A A+ A++

Wskutek słabszej korony Norwegia przestaje być atrakcyjnym miejscem pracy dla obcokrajowców, mniejszy dostęp do tańszej siły roboczej staje się prawdziwym wyzwaniem – mówi PAP Dagfinn Rime, profesor z Handelshoyskolen BI, najlepszej w 2021 r. – wg “Financial Times” – uczelni ekonomicznej w Norwegii.

Słaba korona ciąży Norwegii. "Jest mniej atrakcyjna dla zagranicznych pracowników"
fot. SiljeAO / / Shutterstock

PAP: Co się dzieje z norweską koroną? Jej kurs jest najniższy od lat. Ledwie dwa lata temu za euro płacono 8 koron, a dziś niemal 12. To zasadnicza zmiana.

Dagfinn Rime: Największy spadek korona zaliczyła między latem 2022 roku, a latem 2023 roku. To były dla korony najtrudniejsze miesiące. Jej wartość spadła o około 20 procent i od tej pory nie udało jej się wrócić do poziomu z początku 2022 roku. Analitycy i ekonomiści są zaskoczeni, bo nic nie wskazywało na tak silne osłabienie norweskiej waluty.

PAP: Choć to nie jest pierwszy podobny przypadek.

DR: Poprzednie epizody były zazwyczaj związane ze spadkami cen energii, zwłaszcza cen paliw. Ich wydobycie i eksport to najważniejsza gałąź naszej gospodarki. Tak było choćby na początku lat 90., gdy po zakończeniu pierwszej wojny w Zatoce Perskiej cena baryłki ropy spadła, a to spowodowało kłopoty norweskiej korony. Podobny los spotkał naszą walutę w 2008 i 2009 roku. Tuż przed upadkiem Lehman Brothers we wrześniu 2008 r. i globalnym kryzysem finansowym ropa była najdroższa w historii, a korona silna jak nigdy. Dramatyczny spadek cen paliw w czasie globalnego kryzysu finansowego przełożył się od razu na osłabienie norweskiego pieniądza.

PAP: Ale w czasach globalnych niepokojów i wojen ceny paliw rosną. Czy nie powinno przekładać się to na dzisiejszy kurs korony?

DR: Zgadza się. Powinno. W chwili rosyjskiej agresji na Ukrainę, a zwłaszcza po wyłączeniu z eksploatacji gazociągu Nord Stream, ceny paliw poważnie wzrosły. Tyle że nie wpłynęło to jednak na umocnienie norweskiego pieniądza. Rynki nadal wolały wybierać duże i silne waluty niż te, które reprezentują co prawda stabilne, choć znacznie mniejsze gospodarki.

PAP: Więc może problem leży znacznie głębiej w samej norweskiej gospodarce i jej ocenie?

DR: Stan norweskiej gospodarki jest stabilny. Kurs korony to zawsze stosunek wobec innych walut. Dzisiejsza relacja do euro czy dolara ma, według mnie, swoje się przyczyny w Unii Europejskiej i za oceanem. Inwestorzy z globalnych centrów finansowych kierują się własnymi motywami, a te w danej chwili promują duże waluty – dolara, euro czy jena.

PAP: Pora zatem na przyjęcie przez Norwegię euro? Co prawda nie należycie do Unii Europejskiej, ale nie musi to od razu oznaczać, że nie możecie przyjąć jej waluty.

DR: Jestem głęboko przekonany, że nie byłoby to dla nas najlepszym rozwiązaniem. Jesteśmy w innym cyklu makroekonomicznym niż większość krajów strefy euro. Wspólna waluta sprawia, że słabsze gospodarki są bardziej odporne na kryzysy finansowe, jednak pieniądz nie odpowiada ich aktualnemu stanowi. Podobnie z silnymi gospodarkami – muszą liczyć się z problemem względnie słabszej waluty niż wynikałoby to z ich rzeczywistej kondycji.

PAP: Tak jak Berlin i Paryż odczuwały skutki zapaści w Atenach?

DR: Właśnie tak. Przyjęcie wspólnej waluty to bilet w jedną stronę. Nasz cykl ekonomiczny i struktura norweskiej gospodarki różnią się zasadniczo od strefy euro.

PAP: To skąd dyskusja o słabości korony i rozważania nad przyjęciem przez Norwegię euro?

DR: Pojawia się ona zawsze latem, gdy wyjeżdżający na zagraniczne wakacje Norwegowie odkrywają, że ich portfele nie są tak grube, jak były rok wcześniej. Naprawdę, to – według mnie – najpoważniejszy powód rozmowy przejściu z korony na euro.

PAP: Niższy kurs korony to też mniejsza siła przyciągania przez Norwegię zagranicznych pracowników? Polacy z Norwegii wracają do domu, bo emigracja już im się nie opłaca.

DR: To druga strona medalu i to te konsekwencje mogą być znacznie dla nas poważniejsze. Norwegia przestaje być tak atrakcyjnym miejscem dla obcokrajowców, szczególnie z Polski czy Litwy. Mniejszy dostęp do tańszej siły roboczej staje się dla nas prawdziwym wyzwaniem. Wydaje się, że długofalowo musimy się jednak bardziej skupić na zwiększeniu efektywności pracy w Norwegii.

PAP: A może pozwolić na wzrost norweskich wynagrodzeń?

DR: To też wyjście, tyle że sprowadzi ono wzrost cen. Dziś jesteśmy poniżej celu inflacyjnego, a jednocześnie jest jeszcze miejsce na ewentualne podniesienie stóp procentowych przez nasz bank centralny. Na początku lat 90. sięgnęły one nawet 25 proc. Dziś to 4,5 proc. Mamy za sobą dużo poważniejsze kryzysy niż dziś.

PAP: Silna korona Norwegów rozpieściła?

DR: Wolę powiedzieć, że norweski konsument ma po prostu bardzo krótką pamięć. (PAP)

Z Oslo Mieszko Czarnecki

cmm/ mmu/ jpn/

Źródło:PAP
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPleśń po powodzi to cichy zabójca. Ekspert ostrzega i mówi o ciężkich chorobach płuc
Następny artykułAsfaltowanie się opóźniło, ale pierwszy etap przebudowy ul. Przemysłowej już na finiszu