Wystąpienie Andrzeja Dudy było głośne – dosłownie – i nad wyraz polityczne. Prezydent chciał uderzyć w premiera, a tak naprawdę nie tylko umożliwił mu odpowiedź, ale też pozwolił się przygotować. A reakcja PiS na tę odpowiedź to już popis hipokryzji.
Orędzie prezydenta to dość szczególny moment w życiu Sejmu. Przeważnie doniosły i wyjątkowy. No, chyba że głowa państwa postanowi wystąpić w roli rzecznika albo wręcz lidera opozycji z recenzją urzędującego premiera.
Prawo i Sprawiedliwość wyszło z sali oburzone, że po orędziu prezydenta premier postanowił wyjść na mównicę. Tymczasem nie bardzo jest się co dziwić, że Donald Tusk skorzystał z tego przywileju. PiS przez osiem lat torowało do tego drogę, łamiąc i naginając Regulamin Sejmu. Oczywiście art. 140 Konstytucji mówi, że prezydent może zwrócić się z orędziem do Sejmu, Senatu i Zgromadzenia Narodowego a “orędzia nie czyni się przedmiotem debaty”. Tyle tylko, że wyjście na mównicę premiera nie jest żadną debatą.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS