A A+ A++

NOWY TARG. Stara toyota stoi nieużywana w garażu. Dopiero od roku, bo rok temu jeszcze nią właścicielka po Nowym Targu jeździła! Po drobnej stłuczce przy Alejach Tysiąclecia, auta postanowiła nie naprawiać. – Wiem, że znowu bym siadła za kierownicę, a oczy już nie te – mówi. – Kusiło by, oj, kusiło… Janina Tętnowska kończy jutro 100 lat.

Haft i ogród

W domu przy ul. Przechodniej przygotowania do wtorkowej uroczystości. Zjeżdża się rodzina. Najmłodsza córka, Magda, która przyleciała „zza wielkiej wody” już też przy mamie, dopowiada, przypomina, pokazuje piękne, wiszące na ścianach haftowane obrazy. Pasją haftowania pani Janina zaraziła się od zaprzyjaźnionej Jugosłowianki, w latach, w których sama mieszkała i pracowała w Stanach Zjednoczonych, sprzątając biura. I silny to był wirus, i nie pozbyła się go do dziś, choć przecież te oczy już nie takie, jak dawniej. „Kwiaty Polskie” i portret Jana Pawła II autorstwa pani Janiny trafiły do Muzeum Podhalańskiego w nowotarskim Ratuszu, a 10 lat temu jej wystawę nowotarżanie mogli oglądać w Miejskim Ośrodku Kultury. Prawdziwe to – malowane igłą – cuda, efekt mrówczej, wieloletniej pracy, podczas której nierzadko palce drętwiały.

Posesja przy Przechodniej doskonale znana jest też dziennikarzom, którzy od 26 lat uczestniczą w pracach komisji oceniającej ogrody. Bo to kolejna pasja pani Janiny i nie było chyba edycji konkursu o „Najpiękniejszy ogród w Nowym Targu im. Adama Worwy”, w którym nie zdobyłaby lauru lub wyróżnienia.

– Pamiętam, jak konkurs przed laty startował, to pierwsze miejsce zdobył ks. Łukaszczyk ze św. Katarzyny, a ja drugie. 500 złotych. To był pieniądz! – opowiada. – Łukaszczyk nie mógł się nadziwić, że byłam zaraz za nim. On miał księdza, świetnego ogrodnika, który mu o te róże dbał, a potem przyjechał do mnie na rowerze, żeby mój ogród zobaczyć – śmieje się pani Janina. – Ja kocham kwiaty.

Jej ogród był bohaterem jednego z odcinków TVN-owskiego cyklu „Maja w ogrodzie”, a jej obrazy i gobeliny, na których również roi się od kwiatów – bohaterami artykułu autorstwa Józefa Figury w Almanachu Nowotarskim.

Tak dzisiaj wygląda ogród pani Janiny.

Opowieści o latach minionych

Urodziła się 3 września 1924 roku, za mąż wyszła 11 listopada 44, w czasie okupacji. Wychowała troje dzieci – nieżyjącą już Jadwigę, Edwarda i Magdalenę, doczekała się 5 wnucząt, 8 prawnucząt, 1 praprawnuka. I choć 100 lat jutro będzie za nią, nikt w te 100 lat by nie uwierzył, a rozmowa z nią i słuchanie jej wspomnień to prawdziwa przyjemność. Chociaż te wspomnienia czasem i smutne. Jak te z lat wojennych, bo przecież w 39 miała 15 lat, czy późniejsze, z czasów komuny, gdy partyjny aparat paraliżował prywatną inicjatywę, a ona przecież przez prawie 30 lat, w tych czasach najczarniejszych, po 1945 roku, prowadziła stragan z warzywami i owocami na Rynku.

– Do mojego straganu zawsze stała kolejka, ale urzędnicy za komuny mnie nie kochali – śmieje się.

I snuły się te opowieści o wynajmowanym przez czwórkę przedsiębiorców od PKS-u autobusie, by – dwa razy w tygodniu – przywieźć z Krakowa najlepszy towar – a potem, gdy było lepiej, o własnym żuku, na zakup którego, oczywiście, w tamtych czasach musiała dostać zezwolenie. Później o latach spędzonych w USA na sprzątaniu hotelu i biur w Chicago na Michigan, o pasjach, o dwudrzwiowej, używanej toyocie kupionej i sprowadzonej ze Stanów, którą jeździła do 99. roku życia, o mężu, rodzinie. A potem o czasach lepszych, o wyprawie do Jerozolimy, o wycieczkach, wreszcie o Uniwersytecie Trzeciego Wieku – Nowotarski UTW, za sprawą pani Janiny może się dziś pochwalić najstarszą słuchaczką takich uniwersytetów w Polsce, rok temu, w Spółdzielczym Domu Kultury, zgotował jej huczne 99. urodziny – z tortem, szampanem, śpiewami.

Sprowadzoną z USA dwudrzwiową toyotę pani Janina prowadziła do 99. roku życia.

Sposób na życie

Uniwersalnego sposobu na długowieczność pani Janina nie ma, nie stosowała nigdy żadnych specjalnych diet.

– Tylko wtedy, jak mi się przytyło, to starałam się zrzucić od razu te kilogramy, bo człowiekowi ciężkiemu gorzej się ruszać, a ja zawsze byłam w ruchu, musiałam coś robić – mówi. – I zawsze kochałam surową marchewkę.

Z życia jest zadowolona i nadal się do niego uśmiecha.

– Przez wszystkie te lata, choć czasem było ciężko, jakoś się udawało, na chleb zawsze miałam, teraz dzieci, rodzina, we wszystkim pomagają, a ja dalej zajmuję się ogrodem. Jak żyłam? Między ludźmi, bo to jest najważniejsze. Ja ich lubiłam, oni mnie. I miałam zawsze tę ciekawość świata. Gdy pojawiała się szansa, to jeździłam na wycieczki – Grecja, Hiszpania, bo nie można tylko siedzieć w domu. Trzeba coś robić, coś poznawać, ruszać się, mieć pasje, mieć humor.

Jutro wielka uroczystość pani Janiny. Najpierw msza u św. Jadwigi, potem przyjęcie w „Skalnym Dworku” na kilkadziesiąt osób. Z rodziną, przyjaciółmi i oficjelami. A na zaproszeniu dwa zdania – jakby na potwierdzenie tego, o czym rozmawialiśmy i co towarzyszyć zarówno urodzinom, jak i życiu powinno: „Na tę okoliczność mile widziane dobre humory” i „Naprawdę żyje tylko ten, kto nieustannie cieszy się z życia”.

Nie było chyba edycji konkursu o „Najpiękniejszy ogród w Nowym Targu im. Adama Worwy”, w którym Janina Tętnowska nie zdobyłaby nagrody lub wyróżnienia.

Na ścianach domu przy ul. Przechodniej malowane igłą cuda.

W swoim domu z córką Magdaleną, która ze Stanów Zjednoczonych przyleciała na wtorkowe uroczystości.

Piotr Dobosz

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoncert na wielkim ekranie, czyli André Rieu i „Potęga miłości”
Następny artykułObchody 85. rocznicy wybuchu II wojny światowej w Grudziądzu