A A+ A++

Założeniami unijnej dyrektywy EPBD właściciel budynków wydają sobie dziś nie zawracać głowy. Tyle że zapisy dyrektywy, która weszła w życie pod koniec maja 2024 r., w ciągu dwóch lat muszą zostać przyjęte również w Polsce. To zaś może oznaczać koszt dla wielu właścicieli budynków rzędu nawet 100 tys. euro.

Za kilka lat czeka nas wielka akcja termomodernizacji

W założeniach dyrektywa EPBD (tzw. budynkowa) dąży do całkowitej dekarbonizacji budynków w krajach członkowskich UE do 2050 r. Przez dekarbonizację rozumie się ograniczenie lub całkowite wykluczenie produkcji CO2. W osiągnięciu tego celu, Unia wyznaczyła w dyrektywie EPBD cel pośredni – do 2030 r. ograniczenie emisji z sektora budynków o co najmniej 60% w porównaniu z poziomem w 2015 r.

A to oznacza, że właścicieli ogrzewanych budynków czeka wielka akcja termomodernizacji, a jej tempo ma być bardzo szybkie. Najpierw jednak od 1 stycznia 2028 r. wszystkie nowe budynki w sektorze publicznym mają być zeroemisyjne, tj. mają nie emitować gazów cieplarnianych, a wszystkie pozostałe nowe budynki powinny być zeroemisyjne już dwa lata później, tj. od 1 stycznia 2030 r. A później podobny zabieg mają przechodzić starsze budynki. Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE) wyjaśnia, że co pięć lat państwa członkowskie UE mają przedkładać KE krajowe plany renowacji budynków, przedstawiające polityki i środki, zmniejszające produkcję CO2 w sektorze budynków.

Co tak naprawdę oznacza zeroemisyjność? Jak tłumaczy KOBiZE, zeroemisyjność to odchodzenie od ogrzewania paliwami kopalnymi, w tym również gazem ziemnym i zastąpienia dotychczasowych źródeł ogrzewania przez pompy ciepła i inne formy ogrzewania elektrycznego.

Budynki mają być zeroemisyjne, czyli ogrzewane… energią elektryczną

Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami w sierpniowym opracowaniu “Raport z rynku CO2”, wyliczył, że koszty doprowadzenia budynków najbardziej odbiegających od wymagań dyrektywy EPBD i podniesienia ich standardu do właściwego poziomu efektywności energetycznej, mogą wahać się w przedziale od 15 do 100 tys. euro czyli od około 65 tys. do nawet 430 tys. zł. Niestety Polacy mogą dyrektywą oberwać najbardziej. Bo na wysokie koszty doprowadzenia budynków do zeroemisyjności nałożą się coraz wyższe ceny energii, którą te zeroemisyjne budynki, w tym domy jednorodzinne, mają być ogrzewane. W Polsce dodatkowe koszty przyniesie transformacja energetyczna, wpływająca na ceny energii. Szczególnie trudny ma być okres do 2030 r. “Ceny energii będą rosły w Polsce najszybciej ze względu na rosnące średnie koszty wytwarzania energii, konieczne inwestycje w OZE, magazyny energii i budowę elektrowni atomowych, a przy tym ciągle rosnące koszty energii ze względu na polski mix energetyczny” – zauważa KOBiZE.

Dotacje, pożyczki i… rosnące ceny prądu

Warto mieć na uwadze, że na ogół właściciele budynków wymagających największych nakładów termomodernizacyjnych należą do grup zagrożonych ubóstwem energetycznym. “Wprawdzie Fit for 55 przewiduje wsparcie finansowe termomodernizacji dla najbiedniejszych gospodarstw domowych w postaci dotacji i pożyczek lecz, wobec wzrostu cen energii i idącym za tym wzrostem kosztów działalności przedsiębiorstw można mieć obawy, że czynniki inflacjogenne obniżą jego wartość i zasięg. Można też obawiać się, że wsparcia nie wystarczy dla wszystkich właścicieli, którzy go potrzebują” – konkluduje KOBiZE i wskazuje, że “sprawiedliwa transformacja energetyczna wymagałaby więc, by polskie gospodarstwa domowe, na które przypada około 75% zużycia

paliw kopalnych do ogrzewania, zostały głównym beneficjentem środków unijnych na wsparcie sprawiedliwej transformacji energetycznej. Wsparcie to pozwoliłoby właścicielom budynków na opłacenie w części, koniecznych dla ograniczenia emisji z tego sektora dalszych inwestycji termomodernizacyjnych”.

Odległa perspektywa

Na Śląsku niespecjalnie przejmujemy się dyrektywą. Tu wiele budynków przeszło już termomodernizację. Rozmawialiśmy z kilkoma właścicielami. O dyrektywie coś tam słyszeli, ale uważają, że ich ona nie dotyczy, bo mają już zrobioną termomodernizacją i wymienione źródła ogrzewania. Tyle że wiele termomodernizacji zostało przeprowadzonych już kilka, a nawet kilkanaście lat temu. A źródłem ciepła nierzadko jest kocioł gazowy. Czy aby na pewno doprowadzenie tych budynków do standardów zeroemisyjności nie będzie się wiązać z koniecznością dokonania kolejnej termomodernizacji? Nawet jeśli, to rok 2050 wydaje się dziś dość odległą perspektywą.

Korzyści gwarantowane. A co z kosztami?

W związku z wprowadzeniem w życie dyrektywy EPBD ręce zacierać będą producenci materiałów wykorzystywanych w termomodernizacjach. Jeden z producentów akcesoriów grzewczych wymienia na swojej stronie internetowej najważniejsze zalety wprowadzenia w życie dyrektywy budynkowej: niższe koszty eksploatacji, wzrost wartości nieruchomości, ochronę środowiska, dostęp do finansowania i dotacji (skąd ta pewność?), długoterminowe oszczędności. Tylko jakie będą koszty wprowadzenia tych korzyści? Skoro już nawet KOBiZE ma wątpliwości dotyczące kosztów wdrożenia w życie dyrektywy budynkowej, to znaczy, że tanio nie będzie. Czy więc wszystkich właścicieli domów będzie stać na drogie inwestycje? Czy Państwo uruchomi kolejne programy dotacyjne? A jeśli tak, to czy nie wywindują one jeszcze wyżej cen materiałów budowlanych?

300 tys. nowych miejsc pracy

Plusy wprowadzenia w życie dyrektywy budynkowej widzi też np. Związek Banków Polskich. Na swojej stronie internetowej pisze, że “wg szacunków stowarzyszenia Fala Renowacji wdrożenie programu renowacji może przyczynić się do powstania ok. 100 tysięcy nowych miejsc pracy w sektorze budowlanym oraz 200 tysięcy pośrednich miejsc pracy (w sektorach, które dostarczają materiały i usługi dla budownictwa)”. Ktoś bowiem będzie musiał realizować ogromną akcję termomodernizacji budynków. Wszak Związek Banków Polskich wyliczył, że “około 70% z 6,870 mln polskich budynków mieszkalnych (domów jednorodzinnych i budynków wielorodzinnych) wymaga modernizacji, a ok. 16% z nich, czyli 1,1 mln (w których znajduje się ponad 2 mln mieszkań), to tzw. wampiry energetyczne, kwalifikujące się do najniższych klas energetycznych, które odpowiadają za zużycie jednej trzeciej całkowitej energii zużywanej we wszystkich polskich budynkach”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMiasto przeprowadzi konsultacje dotyczące nocnej sprzedaży alkoholu
Następny artykułWielkie śledztwo ws. Nitro-Chemu. Już 22 osoby z zarzutami