A A+ A++

Tymczasem administracja Bidena ostrzega armatorów, aby nie wykorzystywali strajku do podnoszenia cen usług i opłat portowych. – Prezydent Biden i wiceprezydent Harris ściśle monitorują wszelkie próby oportunistycznego podniesienia cen podejmowane przez firmy, w tym przez armatorów oceanicznych i inne osoby, podczas sporu pracowniczego w portach Wschodniego Wybrzeża i Zatoki Meksykańskiej – ostrzegł sekretarz transportu w administracji Bidena Pete Buttigieg. 

Także Federal Maritime Commission (FMC) przypomniała, że dotychczasowe regulaminy opłat powinny pozostać bez zmian. – Komisja przeanalizuje wszelkie opłaty za przestój i przetrzymywanie naliczane podczas zamykania terminali – zapewnił prezes FMC Daniel B. Maffei. 

Zanim zapadła decyzja o strajku, kilka głównych linii żeglugowych zaczęło ogłaszać dodatkowe opłaty za zakłócenia w świadczeniu usług w regionie. Na przykład 1 września firma MSC Mediterranean Shipping Company powiadomiła klientów, że od 1 października będzie pobierać opłatę za operacje awaryjne (EOS) w wysokości 1000 dolarów za każdy kontener 20-stopowy i 1500 dolarów za każdy 40-stopowy w przypadku wszystkich przesyłek z Europy do wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych i Zatoki Meksykańskiej, a także do portów na Karaibach, w Meksyku i Kanadzie. Podobne dopłaty ogłosiły także CMA CGM i Hapag-Lloyd.

Czytaj więcej

Administracja Bidena zaapelowała do United States Maritime Alliance (USMX) o lepszą ofertę dla związkowców. Strajk objął połowę amerykańskich portów akurat w czasie jesiennego szczytu przewozów, czyli w najgorszym możliwym czasie. Na dodatek łańcuchy dostaw są i tak nadwyrężone przez zamknięcia Morza Czerwonego i konieczność opływania Afryki w drodze do Europy. 

Kostecka wskazuje, że alternatywy nie są atrakcyjne. – Dostawa przez porty zachodnie i konieczność dostarczenia ładunku do wschodniej części kraju wymaga długiego przewozu drogowego czy kolejowego po kontynencie. Co więcej, dopłynięcie do tych portów statków z Europy wiąże się z koniecznością przeprawy przez Kanał Panamski, który raz po raz zmaga się z problemami z przepustowością, będącymi m.in. konsekwencją zmian klimatu i niskiego poziomu wody. Kanada? Tutaj też mamy protesty. A nawet jeśli tamtejsze porty pracowałyby normalnie, mogą być alternatywą dla Detroit czy Chicago, ale nie dla portów w Zatoce Meksykańskiej. Oczywiście pozostaje jeszcze transport lotniczy, jednak jest to znacznie droższa opcja i ma swoje ograniczenia pod względem ładowności – zaznacza Kostecka. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWęgry wzywają ambasadora Niemiec. “Oczekujemy szacunku”
Następny artykuł“Szła dzieweczka” po japońsku. Zespół Pieśni i Tańca “Śląsk” rusza w trasę