Wojsko poinformowało w czwartek o zakończeniu poszukiwań obiektu, który miał wlecieć na terytorium Polski 26 sierpnia.Kilka godzin później na specjalnym briefingu przekazano, że prawdopodobnie w ogóle nie doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej.
Zwrot ws. obiektu, który miał wlecieć do Polski. Wojsko zmienia zdanie
– No tak, dron, którego nie było, był śledzony przez trzy radary, wojsko było gotowe go zestrzelić i szukano go przez 10 dni – ironizował w rozmowie z tokfm.pl gen. Roman Polko. Były dowódca jednostki Wojsk Specjalnych GROM zauważył przy tym, że wcześniej słyszeliśmy już wiele tłumaczeń związanych chociażby z tym, dlaczego nie zareagowano, gdy obiekt wkroczył w polską przestrzeń powietrzną.
– Jeśli się nie wie, co ma się mówić, to nie pracuje się nad medialnym przekazem, tylko najlepiej mówić prawdę. A prawda pewnie jest taka, że jest przestarzały system radarowy i sami do końca nie wiemy, co się wydarzyło – ocenił ekspert.
I dodał, że tu znowu “absurdalna sprawa”. – Bo nawet dziś rano słuchałem o tym, jakie mamy przewoźne, super stacje radarowe, technika jest do przodu itd. A jeszcze do tego przeczytałem komunikat, że MON nie planuje wzmocnienia granic w postaci obecności radarów czy tego typu systemów. Natomiast żelazna dywizja będzie pracować jako żywe tarcze na granicy, robiąc robotę za Straż Graniczną. Kompletnie mi się to nie klei. Bo wojsko jest od wojskowej roboty. Powinno szkolić się w odpieraniu ataku przeciwko formacjom zbrojnym a nie przeciwko migrantom, którzy rzucają kamieniami – podkreślił gen. Polko.
Ekspert zaapelował też do Ministerstwa Obrony Narodowej o reakcję. – Jeśli taka historia zdarzyłaby się raz czy dwa, to można by powiedzieć: “wypadek przy pracy, trudno”. Ale jeżeli to się zdarza już kolejny raz, to pytam dokąd zmierzamy tak naprawdę i co MON zamierza z tym zrobić. Bo widać, że niczego nie planuje z tym zrobić i wszystko było super – oburzał się gen. Polko.
A – jak dodał – naturalnym działaniem w tej sytuacji jest to, żeby poprosić partnerów z NATO o dodatkowe systemy, skonsultować się z Rumunią, która ma podobny problem z rosyjskimi dronami, a żołnierzy wycofać z granicy polsko-białoruskiej.
Gen. o zagrożeniu rosyjskimi dronami. “Wolałbym, żeby Polak był mądry przed szkodą”
Zdaniem generała Polko środki napadu powietrznego, które znajdą się w polskiej przestrzeni powietrznej, powinny być niszczone. – Trzeba to robić a nie czekać z nadzieją, że nie wybuchnie i spadnie jak pod Bydgoszczą albo z naszego terytorium zrobi w tył zwrot i zaatakuje od strony NATO Ukrainę – mówił.
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
Rozmówca tokfm.pl załamywał przy tym ręce, że niektórzy zachowują się tak, jakby nie rozumieli, co się wokół nas dzieje i że tuż za granicą mamy wojnę. – Można wymyślać wiele absurdalnych tłumaczeń, ale żołnierzy rozlicza się ze skuteczności działania. A ludzie będą się czuli bezpiecznie, jeśli będą widzieli, że wojsko naprawdę panuje nad sytuacją i nie dopuszcza, żeby takie środki napadu powietrznego latały nad ich głowami – stwierdził stanowczo.
Jak dodał, w tym momencie Polacy czują zagrożenie. – Bo pytanie też do MSWiA, w jaki sposób zadziałała obrona cywilna – czy był ogłoszony alarm dla lokalnej ludności. Bo to skończy się kiedyś tym, że taki dron czy rakieta po prostu spadnie w miejscu gdzie są skupiska ludzkie, zabije iluś ludzi i być może dopiero wtedy zaczniemy poważnie traktować problem. Tylko wolałbym, żeby Polak był mądry przed szkodą, a nie liczył cały czas na to, że nic się nie stanie – podsumował gen. Polko.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS