempie, ale także wykonywał szereg czynności z odpowiednią gracją.
Odkręcając śrubki z wentylacji, do której Alex może wejść, musimy bardzo powoli ciągnąć metalowe elementy, ponieważ zbyt szybki ruch analogiem może zainteresować bestię. Dziewczyna musi powoli otwierać wszystkie drzwi, ponieważ większy odgłos jest równoznaczny ze śmiercią, a w samej grze nie zabrakło motywu sypania piaskiem po ziemi, by bohaterka mogła przechadzać się po lokacji nie wzbudzając zainteresowania stwora.
Twórcy wykorzystują wiele znanych motywów z „Cichego miejsca”, które nie tylko idealnie pasują do realiów filmów, ale także samej gry i gatunku – A Quiet Place: The Road Ahead nie wzbudza jednak uczucia, który mogliście czuć oglądając widowiska Johna Krasinskiego czy też grając w Obcy Izolację. Dlaczego? Gracz doskonale zdaje sobie sprawę z realiów, potrafi przewidzieć niemal każdą sytuację, a niewidome stwory po prostu nie są straszne.
A Quiet Place: The Road Ahead wyróżnia się tak naprawdę jednym bardzo ciekawym elementem, który przypadł mi do gustu – Alex jest chora na astmę. Większy ruch lub zdenerwowanie wpływa na jej stan zdrowia, co może wywołać problemy z widzeniem lub następnie kaszel. Gracz musi cały czas obserwować dziewczynę, bo nawet przenoszenie drabiny może mieć złe konsekwencje, a gdy bestie przechodzi obok, to dosłownie obserwujemy, jak Alex zaczyna panikować. Jak sobie radzić z astmą? Korzystać ze specjalnego lekarstwa lub zmierzyć się z małą sekwencją QTE – jeśli nie trafimy, to bohaterka zaczyna kaszleć, co jest równoznaczne ze śmiercią. Pomysł prosty, ale idealnie pasuje do świata oraz samego gatunku – nawet to ogranicza nasze pokusy dotyczące biegania lub szybszego przechodzenia po niektórych miejscach.
Produkcja Stormind Games raczej nie jest przygodą, do której wielu graczy będzie chciało podejść 2-3 razy, więc zachęcam od razu włączyć wyższy poziom trudności. Na „normalu” gra nie stanowi większego wyzwania, ponieważ na każdym kroku znajdujemy leczenie oraz baterie.
Świetne wykorzystanie technologii
A Quiet Place: The Road Ahead ukończycie w maksymalnie 7-8 godzin, ale proponowana przygoda raczej nie mogła być bardziej rozbudowana, ponieważ oferowany gameplay nie jest na tyle angażujący, by zapewnić dobre wrażenia przez kolejne 5 godzin. Twórcom na końcu zabrakło ciekawych pomysłów na rozbudowanie gry.
Nie mogę jednak powiedzieć, by pierwsze 5-6 godzin było męczące. A Quiet Place: The Road Ahead to typowy przedstawiciel swojego gatunku, który stawia na bardzo spokojny gameplay i wykonywanie dość powtarzalnych czynności. W grze nie brakuje klasycznego rzucania cegłą lub butelką, by odwrócić uwagę przeciwników, uczenia się zachowań bestii, by przejść z punktu A do punktu B w odpowiednim momencie, szukania baterii do latarki lub otwierania sobie drogi przez szukanie kluczy, drabiny czy też przecinanie pułapek wywołujących dźwięk.
Nie w każdy momencie przeciwnicy w A Quiet Place: The Road Ahead zachowują się idealnie, a czasami łatwo dostrzec pewną niekonsekwencję. Stwór potrafi nas usłyszeć, gdy zbyt głośno zamkniemy drzwi, a znajduje się dwa budynki dalej, ale już nie słyszy wykorzystywania lekarstwa stojąc tuż za nim? W samej przygodzie łatwo natrafić na podobne nieścisłości, które są również często związane z możliwościami (lub raczej brakiem) protagonistki. Tak jest niestety sama konwencja gry, w której czasami musimy pokrążyć w jednym miejscu, by przejść dalej.
Twórcom udało się jednak zaprosić graczy do kilku urokliwych lokacji. A Quiet Place: The Road Ahead nie wyróżnia się wielką liczbą przeciwników na ekranie, więc deweloperzy mogli podkręcić grafikę i w wielu momentach produkcja wygląda naprawdę świetnie. Czasami w trakcie rozgrywki łatwo dostrzec, że budżet był ograniczony, więc część animacji (jak przykładowo nasypywanie ziemi) wygląda gorzej, ale ostatecznie tytuł prezentuje się dobrze. Genialnie natomiast wypada udźwiękowienie – zachęcam do rozgrywki na słuchawkach, ponieważ deweloperom udało się dopieścić efekty, dzięki którym słuchamy między innymi chodzących w oddali wrogów.
Stormind Games poradziło sobie z naprawdę świetnym wykorzystaniem możliwości technologii. W trakcie gry możemy włączyć specjalny tryb, by bestie słyszały dźwięki wydobywane przez graczy – ta propozycja spodoba się głównie osobom, które grają w nocy i mogą faktycznie pozwolić sobie na pełną ciszę, ale bez wątpienia jest to dobry pomysł. Twórcy kapitalnie wykorzystali także możliwości kontrolera DualSense – haptyczne wibracje robią genialną robotę we wszystkich momentach, gdy Alex zaczyna się denerwować, a my dosłownie czujemy, że dziewczyna za chwilę nie będzie potrafiła poradzić sobie z kaszlem. Studio w wielu momentach zapewnia nam dodatkowe wrażenia przez informacje zwrotne wywoływane przez kontroler, ale ze względu na sam gameplay, nie mamy tak naprawdę wielu szans, by sprawdzić możliwości adaptacyjnych triggerów.
Czy warto zagrać w A Quiet Place: The Road Ahead?
Jeśli mierzycie się z tym pytaniem i nie jesteście pewni, czy warto zagrać w A Quiet Place: The Road Ahead, to musicie odpowiedzieć sobie na dwa pytania: czy lubicie symulatory chodzenia z elementami horroru lub/i czy jesteście fanami „Cichego miejsca”. Jeśli dwukrotnie powiedzieliście „tak”, to będziecie się dobrze bawić.
Sytuacja robi się kłopotliwa, jeśli nie znacie tego uniwersum lub/i nie jesteście sympatykami gatunku. To nie jest klasyczny horror, który wywoła dreszcze i nie będziecie mogli przestać o nim myśleć. Gra charakteryzuje się spokojną rozgrywką, kilkukrotnie oferuje ciekawe spojrzenie na realia uniwersum, jednak nie jest to przygoda, do której będziecie wracać.
Istotnym szczegółem związanym z A Quiet Place: The Road Ahead jest bez wątpienia cena. Deweloperzy i wydawca raczej wiedzą, że oferują przygodę na maksymalnie dwa wieczory, która zapewnia ograniczoną regrywalność, więc tytuł jest dostępny za zaledwie 120 zł. To dobra cena biorąc pod uwagę zawartość.
Przyjemna opowiastka na jeden wieczór lub maksymalnie dwa. Bez zachwytów, ale też specjalnego narzekania. Taki jest A Quiet Place: The Road Ahead.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS