Profesor Aleksander Stępkowski, sędzia SN i jego rzecznik, powiedział „Rzeczpospolitej”, że kontrasygnata premiera jest jedynie aktem przyjęcia przezeń konstytucyjnej odpowiedzialności przed Sejmem za akt prezydenta. Premier już tę odpowiedzialność przyjął i nie ma jak jej „odprzyjąć”. Nie odedrze swojego podpisu z postanowienia prezydenta, które już wywarło skutki prawne. Jednocześnie, w kontekście wyboru kandydatów na prezesa Izby Pracy SN, zwraca uwagę, że wszyscy konstytucjonaliści wypowiadający się na temat hipotetycznej odmowy kontrasygnaty aktu prezydenta przez premiera (jak prof. Skrzydło lub prof. Sarnecki) jednoznacznie wskazywali, że taka odmowa musi za sobą pociągać dymisję rządu.
– Niestety Donald Tusk uważa, że może uprawiać konstytucyjną chuliganerię, nad czym należy ubolewać – dodaje sędzia.
– Wybór kandydatów na stanowisko prezesów izb w SN spośród kandydujących neosędziów może być utrudniony. Jeśli uchylenie w trybie autokontroli przez premiera kontrasygnaty uznać za skuteczne – pozbawia ono legitymacji tzw. komisarza wyborczego (wprowadzonego jedną z ustaw „reformujących” SN, by umożliwić niemalże uznaniowe obsadzanie kluczowych stanowisk w SN przez prezydenta) – uważa prof. Maciej Gutowski. Jego zdaniem wybory mogłaby przeprowadzić aktualna prezes Izby, gdyby sama nie kandydowała. A tak powstaje pat.
– Obawiam się jednak, że pomimo prawnych zastrzeżeń przeprowadzone zostaną wybory, prezydent wybierze prezesa, oświadczając, że sanował uchybienia swym podpisem lub że nie można było kontrasygnaty cofnąć. Trudniej będzie, jeśli WSA oceni skuteczność cofnięcia i udzieli … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS