Prawda jest taka — i wszyscy o tym wiedzą — że miasta płacą za obecność Michelin i większy focus na sobie. Jak to się stało, że ta gwiazdka pojawiła się w Zakopanem?
To nie Zakopane, tylko Kościelisko. Najważniejsze w tej całej historii jest to, że od samego początku bardzo chciałem być w rodzinie Michelin. Przez całe moje życie temat tej gwiazdki gdzieś się przewijał, znałem restauracje gwiazdkowe, kucharzy gwiazdkowych, nawet wśród mojej rodziny we Francji, którą mam całkiem dużą, bo moja mama jest Francuzką. Już od 2017 roku, kiedy kupiliśmy — ja i moich dwóch wspólników, Rafał i Wojtek — ten budynek i założyliśmy restaurację, od razu miałem w głowie temat przyciągnięcia do siebie Michelina. Nie miałem pojęcia, że jednocześnie Kraków, Poznań i Warszawa płacą za to, żeby inspektorzy Michelina ich odwiedzali. Szczerze wierzyłem w to, że przecież równie dobrze mogą przyjechać do nas.
CZYTAJ TEŻ: „Zmieniliśmy zasady gry”. Oto 50 najlepszych restauratorów w Polsce
Oparłem się na przykładach, które znałem z Francji, a w Polsce z nikim o tym nie rozmawiałem. A ci, z którymi rozmawiałem w większości patrzyli na mnie jak na „Idiotę” Dostojewskiego. To było wielkie „wow” jak pojawił się u nas inspektor. Ja go nie widziałem, ale dużo ludzi twierdziło, że to na pewno on. To jest bardzo ciekawe, że w Polsce szefowie kuchni znają inspektorów z twarzy, imienia i nazwiska — a we Francji jak pytam szefów, czy wiedzą, kto jest inspektorem Michelina i czy wiedzą, kiedy był — stanowczo mówią, że nie. Rekomendacja, którą wtedy dostaliśmy, była dla mnie bardzo ważnym krokiem. Zostaliśmy zauważeni. Pomyśleliśmy: teraz trzeba pracować na to, żeby tę gwiazdkę dostać, tylko nie mamy pojęcia, kiedy. Mogę szczerze powiedzieć, że byłem w absolutnym szoku, bo nagle minął rok, a my ją mamy. Ale nigdy nie powiem, że się udało. Nienawidzę tego słowa, bo tu się nic samo nie udało. Wierzyłem w tę restaurację, ale sama wiara to za mało, trzeba było motywować całą załogę do tego, żebyśmy mieli te wartości Michelinowskie w sobie. Już na etapie budowania restauracyjnej kuchni prosiłem o pomoc szefów kuchni z Francji, którzy przyjeżdżali tu i doradzali jak zorganizować restaurację ergonomicznie, od podstaw, dbając o najwyższy standard.
Hubert Cygan, twórca sukcesu restauracji Giewont w Kościelisku, która otrzymała gwiazdkę Michelin
Fot.: archiwum prytwatne / Materiały prasowe
Rozmawiamy dla „Forbesa”, a jak „Forbes” to biznes. Nasza platforma Made For Restaurant to też tematy biznesowe, gdyż mamy na celu ukazanie gastronomii jako ważnej gałęzi gospodarki. Wobec tego chciałabym cię zapytać — mówisz o sobie, że jesteś gospodarzem restauracji Giewont — czy dobrze przez to rozumiem, że jesteś inwestorem?
Restauracja ma trzech właścicieli/inwestorów. Od początku moim partnerom przedstawiałem mój pomysł i wydaje mi się, że też patrzyli na mnie jak na wariata. Mówili jednak, że fajnie, bo dzięki tym staraniom jakość będzie wyjątkowa. Ale każdy się obawiał, czy to się uda, czy ten pomysł jest dobry w miejscu takim jak Kościelisko. Jeszcze ten Covid po drodze…
CZYTAJ TEŻ: Mogli się wydawać szaleni, ale trafili w dziesiątkę. „Nie baliśmy się”
My w tej części Europy mamy kłopot z mówieniem o pieniądzach. Na przykład w USA jest to rzecz oczywista, że na gastronomii robi się pieniądze i to czasami naprawdę dobre — a my boimy się o tym mówić. Więc pytanie, czy możesz wymienić swoich wspólników i porozmawiać o waszym modelu biznesowym?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS