Wynika to z tego, że nowo kreowany pieniądz, który jest wpuszczany do gospodarki, potrzebuje czasu, żeby w nią wniknąć i napłynąć na rynek złota oraz poszczególne sektory. Stąd, można stwierdzić, że w długim terminie cena złota jest po prostu pochodną inflacji. Nagłe i głośno omawiane wzrosty, które są obserwowane od czasu do czasu na wykresie, są oczywiście związane z tym, co się dzieje na świecie. Wydarzenia – takie jak np. bankructwo Grecji, brexit czy wybuch wojny w Ukrainie – są po prostu katalizatorami tych chwilowych wzrostów. Jeśli jednak uśrednimy cenę, to okaże się, że pokrywa się ona ze wzrostem podaży pieniądza. Ważne zastrzeżenie: z tym mechanizmem mamy do czynienia dopiero od 1971 r., kiedy to załamał się system wymienialności dolara na złoto.
Wcześniej mieliśmy standard złota.
W standardzie tym w gruncie rzeczy nominał jednego dolara odnosił się do wagi złota. Jeden dolar oznaczał 1,50 g czystego złota. Od XIX w. do 1933 r. uncja była warta 20,67 dol. Po decyzji Roosevelta było to już 35 dol. I tak aż do 1971 r. Lecz co ciekawe, mimo tych wszystkich zmian, siła nabywcza złota od dekad pozostaje podobna. Z grubsza jest tak, że jedna uncja jest warta mniej więcej tyle, co garnitur szyty na miarę. Zaś 14 uncji to nowe średniej klasy auto w wersji standardowej. Sam to nawet zweryfikowałem, porównując ceny Forda z lat 20. z cenami aut współczesnych. Dokładność jest uderzająca.
Garnitury też pan sprawdził?
Oczywiście. Zrobiłem to w jednym z salonów w Warszawie. W tamtym czasie zarówno garnitur z włoskiej bawełny, jak i uncja złota, były w zbliżonej do siebie cenie – ok. 6 tys. zł.
Obecne i będące na rekordowych poziomach ceny złota są napędzane w dużej mierze przez popyt ze strony banków centralnych. Instytucje te nabywają kruszec niemalże masowo. Należy do nich także Narodowy Bank Polski. Polskie rezerwy są w tej chwili dwunastymi największymi rezerwami na świecie. Z czego wynikają tak duże zakupy?
Można powiedzieć, że bank centralny jest jak bardzo duże gospodarstwo domowe, które budując swoje rezerwy, buduje niejako swoje oszczędności. I nagle uświadamia sobie, że posiada potężną ilość dolarów, euro i franków szwajcarskich, które tracą na wartości. Cóż więc robi? Próbuje je zabezpieczyć. Robi dokładnie to samo, co przytomny finansowo przeciętny Kowalski. Potwierdza to niedawny raport Światowej Rady Złota. Banki centralne wskazały w nim te same motywacje dla swoich działań, co zwykli obywatele. Złoto jest dla nich przede wszystkim zabezpieczeniem przed inflacją. No a po drugie, jest to nisko ryzykowne aktywo w czasach turbulencji i zawirowań natury politycznej, finansowej czy wreszcie rynkowej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS