Z cyklu „Największa jest miłość”
Żebrak prosi o wsparcie. Dać? Nie dać? Jest różnica między pomaganiem ubogi, a wspieraniem cwaniaków. Ale jeśli już uznamy, że dać, to ile? Złotówkę? Dwa? Pięć? A może zaraz, hojniej, pięćdziesiąt? Albo i sto? No bo niby czemu nie? Ile żebrak kupi za złotówkę, dwa złote albo nawet pięć? Jeśli mamy, jeśli nas stać, czemu skąpić? Czemu nie dać więcej?
Taka właśnie, według świętego Pawła, jest miłość. Może nie tyle hojna, bo nie o dobra materialne tu chodzi, ale łaskawa. Daje nie patrząc, że kosz, do którego wkłada jest dziurawy i dlatego trzeba ciągle więcej i więcej. Nie ściubi skrzętnie wyliczając, ile dać może, ale ile już nie. Nie liczy każdego drobiazgu. Nie martwi ją, że da za dużo. Miłość ma szeroki gest.
Prawda: to co, w Biblii Tysiąclecia przetłumaczono jako „łaskawość” inni przełożyli inaczej. W Biblii Poznańskiej miłość jest uprzejma. W przekładzie ekumenicznym – pełna życzliwości. A przekładzie Paulistów napisano, że jest szlachetna. To wszystko jednak jest bardzo blisko siebie, prawda? Łaskawość, szlachetność, wielka życzliwość, uprzejmość… Zawsze wielkie serce, nie liczące ile dało, nie obawiające się, że dało za dużo, że będzie – nie wiadomo niby czemu – stratne, że wyjdzie na naiwniaka, że….
Łaskawa jest miłość rodziców do dziecka. Nie liczy kosztów. Chce dać jak najwięcej, by dziecko było szczęśliwe, by mu się powodziło. Ubiera, karmi, dba o wygody. Znajduje czas na wspólną zabawę, znajduje czas na rozmowę. Gdy trzeba – czuwa przy łóżku chorego albo świeci oczami przed wychowawczynią w klasie, gdy dzieciak znów coś zbroił. I choć bywa, że po latach rodziców boli czarna niewdzięczność dziecka, to przecież nie żałują. Bo tak było trzeba. Bo na tym polega miłość…
Łaskawa, szlachetna musi być miłość małżonków. Gdyby wyliczała: ja daję ci, to od ciebie oczekuję tego, czy wspólne życie byłoby możliwe? Jeśli jest, jeśli ma się rozwijać, zawsze musi być gotowa dać więcej. Zawsze musi być gotowa wziąć na swoje barki więcej, zawsze gotowa wybaczyć. I nawet nie zastanawiająca się, żeby wybaczyć, gdy chodzi o drobiazgi… Musi taka być, musi być wielkoduszna, bo cóż by to była za miłość, gdyby miała opierać się na ściśle egzekwowanym układzie praw i obowiązków?
Łaskawa musi być miłość dzieci do starych rodziców. Może czasem chcą zbyt wiele, może czasem powiedzą coś nie tak. Zwłaszcza gdy ich rozum zaczyna szwankować, może być trudno. Czasem trzeba coś przemilczeć, czasem ugryźć się w język. Bo po co wojować?Oni dali tak wiele, można im wybaczyć. Nie można liczyć dobra jak skrupulatny księgowy: tyle a tyle i nic więcej; za resztę trzeba jakoś się odwdzięczyć. Prawdziwa miłość ma szerokie serce…
Łaskawym, życzliwym, uprzejmym i szlachetnym musi być też ten, kto chce mówić, że kocha swoich przyjaciół, znajomych, sąsiadów. W życiu tak już jest, że bliźni mogą nadepnąć na odcisk. Mogą, świadomie lub nie, skrzywdzić. Jeśli będziemy skąpili bliźnim dobra i próbowali wyliczać kto ile winien, dlatego ani trochę więcej, to czy można będzie jeszcze mówić o miłości? Czy prawdziwa miłość może być w dawaniu innym dobra, także dawaniu samego siebie, skąpa? Czy może być nieuprzejma i nieżyczliwa? Czy może – w przeciwieństwie do szlachetności – być prostacka?
Miłość jest cierpliwa, miłość jest łaskawa. Bez nich nie ma mowy o miłości.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS