Nie zdobywca Pucharu Polski i pierwszoligowiec, ale mistrz Polski został nowym klubem Cezarego Polaka. Krakowianie byli nim poważnie zainteresowani, choć dziś prezes przekonuje, że sprowadzenie lewego obrońcy nie było priorytetem.
Cezary Polak jest wychowankiem Sępa Żelechów z województwa mazowieckiego. Potem grał w Wildze Garwolin, Escoli Varsovia, Motorze Lublin, Garbarni Kraków i Kotwicy Kołobrzeg. Ostatni mecz dla beniaminka I ligi rozegrał w niedzielę przeciwko Wiśle, która od wielu tygodnia była nim mocno zainteresowana. We wtorek Jagiellonia potwierdziła jego transfer i podpisanie trzyletniej umowy. To jego pierwszy ekstraklasowy klub, choć zainteresowanie 21-latkiem klubów z najwyższej klasy i jej zaplecza było już ponad rok temu, gdy rozgrywał świetną rundę wiosenną w II lidze.
Podziękował ojcu
– Na pewno nie pękam. Jestem pewny siebie, wiem na co mnie stać. Oczywiście, zarówno występy w ekstraklasie jak i o europejskie puchary to jest coś niezwykłego, marzenie każdego zawodnika. Nie mam żadnych obaw, w kadrze U-21 miałem okazję pograć i potrenować z chłopakami z ekstraklasy. Wierzę, że spełnię pokładane we mnie oczekiwania udowodnię swoją wartość – powiedział Polak w rozmowie z serwisem internetowym mistrza Polski.
– To chłopak o bardzo dobrym charakterze do pracy i myślę, że poradzi sobie z tym przeskokiem, choć łatwo nie będzie. Ma dobry mental, nie boi się wyzwań – mówi Maciej Musiał, dziś trener krakowskiego Hutnika, który miał duży wpływ na rozwój Polaka, przez sezon prowadząc go w Garbarni.
Wiarę w to, że tylko dzięki pracy można dochodzić do obranych celów, lewy obrońca wyniósł z rodzinnego domu. Takie wartości przekazywał mu tata, któremu publicznie podziękował w tegoroczne święto wszystkich ojców. – Szczególnie za to, że nauczyłeś mnie, iż jeśli będę ciężko pracował, to nikt nie będzie w stanie odebrać mi marzeń, choćby bardzo chciał…– napisał na platformie X (dawniej Twitter).
Wisła Kraków oferowała za Cezarego Polaka 180 tys. euro
Kwota, jaką Jagiellonia zapłaciła Kotwicy za Polaka nie jest znana. Nieoficjalnie mówi się, że klub z Podlasia musiał wydać około 1 mln zł. Zawodnika upatrzyła sobie także Wisła, która ma kilku lewych obrońców, ale rozglądała się za dobrym młodzieżowcem, mając z tyłu głowy odejście Jakuba Krzyżanowskiego (został wypożyczony do Włoch z opcją wykupu przez Torino). Prezes Jarosław Królewski zdradził, że był w stanie zapłacić za 21-latka 180 tys. euro (ok. 770 tys. zł) w dwóch ratach: połowę od razu, resztę do końca listopada. Tłumaczy, że Białej Gwiazdy na więcej nie było stać m.in. ze względu na ciążące na budżecie stare długi i kary. Na pozyskanie obiecującego zawodnika bardzo liczyli jednak kibice, którym ten pomysł bardzo się spodobał. Raz po raz zachęcali Polaka w mediach społecznościowych, by wybrał Wisłę. Nie wszystko jednak zależało od niego.
Trener Musiał wspomina, że o jego transferze do Garbarni zdecydował trochę przypadek, trochę szczęście. Zawodnika polecił mu jego przyjaciel Marcin Broniszewski, z którym kiedyś pracował w Wiśle. –Szukałem młodego bocznego obrońcy i Marcin „podrzucił” mi taki pomysł. Zrobiliśmy też rozeznanie w Motorze [był wypożyczony z Escoli – przyp. red.], ale tam grał na ofensywnych pozycjach, a ja zdecydowanie szukałem kogoś na lewą obronę – mówi szkoleniowiec.
Ogromny potencjał motoryczny
Przed podpisaniem umowy Polak pozytywnie zaliczył kilkudniowe testy, których zwieńczeniem był sparing z Hutnikiem na Suchych Stawach. Wypadł w nich bardzo obiecująco, a następnie szybko otrzymał szansę w II lidze. Początki miał jednak bardzo słabe.
– W czasie rozmów w sztabie trenerskim śmialiśmy się, że w sparingu chyba nas oszukał. Miał bardzo duże zaległości taktyczne, problemy z rozumieniem gry, ustawianiem się. Zdecydowaliśmy się na niego przede wszystkim ze względu na ogromny potencjał motoryczny, który jest jedną z kluczowych składowych profilu zawodnika na tę pozycję. Wiedzieliśmy, że z taką motoryką jesteśmy go w stanie nauczyć taktyki. Nie pomyliśmy się, bo było widać progres. Coś zaskoczyło, a w rundzie rewanżowej był już w trójce naszych najlepszych piłkarzy, choć nie był to chłopak o wielkich umiejętnościach piłkarskich, ale bardziej zadaniowiec, do pracy – podkreśla syn legendarnego Adama Musiała.
Były szkoleniowiec Polaka cieszy się, że nie wyjechał za granicę, gdzie mógłby się odbić od ściany, jak wielu młodych zawodników z Polski. Uważa, że do ekstraklasy wchodzi w odpowiednim momencie, ponieważ zdążył się „otrzaskać” na niższych szczeblach centralnych. – Jest bardzo świadomy tego, jakie ma braki i co chce osiągnąć. To rzadko spotykana cecha u zawodników w młodym wieku – mówi Musiał.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS