Tuż przed wznowieniem mistrzostw po blisko miesięcznej przerwie Formuła 1 wylądowała w Stanach Zjednoczonych i zbiegło się to w czasie z dość niespodziewanym komunikatem ze strony FIA.
Federacja zapowiedziała w nim natychmiastową zmianę procedury kontrolnej, dodając, że chodzi o tzw. T-traya, czyli przednią część podłogi bolidu, znajdującą się bezpośrednio pod nosem.
Z komunikatu FIA wynikało, że jedna z ekip może mieć system służący do regulacji jego wysokości i nie byłoby w tym nic dziwnego i nielegalnego, gdyby nie fakt, że mógł on być wykorzystywany podczas obowiązywania reguł parku zamkniętego.
Na chwilę obecną nie ma dowodów na to, że Red Bull z niego korzystał w nielegalny sposób. Przedstawiciele zespołu potwierdzili jednak istnienie takiego systemu, dodając, że nie można z niego korzystać, gdy auto jest złożone i gotowe do jazdy.
Coś na rzeczy jednak musiało być, gdyż potwierdzono również, że po długich rozmowach z FIA wprowadzono plan naprawczy.
Federacja z kolei od GP USA będzie uważniej monitorować wysokość T-traya i być może w tym celu wprowadzi dla wszystkich ekip konieczność stosowania plomb, uniemożliwiających zmianę jego wysokości bez wcześniejszego poinformowania o tym delegatów technicznych.
Lando Norris z racji bezpośredniej walki o tytuł mistrzowski z Maksem Verstappenem powinien być żywo zainteresowany rozwojem sytuacji, ale zapytany o całe zamieszanie wypowiadał się w sposób bardzo dyplomatyczny.
“Wiecie. Jedna rzecz to mieć coś w samochodzie, a zupełnie inna to, jak bardzo to wykorzystujesz, a nie mamy o tym żadnego pojęcia” mówił.
“Więc, jeśli to im pomagało, jeśli wykorzystywali to w taki sposób, jak ludzie myślą, to może to przechyli się na naszą korzyść.”
“Ale kiedy mówimy o takich rzeczach, to nie jest coś, co przyniesie im kilka pole position czy zwycięstw tylko dzięki takiemu urządzeniu. Wiecie o tym przecież.”
“Więc nie sądzę, żeby to naprawdę zmieniło cokolwiek w szerszej perspektywie.”
“Jest różnica między tak oczywistymi sprawami jak ta, a Formułą 1, gdzie chodzi o przesuwanie granic, tworzenie nowych rzeczy i innowacje w ramach przestrzeni, w której można to robić.”
“Myślę, że jako McLaren wykonaliśmy w tym zakresie bardzo dobrą pracę, ale pokazaliśmy, że nie idziemy dalej niż to, co jest dozwolone.”
“Ale kiedy patrzymy na niektóre kwalifikacje i różnice w niektórych wyścigach w tym roku, kiedy różnice wynosiły setne części sekundy w kwalifikacjach, a nawet tysięczne, to można powiedzieć: Okay, może to pomogło w tym kierunku albo w tamtym, ale myślę, że dobrze, że FIA zajęła się tym.”
Oscar Piastri przyznał, że nie zagłębiał się w szczegóły kontrowersyjnej sytuacji, ale dodał, że jeżeli system był wykorzystywany w ramach reguł parc ferme, to nie jest to już szara strefa przepisów, a czarna i nielegalna strona.
“To nie jest coś, w co powinienem się angażować. Szczerze mówiąc, nie wiem za dużo na ten temat” mówił Australijczyk.
“My, oczywiście, przesuwamy granice regulacji technicznych. Każdy to robi – to właśnie czyni F1 tym, czym jest.”
“Ale z tego, co słyszałem i co mi powiedziano, coś takiego nie przesuwa granic, tylko wyraźnie je łamie.”
“Nie słyszałem, w którym bolidzie to jest, ani czy w ogóle jest w jakimś samochodzie. Oczywiście są doniesienia na ten temat, ale jeśli coś takiego zostało użyte, to wychodzi poza szarą strefę i wchodzi w czarną.”
“Jeśli będzie duża różnica w osiągach, to z pewnością pojawią się pytania. Jeśli nie… to nie wiadomo, jak w przypadku naszego mini DRS, nazwijmy to tak, który był legalny, ale nie do końca, chociaż musieliśmy wprowadzić pewne zmiany. Nie jest to jednak coś rewolucyjnego dla samochodu, więc zobaczymy, czy to będzie miało jakiś wpływ.”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS