W optymistycznym scenariuszu obniżka stóp proc. NBP możliwa byłaby już w marcu 2025 r., a w bardziej pesymistycznym wariancie jeden lub dwa kwartały później – uważa członek RPP Ireneusz Dąbrowski. Ekonomista nie obawia się zbyt mocnego złotego z tytułu wzrostu dysparytetu stóp proc. między Polską a głównymi rynkami rozwiniętymi.
„Wierzę, że sytuacja inflacyjna ustabilizuje się już na początku 2025 r. – wtedy przypadnie szczyt CPI. Jednoznaczne informacje w tej kwestii będziemy jednak posiadać dopiero na początku przyszłego roku. Tak jak widać było, że szczyt poprzedniej fali inflacji to nie będzie więcej niż 19 proc., to obecnie kierując się intuicją ekonomiczną wiele wskazuje, że wszystko będzie się ważyło w okolicach drugiego kwartału, będzie on kluczowy. Reasumując, w optymistycznym scenariuszu, w zależności od sytuacji w gospodarce, marzec wchodzi w grę, jeśli chodzi o obniżki stóp, ale jeśli zmaterializuje się wariant bardziej pesymistyczny, to trzeba będzie poczekać jeden czy dwa kwartały” – powiedział PAP Biznes Dąbrowski.
„Mieliśmy rekordową dynamikę płac, nienotowaną od lat, ale trajektoria jest już malejąca. Z kolei marże przedsiębiorstw spadły poniżej historycznych średnich, ale rosną, a oczekiwania inflacyjne są w miarę stabilne. Ostatnio opublikowano dane o inflacji bazowej i mamy kolejny spadek tego wskaźnika, pomimo tego, że wszyscy wieszczyli, że postanie na stałym poziomie albo będzie rósł, więc to jest niewątpliwie dobra informacja. Oczywiście inflację bazową będziemy obserwować w kolejnych miesiącach, bo ona jest obecnie kluczowa dla polityki pieniężnej” – dodał.
Na wrześniowej konferencji prasowej prezes NBP A. Glapiński poinformował, że moment obniżki stóp procentowych może nastąpić po II kw. przyszłego roku, ok. połowy 2025 r., a w optymistycznym scenariuszu nawet wcześniej.
W ocenie Dąbrowskiego, ścieżka inflacji w lipcowej projekcji NBP jest konserwatywna w tym sensie, że może zmaterializować się niżej.
„Ostatnie dane na to wskazują. Poprzednie projekcje również przeszacowywały faktyczną ścieżkę inflacji bazowej” – dodał.
Wg lipcowej projekcji NBP inflacja ma osiągnąć szczyt w I kw. 2025 r., a następnie opadać, tak by w I kw. 2026 r. wejść w górny przedział dopuszczalnego pasma odchyleń (3,0 proc.), a następnie opadać do 2,5 proc. w IV kw. 2026 r.
Dąbrowski uważa, że decyzje Fed, czy EBC nie powinny mieć dużego wpływu na działania RPP, choć zaznacza, że to jego opinia a nie wszystkich członków Rady.
„Fed miał obniżyć stopy już w marcu tego roku, potem miał być maj i tak dalej. Warto też zaznaczyć, że te obniżki nie będą przecież drastyczne, więc nie będą miały aż tak dużego wpływu na Polskę, no może trochę przez kanał kursowy, ale ten kanał w mechanizmie transmisji ma coraz mniejsze znaczenie” – powiedział członek RPP.
Dąbrowski nie podziela zatem obaw o wzrost dysparytetu stóp procentowych w związku z obniżkami stóp głównych banków centralnych.
„Kompletnie się nie obawiam się zbyt mocnego złotego. Uważam, że to minimalnie wpłynie na konkurencyjność polskiej gospodarki, ponieważ dużo firm polskich materiały kupuje z importu, a mocniejsza waluta oznacza też np. niższe ceny surowców energetycznych na rynkach międzynarodowych” – powiedział.
Fed obniżył w środę stopę referencyjną o 50 pb. do 4,75-5,0 proc. Wywiad odbył się w środę przed decyzją Fed.
Pytany o zapowiadaną w projekcie budżetu na przyszły rok politykę fiskalną rządu Dąbrowski odpowiedział, że jest ona ekspansywna, wskazując na jego zdaniem jedną pozytywną kwestię, że wzrost wynagrodzeń założony w projekcie budżetu na przyszły rok jest dużo niższy niż obecnie.
„Ogólnie mówiąc wysoki deficyt w budżecie, czy wysoki dług nie jest w ogóle straszny, jeżeli jest przeznaczany bardziej na inwestycje niż na konsumpcję. Pytanie jak się to rozłoży w przyszłym roku. Z mojego punktu widzenia mogę powiedzieć tylko tyle, że realny wzrost płac będzie już spójny z wzrostem wydajności pracy w gospodarce, więc nie będzie to już tak niebezpieczne dla inflacji, jak do tej pory” – powiedział.
Wg założeń do projektu ustawy budżetowej na 2025 r. wynagrodzenie w gospodarce narodowej ma wzrosnąć o 7,1 proc. rdr, a w sektorze przedsiębiorstw o 7,3 proc. rdr. W II kw. 2024 przeciętne wynagrodzenie w gosp. narodowej wzrosło o 14,7 proc. rdr. W lipcu średnie wynagrodzenie w przedsiębiorstwach wzrosło o 10,6 proc.
Dąbrowski ocenia, że ostatnie sygnały pierwszych słabości na polskim rynku pracy to efekt wysokich płac w Polsce, w związku z tym, że gospodarka jest na kolejnym etapie transformacji gospodarczej. Jego zdaniem to naturalny proces i nie ma z powodów do obaw.
„Wcześniej transformowaliśmy gospodarkę z centralnie planowanej na wolnorynkową, oczywiście było mnóstwo błędów, natomiast oznaczało to, że wkroczyliśmy w globalne łańcuchy wartości na poziomie niskich marż. Plusem było to, że mamy wolny rynek, ale minus był taki, że tkwiliśmy w pułapce średniego dochodu, na poziomie niskich marż, co oznacza niskie płace” – powiedział członek RPP.
„Teraz jest tak, że przez mechanizm wzrostu płacy minimalnej i innych podwyżek płac wymuszamy na pracodawcach, żeby zwiększyli swoją efektywność. Są tutaj dwie możliwości – albo wejście na wyższy poziom marży, wtedy można zapłacić więcej pracownikom. Ale niektórzy nie są w stanie dać podwyżek, więc zwalniają. Wiele międzynarodowych koncernów umiejscawiało w Polsce fabryki z niską marżą, dlatego że były niskie płace. Płace rosną, więc koncerny przenoszą się do innych krajów” – dodał.
W ocenie Dąbrowskiego istotna jest w tym kontekście kwestia, czy sektor usług albo inne sektory gospodarki będą w stanie tych zwalnianych pracowników wchłonąć.
„Wierzę, że polska gospodarka jest na tyle elastyczna, że się uda. Oczywiście w międzyczasie będziemy widzieć bezrobocie strukturalne, bo struktura gospodarki się musi dopasować. To jest naturalny proces, ale tutaj nie ma się czego obawiać” – dodał.
W sierpniu stopa bezrobocia w Polsce, szacowana przez resort pracy, utrzymała się na poziomie 5,0 proc., przy czym liczba bezrobotnych wzrosła o 8,3 tys. W poprzednich latach liczba ta w sierpniu malała, a ostatni jej wzrost w tym miesiącu odnotowano w 2012 roku. Z kolei w lipcu i sierpniu łączny przyrost bezrobotnych wyniósł 11,5 tys., co ostatni raz widziano w 2009 r.
Rafał Tuszyński (PAP Biznes)
tus/ ana/
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS