fot. A.S.O./Thomas Maheux
Demi Vollering i Marianne Vos wchodziły sobie w drogę w finale mistrzostw świata, co otworzyło drogę do złotego medalu Belgijce Lotte Kopecky. Holenderki po raz pierwszy od 2014 roku mistrzowski wyścig ze startu wspólnego opuszczają bez medalu.
Czy reprezentacja Holandii mogła w Zurychu wywalczyć złoty medal w wyścigu ze startu wspólnego elity kobiet? Na 30 kilometrów przed metą zimnego i deszczowego wyścigu o mistrzostwo świata w Zurychu odpowiedź mogła spokojnie brzmieć: tak.
Pomarańczowy skład, mimo wystawienia w narodowych barwach najlepszych zawodniczek świata, zdołał pogrzebać szanse na medal i musiał zadowolić się piątą lokatą Demi Vollering i tytułem mistrzyni globu orliczek Puck Pieterse.
To nie pierwszy przypadek wchodzenia sobie w drogę liderek najlepszej reprezentacji świata. Holenderki zdobyły jedenaście medali mistrzostw świta elity w ostatniej dekadzie, w tym pięć złotych, ale sposób ścigania i wewnętrzne ustalenia nie raz budziły zdziwienie, a na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio skończyły się przegraniem złotego krążka przez brak komunikacji.
Plan na Zurych
Nominalnymi liderkami holenderskiego składu na mistrzostwa świata były Marianne Vos i Demi Vollering i to na nie pracowały pozostałe zawodniczki. Dwójka, w teorii, zadanie miała proste: Vollering powinna była zaatakować rywalki na podjazdach, a Vos czekać na sprint.
Jakie ustalenia podjęły zawodniczki przed startem? To nie jest pewne, ale dobrze wyglądająca współpraca zaczęła się kruszyć na ostatnich 50 kilometrach. Co prawda w wyścigach mistrzowskich nie ma komunikacji radiowej, więc trudno o porozumienie kto i kiedy kogo goni, ale fakt, że gdy z peletonu odjechała Riejanne Markus, jej akcję próbowały zakończyć drużynowe koleżanki, mógł budzić zdziwienie.
Vos w tym punkcie została w grupce goniącej i dopiero po chwili, z Katarzyną Niewiadomą, zdołała dojechać do grupy Vollering. Holenderki nadal pracowały, co zaowocowało przeskokiem Vos do czołówki.
Na ostatnią rundę na czele z przewagą minuty wjechała zatem czwórka zawodniczek, w tym Vos i Markus. Holenderki, choć w nieco nietypowym układzie, zdawały się mieć wyścig pod kontrolą.
Co zawiodło?
Pościg za prowadzącymi prowadziło kilka zawodniczek, a Vollering nie robiła wiele, aby je powstrzymać. Gdy na ostatniej wspinaczce na Witikon ruszyła Elisa Longo Borghini, Holenderka natychmiast podpięła się pod tę akcję.
Zawodniczki z Holandii w rozmowach na mecie nie chciały się obwiniać, ale jasne było, że Vollering chciała wygrać tak bardzo, że nie wzięła pod uwagę taktycznych implikacji wykonywanych ruchów. Gdy akcję Vos i Markus zakończono, kolejnymi atakami wykończyła najlepszą sprinterkę reprezentacji, choć jasne było, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest sprint z grupki.
Trudno to teraz analizować. Jest mi zimno, nie wiem co myśleć. Walczyłyśmy cały dzień. Finał wyścigu nie był wystarczająco trudny, aby odjechać. Może powinnam była zaatakować wcześniej. Gdzieś musiałam spróbować i być może zrobiłam to zbyt późno. To się łatwo ocenia po wyścigu
– wyrzuciła z siebie trzęsąca się z zimna Vollering.
Obecność Marianne Vos i Riejanne Markus na czele nie grała na moją korzyść. Moja grupa nie jechała wystarczająco szybko, nikt nie atakował. To nie było mi na rękę i skończyło się sytuacją, w której nie mogłam wiele zrobić
– cytuje ją „Sporza”.
Plan od początku zakładał atak Vollering na tym podjeździe. Ona musiała uczynić wyścig jak najtrudniejszym, nie sądzę, że to był błąd
– tłumaczyła w strefie mediów Markus.
Przyspieszenia Vollering na ostatnich 15 kilometrach rozrywały grupkę, ale nie na tyle, aby zmienić układ medalowej rozgrywki. Na finisz Holenderka dojechała w sześcioosobowej grupce z Lotte Kopecky i Chloe Dygert, a piąte miejsce było przewidywalnym i bolesnym zawodem.
Kopecky w tym układzie bez trudu wygrała finisz i obroniła tytuł mistrzyni świata. Pytana na konferencji prasowej przez “Rowery.org” o taktykę rywalek, próbowała nadać wydarzeniom na trasie logiczny porządek, aczkolwiek nieprzekonująco.
Nie wiem co było widać w telewizji, ale wszyscy o to pytają. Pewne zawodniczki miały jasno zdefiniowane role. Dwie z nich jechały w ucieczce. Wiedziałam, że Demi jest liderką, więc ona nie mogła być w ucieczce. Ale z drugiej strony, Marianne w ucieczce, potencjalnie najszybsza z tej czwórki… to mogło skończyć się inaczej, ale wtedy Demi musiałaby wysiedzieć w peletonie, a wiemy, że to trudne. Nie wiem czy mogły rozegrać to inaczej. Na ostatnim podjeździe Demi jechała mocno, żeby się nas wszystkich pozbyć, to było logiczne
– oceniła.
Elisa Longo Borghini na pytanie o wysiłek Vollering, który zakończył jej samotną akcję, odparła w mniej zawoalowany sposób.
Miałam nadzieję, że Vollering jest sprytniejsza. Bardzo chciała wygrać, była zdesperowana, żeby wygrać
– oceniła.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS