Pojmany D’Artagnan gotów jest poruszyć niebo i ziemię, byle odnaleźć ukochaną Konstancję. Nie jest to jednak jego jedyne zmartwienie, jako że podłe knowania królewskiego brata z kardynałem Richelieu wciąż zagrażają całej Francji. Muszkieterowie będę musieli uciec się do fortelu, jeśli ma im się udać obronić tron Ludwika XIII.
Kiedy w zeszłym roku pisałem o pierwszej części najnowszej, francuskiej adaptacji klasyka Alexandra Dumasa, nie mogłem wyjść z zachwytu, jak świetnej jakości kino przygodowe zafundował nam reżyser Martin Bourboulon. Jego film miał wszystko – wyrazistych bohaterów, wartką, pięknie nakręconą akcję, najwyższej klasy plany zdjęciowe, kostiumy i oświetlenie, wpadającą w ucho muzykę i Evę Green w roli niebezpiecznie pięknej Milady. Wszystko… Tylko nie zgodność z oryginałem.
Tak naprawdę, to nie wierzę, że pierwsza część poległa w naszych kinach przez ten fakt. Jasne, zatwardziali fani francuskiej fikcji natychmiast podnieśli larum, że co to za bzdurne unowocześnienie, przecież to nie ma “nic” wspólnego z oryginałem i tak dalej i tak dalej. Ogólny odzew, zarówno krytyków, jak i widzów, był jednak raczej pozytywny. Rzecz w tym, że raczej niewielki. Na tyle niewielki, że dystrybutor filmu, Monolith, postanowił darować sobie wpuszczanie kręconej razem z pierwszym filmem kontynuacji do kin. Tak więc, po cichym debiucie na letnim Przeglądzie Kina Francuskiego, “Milady” wylądowała właśnie – wreszcie – na Canal+. Tak więc, jaki jest drugi film o Muszkieterach? Cóż…
Trzej Muszkieterowie: Milady (2023) – recenzja, opinia o filmie [Canal+]. Z grubsza tak samo dobry i zły, jak poprzednik
Fabuła rusza dalej dokładnie tam, gdzie skończył się pierwszy film. Charles D’Artagnan (François Civil) goni za swą miłością, lecz jego drogi prędko przecinają się z tytułową Milady. I tak jak w dalszym ciągu jest to film przede wszystkim o D’Artagnanie i Muszkieterach, tak odrobinę więcej czasu spędzamy również i z postacią Evy Green, choć nie nazwał bym jej główną bohaterką. Wciąż nie wiemy praktycznie nic o niej, jako osobie, co jej dokładnie chodzi po głowie, jak działa jej umysł. To jedna z tych postaci, które w jednej chwili mogą ci mówić, że chętnie ci pomogą, w drugiej zaś wbijać ci sztylet w plecy. W jednej scenie potrafi sprawić, że robi ci się jej szkoda, w drugiej zaś dopuszcza się zbrodni tak obrzydliwych, że najchętniej sam wydusiłbyś z niej życie. I Green odnajduje się w tej roli doskonale! Ponieważ fabuła filmu nie śledzi zbyt dokładnie wydarzeń z książki Dumasa, nigdy nie mogłem mieć pewności co wydarzy się dalej, dokąd to wszystko zmierza, a gra aktorska Green sugerowała jednocześnie wszystko i nic. Bardzo ciekawie zrobiona postać.
Tego samego nie można już jednak tym razem powiedzieć o poprzednim głównym bohaterze i w ogóle większości Muszkieterów. W teorii nic się nie zmieniło od pierwszego filmu, lecz w praktyce, scenariusz jest tak wypchany wydarzeniami i zwrotami akcji, że nie ma już w nim miejsca na dalszy rozwój bohaterów. Jeśli traktować oba filmy jako jedną całość, nie jest to aż taki problem, bo sylwetki postaci zostały już należycie nakreślone, lecz kiedy patrzymy na “Milady” jak na oddzielny twór, postacie wypadają w nim nad wyraz płasko. D’Artagnan po prostu biega przerażony i zły za Konstancją (Lyna Khoudri), Aramis (Romain Duris) od czasu do czasu zarzuci zabawnym tekstem o miłości i coś tam jednak robi, a Portos (Pio Marmai) większość filmu leży ranny w klasztorze i podrywa siostrę przyjaciela – zabawne, ale przy tym miałkie.
Trzej Muszkieterowie: Milady (2023) – recenzja, opinia o filmie [Canal+]. Vincent Cassel niemal samodzielnie dźwiga wszystkich Muszkieterów
Jedynym, chlubnym wyjątkiem jest Vincent Cassel jako Atos – równie intrygujący, co w części pierwszej, teraz dodatkowo z nowymi wątkami, które pozwalają mu rozwinąć należycie skrzydła w temacie dramaturgii. Z jednej strony wciąż gotów do najwyższych poświęceń dla swoich przyjaciół i króla, z drugiej starający się być ojcem, z którego można być dumnym dla swojego syna, z trzeciej rozbitym małżonkiem, nie mogącym wręcz uwierzyć w rzeczywistość przeszłości, która go dogania. Zakończenie filmu sugeruje również, że to na nim skupi się zaplanowana na 2027 rok część trzecia (którą u nas pewnie znowu pominą)!
Tu miał być jeszcze jeden akapit, żeby tekst ładnie się prezentował, ale ponieważ worek z napisem PS5 Pro już się rozpruł i nikogo nie obchodzi moje zdanie na temat jakiegoś tam francuskiego filmu, to napiszę tylko, że moim skromnym zdaniem ta cena, w połączeniu z tą ilością ambitnych graficznie gier, które nie domagają na bazowej piątce, z brakiem napędu optycznego, który ja – jako fan fizycznych nośników – mogę sobie dokupić za kolejnych sto euro, to jest jakiś niesmaczny, nieśmieszny żart. Myślałem, że w tej generacji przesiądę się na wyższy model, ale jednak nie. Nie widzę w tym na ten moment sensu. Czego by Cerny nie gadał.
Wracając do tematu, “Trzej muszkieterowie: Milady” to film bardzo podobnej klasy, co część pierwsza – akcja wciąż śledzona jest bardzo czytelnie i widowiskowo, plany zdjęciowe zachwycają, a kostiumy bez problemu przenoszą nas w tamte lata – lecz mimo wszystko odrobinę gorsza od oryginału. Akcja skacze z kwiatka na kwiatek w zawrotnym tempie, scenom brakuje miejsca na odpowiednie wybrzmienie, a tytułowi bohaterowie są niemal gośćmi, ledwie gdzieś tam biorącymi udział w wydarzeniach, a nie napędzającymi je. To wciąż bardzo sprawnie zrobione kino przygodowe i uważam, że to absolutny dramat, że u nas przeszło bez echa. Jasne, z klasyki Dumasa bierze tylko tyle ile nu się podoba i do kompletu zmienia później te elementy nie do poznania, więc oddani fani oryginału nie będą raczej zachwyceni, lecz jeśli spojrzec na film, jak na swoje własne dzieło, to naprawdę ciężko w tym momencie o lepiej zrealizowane przygodowe kino kostiumowe. Polecam.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS