A A+ A++

Kiedy w 1939 roku Adolf Hitler wydawał rozkaz ataku na Polskę, czynił to w imię zdobycia przestrzeni życiowej dla Niemców na wschodzie. Realizacja tego planu wymagała wprzęgnięcia do niego siły roboczej z podbitych krajów. Wywiezieni do Rzeszy młodzi i silni ludzie swą niewolniczą pracą mieli zaspokajać potrzeby niemieckiej machiny wojennej. Była też wśród nich 17-letnia Anna Szymanek ze Słabomierza.

Anna i Łucja Szymanek podczas pobytu na przymusowych robotach w Hesslingen fot. archiwum rodzinne Stefanii Białkowskiej

     Anna Szymanek (później po mężu Kruszka) ur. 15 czerwca 1923 r. w Słabomierzu, córka Jana Szymanka i Marii (z domu Felcyn), została uznana, obok setek tysięcy innych Polaków, za przydatną do niewolniczej pracy w niemieckim gospodarstwie.

     ROZŁĄKA Z RODZINĄ

     Rodzina Szymanków została wysiedlona ze Słabomierza w sierpniu 1940 roku (o wysiedleniach m.in. tej rodziny pisaliśmy w Pałukach nr 18/2011). Najpierw byli w obozie przesiedleńczym w Łodzi. Stąd część rodziny Szymanków trafiła do transportu skierowanego na Lubelszczyznę w Generalnym Gubernatorstwie, a Anna została wysłana pociągiem na roboty do Rzeszy. Szczęściem w nieszczęściu było to, że do tego samego transportu trafiła razem z nią starsza o dwa lata siostra Łucja.
     Podczas rozdzielania rodziny w Łodzi miały miejsce płacz, lament i przerażenie, gdyż  nikt nie wiedział dokąd trafią i czy kiedykolwiek jeszcze zobaczą się z najbliższymi.
     – Działy się tam wtedy dantejskie sceny – przywołuje słowa matki Stefania Białkowska. Hitlerowscy żandarmi, jak wspominała Anna Szymanek,  nie mieli litości w czasie oddzielania dzieci od rodziców.
Po dotarciu pociągu do Niemiec na stacji kolejowej na Polaków czekały wozy. Polacy  jechali nimi do wyznaczonych wcześniej miejsc pracy w gospodarstwach rolnych.
     Siostry  Szymankówny 5 września 1940 r. znalazły się w miejscowości Hesslingen w pobliżu Hannoveru.  Anna trafiła do gospodarstwa Heinricha i Eweliny Trieboldów pod adresem Hesslingen 14, Łucja natomiast do Friedricha Rugge przy Hesslingen 1.
     Do Hesslingen trafiły też inne dziewczyny z Pałuk. Były to: Agata Zwolenkiewicz, Leokadia Zwolenkiewicz, Joanna Kocierz i Maria Kubczak, pochodzące z Nadborowa, miejscowości położonej niedaleko Słabomierza.

Dziewczęta z Pałuk w Hesslingen, od lewej: Anna Szymanek, Agata Zwolenkiewicz, dziewczyna z okolic Łodzi – nieznane nazwisko, Joanna Kocierz, Maria Kubczak, Leokadia Zwolenkiewicz, Łucja Szymanek fot. archiwum rodzinne Stefanii Białkowskiej


Karta potwierdzająca ubezpieczenie Anny Szymanek podczas pracy przymusowej w III Rzeszy fot. Bartosz Woźniak

     PRZY JEDNYM STOLE

     Kiedy Anna weszła do domu niemieckich gospodarzy, na stole czekał obiad. Mimo dobrego przyjęcia, dziewczyna była nadal zrozpaczona i płakała z powodu rozdzielenia z rodziną i wywiezienia do Rzeszy. Tymczasem dano jej pokój na piętrze domu i pozwolono się wyspać.
     Anna do posiłków mogła siadać razem z gospodarzami przy jednym stole. Otrzymywała też takie samo jedzenie, jak Niemcy. Zasady te nie uległy zmianie przez cały okres pobytu Anny w gospodarstwie, czyli aż do zakończenia wojny. Był, co prawda, w tym samym pokoju przygotowany stół dla robotników z innych krajów, ale służył on na wypadek niespodziewanej wizyty innych Niemców.
     W takiej sytuacji robotnicy musieli przenieść się do tego stołu. Gospodarze obawiali się bowiem donosu do władz lub policji w sprawie zbyt dobrego traktowania robotników. (Również jakiekolwiek kontakty przymusowych robotników z Niemcami w czasie wolnym były surowo zakazane. Za intymne zbliżenie groziła kara śmierci).
     Właścicieli gospodarstwa Anna wspominała jako dobrych ludzi. Mówiła, że kiedy zachorowała, a któryś z Niemców domagał się, aby przyszła do pracy, gospodarze nie wyrazili zgody ze względu na jej chorobę. W trudnych chwilach wojny i wyczerpania ciężką pracą niemiecki gospodarz pocieszał Annę: – Hitler wojnę przegra i tak. Kto walczy z całym światem, musi przegrać.

     CODZIENNE ŻYCIE NA  WYGNANIU

     Anna i Łucja cieszyły się dobrą opinią, jeśli chodzi o wykonywane w gospodarstwie obowiązki. Pochodziły z rolniczej rodziny, więc znały się na przydzielonej im pracy. Wykonywały praktycznie wszystkie czynności, których wymaga się w gospodarstwie rolnym.  Niemcy zapewne mieli rozeznanie i nieprzypadkowo wywozili z Polski takie właśnie osoby do niewolniczej pracy w Rzeszy. Opieszałe wykonywanie swoich obowiązków groziło skierowaniem do wychowawczego obozu pracy, gdzie oczywiście nikt nie chciał trafić. Praca była wyczerpująca i trwała od świtu do zmierzchu.
     Do gospodarstw kierowano również młode 14 i 15-letnie Niemki, jednak ze wspomnień Anny Szymanek przekazanych rodzinie wynika, że najczęściej nie miały one większego pojęcia o pracy w gospodarstwie i pożytek z nich był niewielki.
     Za pracę w gospodarstwie przymusowi robotnicy otrzymywali wynagrodzenie pieniężne.
     Anna część zarobionych pieniędzy, których i tak było niewiele, przesyłała rodzicom do Polski. Korespondencja na szczęście była możliwa. Za te pieniądze Jan Szymanek podczas wysiedlenia na Lubelszczyźnie kupił nawet konia, żeby ułatwić sobie pracę na gospodarstwie.
     Największym problemem dnia codziennego był brak ubrań. – Ciężko było zdobyć jakiekolwiek zastępcze, o nowym nie wspominając. Przymusowym robotnikom nic nie przysługiwało i mogli liczyć tylko na życzliwość Niemców – wspominała Anna Szymanek. Jednak sami gospodarze też nie mieli lekko ze względu na obowiązujący w czasie wojny system kartkowy wyznaczający limity zakupów, także odzieży.

Praca w polu, pierwsza od prawej Anna Szymanek fot. archiwum rodzinne Stefanii Białkowskiej

Spotkanie Anny Szymanek (druga od lewej) z synem państwa Trieboldów i jego żoną (z prawej strony), które odbyło się 23 sierpnia 1992 r. w Hesslingen fot. archiwum rodzinne Stefanii Białkowskiej

     W dzień wolny od pracy, jakim była niedziela, siostry spędzały czas wspólnie z innymi dziewczynami wywiezionymi z Polski. Wśród nich najważniejszą osobą była najstarsza z dziewcząt – Agata Zwolenkiewicz, która gromadziła wszystkich na rozmowy, zabawy, czy śpiewanie religijnych pieśni. Była duszą towarzystwa, starała się, aby koleżanki choć przez chwilę mogły zapomnieć o rozłące z najbliższymi i niepewnym życiu z dala od domu.
     Święta również były wolne od pracy, jednak spędzane z dala od domu i rodziny nie mogły być czasem wielkiej radości.
     Zdając sobie z tego sprawę niemieccy gospodarze nie zapominali o nadaniu im polskiego charakteru poprzez przestrzeganie polskich tradycji. Już w pierwsze święta Bożego Narodzenia, które Polacy spędzali w Niemczech, była specjalnie dla nich przygotowana postna wieczerza wigilijna. Nie zabrakło również skromnych prezentów.

     W OBOZIE PRZEJŚCIOWYM

     Po ostatecznej klęsce i bezwarunkowej kapitulacji Niemców w maju 1945 r., siostry trafiły na kilka miesięcy do obozu przejściowego w Hameln, zorganizowanego i zarządzanego przez wojsko angielskie. Tam, mieszkając w barakach, oczekiwały na powrót do Polski.
     W tym czasie były świadkami rozruchów, do których doszło w obozie na tle żywieniowym. Ludność tam przebywająca, czując już smak wolności, postanowiła wyrazić swoje niezadowolenie z jakości podawanych produktów żywnościowych i wywołała strajk. Sytuacja była na tyle poważna, że Anglicy zostali zmuszeni do użycia gazów łzawiących, aby uspokoić protestujących. A siostry Szymankówny po kilku latach jedzenia skromnych posiłków w niemieckim gospodarstwie, nie podzielały opinii o złym jedzeniu w obozie. Były z niego wręcz zadowolone. Poza tym do obozu trafiały już paczki z Administracji Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy (UNRRA).
     Anna i Łucja z obozu w Hameln miały otwartą drogę na cały świat. Anglicy dawali możliwość wyjazdu i zamieszkania praktycznie wszędzie, od Wielkiej Brytanii przez Australię po USA. Siostry nie brały tego jednak pod uwagę, wybierając powrót do rodzinnego Słabomierza. Tęsknota za rodziną i własnym domem na Pałukach była silniejsza wobec pokusy życia w lepszym świecie.
     Do domu przyjechały pociągiem w grudniu 1945 r., kiedy powojenna sytuacja się unormowała, a transport był już możliwy i bezpieczny. Było to kilka miesięcy po powrocie reszty rodziny z wysiedlenia do GG.
Jak wspominają bliscy, siostry nie ukrywały swojego rozczarowania warunkami życia w Polsce, porównując z tym, jak żyły w Niemczech. Narzekały na dużo niższy poziom cywilizacyjny polskiej wsi, przede wszystkim doskwierał im brak elektryczności.

     50 LAT PÓŹNIEJ

     Powrót do Polski nie oznaczał zerwania kontaktu z Niemcami. Gospodyni, u której mieszkała Anna Szymanek, poprosiła ją o napisanie listu z Polski. Anna wysłała więc do Niemiec list z opisem sytuacji tego, co zastała po powrocie do Słabomierza. Od gospodyni otrzymała wkrótce trzy listy, jednak z czasem kontakt się urwał.
     Na pamiątkę Annie pozostały zdjęcia, które otrzymała od gospodarzy, gdy opuszczała ich dom po zakończeniu wojny. Zdjęcia, na których przymusowi robotnicy są razem z gospodarzami, były w okresie wojny ukrywane, gdyż fotografowanie się Niemców z niewolnikami groziło surowymi karami ze strony niemieckiej policji, czyli gestapo.
     W miarę upływu lat Anna Szymanek coraz częściej myślała o odwiedzeniu – już jako wolny człowiek – miejsca przymusowych robót. Anna Szymanek ponownie nawiązała kontakt z rodziną gospodarzy z Niemiec na początku lat 90. XX wieku.
     Wkrótce nadarzyła się okazja do odwiedzin syna gospodarzy (rodzice już wówczas nie żyli).
     Kuzynka Anny, mieszkająca w Niemczech, zaproponowała, że zabierze ją tam.
     Podczas kilkudniowego pobytu w Niemczech, 23 sierpnia 1992 r. Anna odwiedziła Heinricha Triebolda i jego żonę w Hesslingen. Kilkugodzinne spotkanie przebiegało w bardzo miłej atmosferze i stało się okazją do przywołania wielu wspomnień i zwiedzenia miejscowości oraz zobaczenia zmian, jakie zaszły na przestrzeni półwiecza w wojennym miejscu zesłania.
     Wizyty takie nie są łatwe, przynajmniej te pierwsze wizyty, i dla Polaków i dla Niemców, u których pracowali, nawet, gdy byli to dobrzy ludzie. Zawsze ciąży nad tymi spotkaniami widmo wojny i tragiczna przeszłość narodu polskiego.

     KU POJEDNANIU

     O takich spotkaniach można z pewnością powiedzieć, że współtworzą ważny fundament podbudowę rozpoczętego w tym czasie na szczeblu państwowym procesu polsko-niemieckiego pojednania. Dzięki wielu takim skromnym, pojedynczym kontaktom proces ten jest możliwy.
     Warto też pamiętać o odszkodowaniach, które Niemcy po ponad 50 latach od zakończenia wojny zaczęli wypłacać za pośrednictwem Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie przymusowym robotnikom w Rzeszy. Otrzymała je także Anna Szymanek.
     Było to oczywiście symboliczne zadośćuczynienie, gdyż nikt i nic, nawet największe pieniądze, nie jest w stanie zwrócić zmarnowanych w niewolniczej pracy, z dala od ukochanej rodziny i domu, młodzieńczych lat.

Bartosz Woźniak
Pałuki nr 1020 (35/2011)

Najważniejsza literatura:
Cz. Łuczak, Polscy robotnicy przymusowi w Trzeciej Rzeszy podczas II wojny światowej, Poznań 1974;
Cz. Łuczak, Praca przymusowa Polaków w Trzeciej Rzeszy, Warszawa 1999;
M. Rutowska, Z. Mazur, H. Orłowski, Historia i pamięć:  masowe przesiedlenia 1939-1945-1949, Poznań 2009;
Nasza młodość. Praca przymusowa dziewcząt i kobiet w niemieckich rodzinach w latach 1939-1945. (Rozmowy z Polakami i Niemcami). Oprac. Annekatrein Mendel, Poznań 1998;
Praca przymusowa Polaków na rzecz III Rzeszy w latach 1939-1945. Wybór wspomnień. Oprac. i wybór tekstów Stanisław Kasperski, Kazimierz Lenart, Poznań 1999;
Z literą P. Polacy na robotach przymusowych w hitlerowskiej Rzeszy 1939-1945. Wspomnienia. Wybór i oprac. Ryszard Dyliński, Marian Flejsierowicz, Poznań 1976.

Opowieść o wysiedleniu
Opowieść o wysiedleniu

Zemsta za huczne wesele
Zemsta za huczne wesele

Ofiary wtedy, ofiary dziś
Ofiary wtedy, ofiary dziś

Wysiedlona, zburzona, zalesiona. Kto i za co tak się zemścił?
Wysiedlona, zburzona, zalesiona. Kto i za co tak się zemścił?

Losy żnińskiego kolumba. Wspomnienie o Antonim
Losy żnińskiego kolumba. Wspomnienie o Antonim “Niwie” Tokarskim

Wysiedleni, wypędzeni i wywłaszczeni
Wysiedleni, wypędzeni i wywłaszczeni

Dzieciństwo w czasach wojny - wspomnienie Damiana Zielińskiego
Dzieciństwo w czasach wojny – wspomnienie Damiana Zielińskiego

52UFLADA

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrzyjaźń polsko-niemiecka jednak nie kwitnie?
Następny artykułSzerpowie Nadziei ponownie wyruszyli w Tatry (zdjęcia)