Bandytyzm wspierany przez komunistyczną dywersję zmieniły wschodnie rubieże Rzeczpospolitej w krainę bezprawia. Na początku lat 20. XX w. nikt nie mógł się tam czuć bezpiecznie.
Nasze pogranicze poczyna nabierać charakteru Dziki Pól, gdzie zamiast Tatarów i kozaków, hulają bolszewiccy bandyci, kryjący się pod maską jakichś »rewolucyjnych«, białoruskich organizacyi” – alarmował pod koniec września 1924 r. na pierwszej stronie “Ilustrowany Kurier Codzienny”. Cała Polska żyła wtedy zuchwałym napadem, którego ofiarą padł wojewoda poleski Stanisław Downarowicz, senator PSL “Wyzwolenie” Bolesław Wysłouch, biskup miński Zygmunt Łoziński i komendant okręgowy Policji Państwowej insp. Józef Mięsowicz.
Wszyscy oni jechali pociągiem z Brześcia nad Bugiem do Łunińca na Polesiu. Wczesnym popołudniem 23 września maszynista nagle zwolnił koło stacji kolejowej w Łowczej, bo zobaczył robotników na torach. Zaraz potem rozległy się strzały i wybuchy granatów. Z lasu wybiegło ok. 40 uzbrojonych ludzi. Ubrani jak białoruscy chłopi, zatrzymali skład, po czym odczepili lokomotywę i puścili samą po torowisku. Z drugiej strony pociągu wysadzili most w kierunku powiatowego Pińska.
“Ruki w wierch! Dawaj diengi!” – usłyszeli po rosyjsku przerażeni pasażerowie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS