Kolejny mało pożądany hero shooter zakończył karierę, nim ta się w ogóle zaczęła. Medialna klęska gry studia Firewalk albo całkowicie oduczy wydawcę dalszego inwestowania. Osiem lat pracy doceniło tylko kilka tysięcy odbiorców. Dla produktów przeznaczonych na rynek komercyjny to klęska. Sony wydało na projekt bajońskie kwoty, choć nie znamy dokładnego budżetu. Macierzysta firma PlayStation rzadko podaje zestawienia, gdy w grę wchodzą słabe notowania sprzedaży. W kontekście poprzednich gier wychodzących od zespołów pracujących dla japońskiej korporacji Concord jest niesławnym liderem. Grę czeka smutny los. Nie wiemy również jak sytuacja wpłynie na dobrostan ekipy od Firewalk.
“Włożyliśmy w tę grę mnóstwo pracy i energii” – powtarzał Jon Weisnewski, projektant postaci w Concord. Trudno odmówić mu racji. Owoce jego kreatywności podziwialiśmy już w Destiny. Wesinewski wcześniej pracował dla legendarnego Bungie, by finalnie stanąć w ogniu nowych wyzwań – w Firewalk. Gdybym teraz zadał mu pytanie, czy było warto budować ten projekt osiem lat – ciekawe, jaką uzyskałbym odpowiedź. “Nasz zespół to mikstura licznych osobowości. Mamy na pokładzie ludzi z Overwatch, którzy są dla nas prawdziwym źródłem wiedzy” – dodał w wywiadzie dla Games Radar. Może tutaj leży sedno problemu związanego z drastycznie niskim zainteresowaniem po stronie graczy? Jedyne wieści jakie przynosiły ostatnie dni odnosiły się do bardzo słabej sprzedaży gry.
Concord za bardzo przypomina Overwatch. Finalnie otrzymaliśmy autorską kopię, lecz nic ponad to. Brak grze tego bodźca, który popchnąłby klientów do zakupu. Concord jest kolejnym książkowym przykładem, gdy powstająca kilka dobrych lat produkcja nagle próbuje rozbić głową mur postawiony przez konkurencję. Grę zaczęto projektować w 2016 roku, gdy Blizzard zdążyło już wydać swoje Overwatch. Ta marka zaczęła budować swój elektorat, podczas gdy decydenci w Sony dopiero zawierali stosowne umowy ze studiem Firewalk. Concord miałoby szansę jeszcze dwa, może trzy lata temu. Dzisiaj? Już za późno na kolejnych, arenowych herosów. Nie zmieni tego nawet świetnie opisana historia dla każdej postaci z osobna.
Sprzątanie po pożarze
Firewalk ma problem. Teraz jeszcze nikt otwarcie nie pisze o redukcji etatów, lub co gorsza, zamknięciu studia. Sony w ostateczności ucieka się do tak brutalnych praktyk. Niestety, branża gier stała się bezlitosna. Istnieje wiele przypadków, gdy dobrze prosperujące i zarabiające na wydawców studia zakończyły swój żywot. Obecnie wystarczy jedna porażka, aby raz na zawsze opuścić ten kreatywny padół. Podgatunek hero shooterów przestał być niszowy. Obecnie przyciąga uwagę multum graczy. Szkopuł tkwi w przywiązaniu do danej marki. Rynkiem rządzi trójca: Valorant, Overwatch i Apex Legends. Niewielu odbiorców decyduje się na porzucenie kilkuset godzin spędzonych z którąkolwiek z wymienionych IP na rzecz czegoś nowego, choć w gruncie rzeczy bazującego na tej samej koncepcji. Rynek się po prostu nasycił. Przetrwają tylko najsilniejsze, pewne marki.
Spotykam się z opiniami, wedle których jednym z winowajców słabej popularności jest design postaci. Zupełnie jakby sam Jon Weisnewski kierował się nostalgicznym krojem bohaterem celując w stylistykę wyjętą wprost z lat 70. Oczywiście, nostalgia to świetna broń, lecz trzeba ją wycelować w odpowiednią klientelę. Współcześni gracze nie odwracają głowy w stronę przeszłości. To dyrektywa retromaniaków, czyli ludzi z nieco starszym numerem PESEL. Aktualne pokolenia średnio przepadają za stylem dawnych lat. Bez solidnych postaci żaden hero shooter nie miałby prawa bytu. W Concord zabrakło oryginalności. Gra jest po prostu kopią, w której widać multum zapożyczeń z konkurencyjnych produkcji. I właśnie dlatego Firewalk nie stworzyło godnej konkurencji. I prawdopodobnie już więcej nie stworzy.
“Budowaliśmy wszystko od początku. W grze jest niemało strukturalnych podobieństw do reszty hero shooterów. Stworzyliśmy różnorodnych bohaterów, których rozmiary mają znaczący wpływ na rozgrywkę, prawda?” – Claude Jerome, projektant rozgrywki. Pomimo zapewnień deweloperów, Concord nie stłumiło konkurencji. Premiera przeszła bez echa. Kolejnym problemem był słaby marketing. Sony zazwyczaj nie szczędziło środków na promocję swoich gier, a zwłaszcza nowych IP. Wygląda to zupełnie tak, jak gdyby część ludzi z działów marketingu oraz promocji spodziewała się komercyjnej klęski Concord. Jak było w rzeczywistości? Prawda leży zapewne gdzieś pośrodku. Jak podnieść Concord w statystykach? Rocksteady nie udało się do tej pory zapewnić dostatecznego zainteresowania w ich Legionie Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości. Dodajmy, że tamtej bohaterowie to nierzadko postaci ikoniczne w kanonie całej popkultury.
Brak przyszłości?
Przypadek Concord daje do zrozumienia, że rynek hero shooterów nie potrzebuje nowych zawodników. Sony powinno ostatecznie porzucić kolejne inwestycje w tego typu inicjatywy. Statystyki są bezlitosne. W szczytowym momencie gra Firewalk liczyła 700 aktywnych graczy w usłudze Steam i kilka tysięcy w sieci PlayStation. Czy na grę powstającą aż osiem lat i nakierowaną wyłącznie na rozgrywkę wieloosobową to satysfakcjonujący wynik? Odpowiedzcie sobie sami. Szkoda trochę starań producentów. Pod kątem implementacji mechanik Concord jest naprawdę dobrą grą. Strzela się tutaj przyjemnie a moveset postaci jest czysty u każdej z osobna. Jednakże, nie ma tutaj żadnej oryginalności. To jak połączeniu Strażników Galaktyki z Overwatchem. Tylko tyle i aż tyle. Gra spóźniła się o jakieś cztery, pięć lat.
Ostatnią deską ratunku jest rezygnacja z aktualnej oferty sprzedaży. Jeśli wydawcy zależy na jakichkolwiek profitach musi zmienić optykę. Concord ma jeszcze matematyczne szanse na popularność, gdyby grę udostępniono w ramach dystrybucji free-to-play, czyli formy powszechnie preferowanej przez klientów. Aby sprzedać hero shootera w niemal pełnej cenie trzeba się wykazać oryginalnością. Concord jej nie posiada. Jest kopią i brak jej wyraźnej tożsamości, czyli czegoś co miał i wciąż ma Overwatch. Wina leży po stronie zbyt długiego okresu produkcji i wciąż zastanawiam się dlaczego proces tworzenia gry trwał aż tyle. W parze szedł niedostateczny marketing i błyskawiczne zmiany na rynku hero shooterów. Dla Sony powinna być to nauczka. Dla Concord? Jedynym słusznym rozwiązaniem jest przejście na model free-to-play. Czy to jednak uratuje sytuację gry? Trudno stwierdzić.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS