A A+ A++


CZĘŚĆ OSIEMDZIESIĄTA CZWARTA

Wszystko się zmieni. Tak powiedział mi pewien inżynier, którego spotkałem na Jagiellońskiej. Przy okazji pogratulował mi pisania o generatywnej AI. No ale ja sam niczego nie wymyśliłem. Dokonuję plagiatów. Tego co usłyszę na sądeckich ulicach, tego co przeczytam w książkach wypożyczanych mi przez bibliotekę, działającą w porozumieniu z Panem Prezydentem i Księdzem Proboszczem.

Tak, pamiętamy co wyczytaliśmy w Teorii działania komunikacyjnego Jurgena Habermasa. Ważne jest porozumienie wynikające z międzyludzkiej komunikacji. Trzeba zarzucić postawę nadmiernej roszczeniowości i manipulację wpisaną w „działania strategiczne”. Tylko „działania komunikacyjne” zmierzające do porozumienia z innymi są właściwym kierunkiem.

No i informatycznie oblatany inżynier przedstawił mi coś innego … Porozumienie, owszem jest ważne, ale można do niego dojść używając indywidualnego doradcę AI- personalnego asystenta AI. Jak to może się stać, to objaśnił mi wyczerpująco inżynier. (Nie będę pisać co to jest AI, bo wiemy wszyscy…)

Reklama

Trzeba stworzyć własnego – cyfrowego bliźniaka. Potem trzeba go karmić danymi o nas samych. Tak dzień po dniu. On dane przerobi na informacje, a te na – wiedzę! Pamiętamy ciąg: dane-informacje-wiedza. Na końcu procesu może pojawić się nawet mądrość.

Personalny asystent AI będzie analizował wszystkie dane z zachowań i ich skutków. Będzie czuwał nad każdym użytkownikiem indywidualnie. Ostrzegał przed zagrożeniami. Będzie wyszukiwać i podpowiadać to co najlepsze. Będzie miał takie same zainteresowania, hobby.

Taki asystent AI będzie jak „anioł stróż”. I tutaj z pewnością zaprotestuje Ksiądz Proboszcz. Ale może z biegiem czasu Kościół pogodzi się z tym, bo uzna, że te podpowiedzi są tchnięte przez Ducha Świętego. Pamiętamy jak to było z teorią Darwina. Bóg tchnął nieśmiertelną duszę w małpę, na którymś etapie jej rozwoju.

No ale inżynier snuł swoją opowieść dalej… Taki asystent AI może istnieć i funkcjonować po śmierci osoby, której radził, wcześniej ucząc się jej gruntownie. Po naszej śmierci taki awatar-asystent będzie istniał dalej. Uzyskamy – nieśmiertelność cyfrową. Z tym będzie już trudniej rozprawić się Księdzu Proboszczowi. To jawne obrazoburstwo. Nieśmiertelność uzyskujemy tylko w jeden sposób – będąc na łonie Kościoła.

Czy będziemy decydować, co stanie się z naszym cyfrowym awatarem po naszej śmierci? Czy zostanie skasowany, czy przekazany rodzinie? Co z tymi, którzy są w związkach partnerskich? A może „cyfrowy bliźniak” będzie nadal dostępny publicznie? A może trafi do jakiejś bazy danych dla rozwijania innych awatarów? Czy nastąpi seria „zmartwychwstań”? One będą możliwe dzięki rozszerzonej rzeczywistości. Kto zmartwychwstanie? Celebryci? Postacie historyczne? Członkowie rodziny?

A wszystko trzeba zabezpieczyć cyfrowo. Na naszych sądeckich uczelniach już teraz powinny zostać otwarte wydziały „bezpieczeństwa cyfrowego”. A Nowy Sącz ma 3 wyjścia. Pierwsze, oportunistycznie i naśladowczo przyłączyć się do procesu. Drugie, zupełnie zablokować takie praktyki. Trzecie wyjście, to stanąć na czele awangardy AI i nadawać ton procesowi zmian społecznych urbi et orbi.

Pan Prezydent stworzy swojego „cyfrowego bliźniaka” i udostępni go publicznie? To by było coś! Zwolennicy mogliby go głaskać cyfrowo i karmić danymi, a przeciwnicy będą go informatycznie nakłuwać jak lalkę woodoo. Wszyscy będą zadowoleni. A gdyby tak Ksiądz Proboszcz stworzył swojego cyfrowego bliźniaka? To na pewno wymaga zgody kurii.

Świat się zmienia. I nie powróci do lat 60-tych, kiedy to „cała wiara” waliła niedzielą do kościoła. Nie będziemy już żyć wedle kalendarza liturgicznego i 4 pór roku. Tradycjonaliści nawet gdy zalegną „Rejtanem”, to nie wskórają wiele. A zwolennicy starego świata prozaicznie pomrą, a nowe pokolenia będą żyć inaczej. No i czeka nas „wędrówka ludów”. W „ciepłych krajach” nie będzie można żyć. Sądecczyzna to idealne miejsce do życia. Nie ma mocnych wiatrów i jest zielono.

Ech, zostawmy to. Pożegnałem inżyniera. On wręczył mi jeszcze 200 złotych. Uścisnąłem mu dłoń mocno. Udałem się na rynek sądecki. Po drodze zajrzałem do kosza na śmieci, w którym 2 tygodnie temu znalazłem wyrzucony Puls Biznesu. No i tym razem nie zawiodłem się. Miałem bowiem w ręku numer z 9 września.

Czytam tam, że Polska ma jeden z najwyższych wskaźników nierówności dochodowych w Europie. Wyprzedza nas Bułgaria i Rumunia. A w 1989 startowaliśmy tak egalitarnie… Każdy miał lodówkę polar, pralkę franię i buty relaks na zimę. Niektórzy mieli nawet „małego fiata”. Piszą również, że jest regres publicznej edukacji. Mniej jest relatywnie żłobków niż w Niemczech i Holandii, Anglii. Podobno jednak wydajemy za dużo na transfery do poszczególnych grup społecznych, co zmniejsza możliwości rozwojowe Polski.

O tym pisał także Habermas. On dostrzegł defekt współczesnego państwa technokratycznego. To drogie państwo. Legitymizacja takiego państwa wymaga wyższych podatków. To wymusza konieczność wyższej skuteczności państwa. To odbywa się poprzez transfery społeczne. Dochodzi do inflacji transferów. A wszystko dlatego, że partie uzyskujące władze chcą swojej legitymizacji. Ale Habermas nie pisze dla Pulsu biznesu.

Idę do biblioteki. Jakoś trudno rozstać mi się z Habermasem. Ale głęboko wierzę, że na parapecie znajdę coś równie ekscytującego. Wiedziałem nawet co zaproponują. To oczywiste, co należy czytać po Habermasie. Systemy społeczne Niklasa Luhmanna. To jest pewna kontynuacja teorii Habermasa. Kiedyś czytaliśmy Francuzów, a teraz seria Niemców. Ale nasz Piotr Sztompka z UJ nawiązywał do Luhmanna.

Maciek sięgnął wcześnie po Systemy Luhmanna. Było to chyba w drugiej klasie liceum. Skłoniła go do tego wypowiedź Siostry Izydory na lekcji religii w Wielkim Tygodniu. Ona mówiła o Biblii jako systemie. Maciek podkreślał, powołując się na Luhmanna, że Biblia to oczywisty system autopojetyczny, czyli samostwarzający się. A Siostra Izydora koniecznie chciała w ten proces zainstalować Ducha Świętego. Maciek protestował.

Systemy samostwarzające się, o jakich pisał Luhmann, odtwarzają się z użyciem tylko własnych elementów. Podlegają procesom ewolucji. Jedne kończą żywot społeczny, inne ewoluują i zmieniają się. Dlaczego? Chcą przetrwać. To sugerował Maciek. Religia i Kościół jest zatem takim systemem, a dokładniej podsystemem społecznym, który chce przetrwać. Udała się ta sztuka przez 2 tysiące lat.

No ale, jeżeli Kościół chce przetrwać, to musi także uwzględnić zmianę, swoją rekonstrukcję. Nie może wejść w XXI wiek z takim samym zestawem zasad i elementów. Dostrzegł to episkopat Niemiec. Im było łatwiej to dostrzec, bo czytali rodaków: Habermasa i Luhmanna. A jaki biskup polski sięgnął do Piotra Sztompki? Czy Ksiądz Proboszcz zna jego pisma?

Czy Kościół może zmieniać się utrzymując tezy encykliki Humane vitae i deklaracji Dominus Iesus? Ciekawe co na ten temat szczegółowo sądzi Ksiądz Proboszcz. Jeżeli nie czytał Sztompki, to niech przeczyta Niemców: Habermasa i Luhmanna. Tylko tak można krytycznie odnieść się do ostatnich decyzji niemieckiego episkopatu. Trzeba pamiętać, że Luter był także Niemcem.

Idę czytać Systemy pod Kasztan. Rynek główny w Nowym Sączu to jedyne miejsce, gdzie czuje się sądecki system społeczny. Ratusz tętni pulsem demokracji. No i stąd widać kopulę bazyliki. Zabrałem się ostro na lekturę…

Luhmann to bardzo ambitny socjolog. Chciał stworzyć całościową teorię społeczną, podobnie jak Comte. Stworzył zaś coś co nazywa się cybernetyką społeczną. Tak, to próba informatyzacji socjologii. To cały czas ma wielki potencjał. Nie bez znaczenia była zatem moja rozmowa z inżynierem.

To co czytam jest nieoczywiste, ponieważ Luhmann łączy w swojej teorii różne dziedziny życia społecznego. Ma także duży dystans do rzeczywistości. To umożliwia dużą abstrakcję i odwagę. Takie podejście nadąża za zmianami społecznymi, a nawet jest konieczne aby zrozumieć współczesne życie społeczne. Nie czyta się to jednak trudno. Ale zrozumienie teorii wymaga pewnej fantazji.

Zaskakuje Luhmann niedeterministycznym założeniem. Dotychczasowe teorie społeczne było deterministyczne. To nawet pasowało, bo gdy przedstawia się, że „coś działa”, to znaczy że istnieją zasady które – determinują to działanie. To jest logiczne. A Luhmann podszedł do sprawy inaczej.

Luhmann widzi światowe społeczeństwo jako rodzaj chaosu. Ludzie starają się odnaleźć pewien porządek. I właśnie te próby tworzenia – porządku w chaosie – są podstawą struktury społecznej. No i jest emergentnie. Całość jest niejasna, ale jakoś działa. Potrzebna jest abstrakcyjna i odważna teoria społeczna. Ona pozwoli zrozumieć.

To nie koniec na oryginalnych przemyśleniach Luhmanna. On zaskakująco oddzielił psychologię od socjologii. Ta druga to nauka nie o ludziach, a o komunikacji międzyludzkiej. To spina się konstruktywnie z teorią komunikacji Habermasa. Bardzo mnie to wciągnęło. Ksiądz Proboszcz musi zatem wcześniej przeczytać Teorię działania komunikacyjnego Habermasa i dopiero wówczas czytać Systemy społeczne Luhmanna. To jest kompatybilne.

Nowoczesne społeczeństwo doświadcza złożoności komunikacji międzyludzkiej. Tego nie było w średniowieczu drodzy sądeccy tradycjonaliści i zachowawczy konserwatyści. Zmiana nastąpi. Nie można utrzymać starego świata. Ale może uda się ocalić chociaż choinkę i święcone jajka na Wielkanoc.

Komunikacje zazębiają się na siebie i tworzą nowe struktury rzeczywistości. To trochę jak w astrofizyce teoria „bąbli” w wieloświatach. To tak ogólnie o teorii Luhmanna, ale warto bliżej przypatrzyć się kategoriom, jakich używa ten frapujący socjolog społecznych systemów cybernetycznych. Jak to pysznie brzmi. Gdy takim ciągiem zajedzie się na imieninach u szwagra, to nawet wąsaty wujek tradycjonalista podskoczy na krześle.

Trzeba nam się zapoznać z kilkoma zasadniczymi pojęciami i twierdzeniami Luhmanna. To pozwoli zrozumieć jago niezwykłą teorię społeczną. Zaczynamy zatem od pojęcia – systemu. System to jakaś część odróżniająca go od otaczającego środowiska. W ramach systemów społecznych odbywają się komunikacje. To ważne pojęcie dla Luhmanna.

Operacje systemów społecznych to głównie komunikacje i to takie interpersonalne, dwóch osób. Jest przymus komunikacyjny, bo trudno uniknąć komunikacji nawet pustelnikowi. Komunikacja jest nieunikniona. Komunikujemy to co chcemy zakomunikować, a wedle Luhmanna komunikujemy dodatkowo fakt, że … właśnie komunikujemy. To taki paradoks, gdy ktoś komuś mówi: nie chce mi się z tobą gadać. Mówiąc to właśnie rozmawia i tu tkwi ten paradoks.

Każdy system, podsystem społeczny posiada swój własny kod komunikacyjny. Społeczeństwo ta całokształt wszystkich komunikacji w ramach istniejących systemów. To wszystko razem splata się ze sobą wzajemnie. Komunikacje wymuszają reakcje. Powstają liczne sprzężenia. To wszystko tworzy wspomnianą emergencję.

W komunikacji dwóch osób jest pewna cyrkularność. Reakcje uzależnione są od zachowania drugiej osoby. To taka gra oczekiwań i zachowań uczestników komunikacji. To proste, ale Luhmann idzie dalej, ludzie wobec siebie są nietransparentni. Nie wiem co myśli i planuje inny, drugi. To rodzi niepewność, która zwiększa się wraz ze złożonością społeczną.

Niepewność w kontaktach z drugim człowiekiem chcemy zredukować. Trzeba przyjąć pewne założenia, a tych dostarczają informacje społeczne. Takie pojęcia jak wolność, osoba oznaczają, że nie wiemy wszystkiego od drugim. Jeżeli ktoś jest wolny, to nie wiemy jak się zachowa. Osoba określa zaś sama siebie i nie jest zdeterminowana zewnętrznie.

Ludzie są zatem nietransparentnymi czarnymi skrzynkami. Spotkanie dwóch osób, to spotkanie dwóch czarnych skrzynek. Nigdy nie wiadomo co zrobi druga skrzynka. Habermas radził aby szukać porozumienia.

To co tworzy poszczególne systemy to relacje komunikacyjne. To taki system interakcyjny. Luhmann wyróżnia wiele rodzajów systemów funkcjonalnych. One pełnia określone role w nowoczesnym społeczeństwie. Są systemy: prawa, polityki, gospodarki, nauki, sztuki, edukacji, religii. Jest ich wiele i tworzą się nowe, wyodrębniają się.

No i mamy także nasz sądecki system społeczny. Ktoś go kiedyś złośliwie nazwał „grajdołkiem”, ale ja tak nie nazwę naszego sądeckiego uniwersum. Przecież mamy ambicję stworzyć Sądecką Republikę Prawdy i Miłosierdzia. A ilu mądrych ludzi przechadza się po mieście. Aż ciarki przechodzą po plecach.

Nie przeczytałem wszystkiego, ale kończę czytanie Systemu Niklasa Luhmanna. Mam nieprzebraną ochotę zanurzyć się w proces komunikacji społecznej. Idę zatem na Jagiellońską, potem na Wałową. Wstąpię po drodze do mojego przyjaciela Zagłoby na kufelek. To całkiem niedaleko od Kasztana.

PS

Czytajmy mądre książki.

Można przy namyśle nad teoriami Luhmanna posłuchać Komedy. On napisał requiem na fakt śmierci Johna Coltrane w 1967. Można się zamyślić, ale także poczuć emergencję.

Reklama

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł16 prac ogrodowych we wrześniu [KALENDARZ OGRODNIKA]
Następny artykułСирський сказав про збільшення терміну базової загальновійськової підготовки