Wydawało się, że kurs Dino jest na dobrej drodze do odrobienia
tąpnięcia, jakie nastąpiło po wynikach za drugi kwartał. Marsz w górę się
jednak zatrzymał, a inwestorzy zastanawiają się co dalej ze spółką, której
historia na GPW była do tej pory pasmem sukcesów. O komentarz poprosiliśmy analityka,
który już po feralnych wynikach wydał rekomendację „kupuj” dla Dino.
Tydzień temu na sesji 23 sierpnia kurs Dino spadł o 9,8
proc. przy blisko 540 mln zł obrotu. Przecena wymazała ponad 3,3 mld zł
giełdowej kapitalizacji popularnej sieci supermarketów. W trakcie sesji kurs zniżkował nawet ponad 14
proc. i po raz pierwszy od października na moment znalazł się poniżej poziomu 300
zł za akcję. Od historycznego szczytu z czerwca ubiegłego roku na poziomie
491,80 zł, spadek wyniósł już prawie 40 proc., a w ciągu ponad roku kurs Dino był wyraźnie słabszy od WIG20.
Zasadne stało się pytanie, czy można mówić, że po latach
silnego trendu wzrostowego od samego debiutu, obserwujemy jego koniec? Na tę kwestię starał się odpowiedzieć Janusz Pięta z BM mBanku, który po wynikach, fatalnie przyjętych przez rynek, podniósł rekomendację dla Dino.
„Silny trend wzrostowy spółki wynikał ze względu na
konsekwentnie realizowaną przez spółkę strategię ekspansji liczby sklepów wraz
z organicznym wzrostem sprzedaży porównywalnej. Wraz z pojawieniem się
konfliktu na linii Rosja Ukraina i wynikającą z niego niepewnością spółka
podjęła strategiczną decyzję o spowolnienie rozwoju, co negatywnie wpłynęło na
dynamikę wyniku” – tłumaczy ekspert.
„Do tego dołączyła w ostatnim czasie wojna cenowa oraz
presja ze strony kosztów (głównie pracy) wraz z powrotem VAT na żywność, a
wszystkie te czynniki wpłynęły na pogorszenie marżowości, a w konsekwencji
finalnych wyników, co wywołało negatywną reakcję inwestorów. W ostatni
kwartałach więc postrzeganie spółki rzeczywiście mogło ulec zmianie w oczach
inwestorów. Dino, które jeszcze kilka lat temu bardzo dynamicznie poprawiało
wyniki w ujęciu r/r w Q2’24 zanotowało pogorszenie wyniku netto r/r.” – wyjaśnię
słabszą postawę kursu.
Jednak już sesja wyprzedażowa pokazała, że popyt na akcje
Dino nie śpi i okolice 300 zł szybko zostały wykorzystane do zakupów. Jeszcze w
piątek tydzień temu, kontra popytu tego samego dnia podniosła kurs do
312,50 zł. Dzienna przecena została zredukowana do około 10
proc., a o zainteresowaniu walorem niech świadczy ponad pół miliarda złotych
obrotu na jednej sesji.
Na starcie nowego tygodniu inwestorzy chętnie kupowali akcje
przecenionej spółki, wynosząc kurs w minioną środę do 332,80 zł, czyli
raptem 4 proc. od poziomu, na którym znajdował się przed publikacją słabszych od
oczekiwań wyników. Ostatnie sesje to
jednak znów przewaga podaży, a w piątek, tydzień po wynikowej przecenie, kurs
balansuje w granicach odniesienia.
Po raporcie finansowym kilka domów maklerskich obniżyło swoje
wyceny spółki. Najpierw
BM PKO, utrzymując zalecenie “sprzedaj”, cenę docelową ścięło z 340
do 299 zł. Potem DM Trigon obniżył
cenę z 410 do 340 zł, przy niezmienionej rekomendacji „trzymaj”.
Wśród uaktualnionych rekomendacji i wycen była też ta od Janusza
Pięty z BM mBanku, który po źle przyjętych wynikach, podniósł
zalecenie dla Dino z “trzymaj” do “kupuj”, jednocześnie
obniżając nieco cenę docelową – z 417 do 400 zł. Zapytany o perspektywy dla
Dino zdradza optymizm stojący za aktualną rekomendacją.
„Należy mieć na uwadze, że część czynników negatywnie
oddziałujących na wyniki, marżowość w 2024 roku powinno wygasnąć w przyszłym
roku, a spółka najpewniej powróci na tory wzrostu wyniku. Także sądzę, że
perspektywy wynikowe Dino pozostają obiecujące, a spółka sama zakomunikowała, że
liczba otwarć sklepów w przyszłym roku powinna być wyższa niż w bieżącym
okresie” – komentuje Janusz Pięta z BM mBanku.
Przypomnijmy, że historia Dino na GPW to pasmo sukcesów inwestorów,
korzystających na silnym trendzie wzrostowym od samego debiutu. Oferta
publiczna Dino z 2017 r. była jedną z największych w tamtym roku na
warszawskiej giełdzie. Jej
wartość wyniosła ponad 1,6 mld zł i ustąpiła tylko tej przeprowadzonej
przez Play,
opiewającej na blisko 4,4 mld zł. Akcje w ofercie Dino były sprzedawane
inwestorom instytucjonalnym po 34,50 zł, a indywidualnym po 33,50 zł za sztukę.
W dniu debiutu, na zamknięciu, płacono za nie już 37,50 zł. Mimo ostatnich
gorszych miesięcy widocznych na wykresie cen akcji, kurs od ceny z debiutu jest
wyżej o ponad 760 proc.
Michał Kubicki
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS